Rozdział 53.

3K 186 181
                                    

Udało nam się w końcu dotrzeć do Chicago po kilkunastu godzinach w samochodzie i kilku małych przystankach. Zatrzymaliśmy się w dość przytulnym motelu niedaleko adresu, który przekazał nam Grive. 

- Bardzo mi przykro, ale snu nie będzie, bo nie mamy czasu do stracenia. Idźcie się ogarnąć i za pół godziny widzimy się w pokoju moim i Aarona, bo jest największy - zarządziłam. 

- A kto cię mianował szefową? - zdziwił się Nathan z uśmiechem. 

- Nie mam humoru Nate... Akcją będziesz dowodzić ty albo ja, dla mnie obojętnie. Pół godziny! - rzuciłam i udałam się z moim chłopakiem do wspólnego pokoju. 


- Dobra, Matthew, co masz? – spytałam chłopaka, kiedy już wszyscy zebraliśmy się w jednym miejscu.

- Baza znajduje się dwadzieścia minut drogi stąd. Są to dawne koszary wojskowe, wykupili to kilka lat temu.

- Hmm – zastanowiłam się chwilę. – Skoro tak, to gdzieś w archiwach powinny być plany konstrukcyjne, to wiele by nam dało. Znajdź je – poleciłam.

- Co zamierzasz? – zdziwił się Wilcox.

- Wątpię, żeby wpuścili nas przez główne drzwi, za dużo ukrywają, mają wiele do stracenia, a my musimy się dostać do ich szefa, bo na razie nie widzę innego sposobu na powstrzymanie terrorystów.

- Racja.

- Przez całą drogę wymyśliłam już zarys naszych działań. Gadałam o tym z Nathanem i wspólnie obmyśliliśmy strategię – zaczęłam.

- A więc Carla wejdzie do ich bazy pod pretekstem spotkania z szefem jako nowy kontrahent, bo to firma, która rzekomo produkuje części do różnych urządzeń elektronicznych. Dixon, pójdziesz z nią, jako ochroniarz, bo wyglądasz dość przekonująco – wyjaśnił Nate.

- No ale chwila, przecież mogą sprawdzić moje nazwisko w bazie, na pewno mają do jakiejś dostęp. Poza tym, jeśli nie będę umówiona, to nic nie zdziałam – zaoponowała dziewczyna.

- Spokojnie, przemyśleliśmy to. Po pierwsze, to będziesz umówiona, bo Matthew włamie się do ich systemu i zapisze ci spotkanie w elektronicznym kalendarzu gościa. A po drugie, przecież nie pokażesz im prawdziwych dokumentów – rzuciłam z lekkim uśmiechem.

- Co masz na myśli? – spytał podejrzliwym tonem Wilcox.

- No cóż, mam jedne lewe papiery. Powinieneś być pod wrażeniem mojego poświęcenia, bo sama sobie odcinam kolejną opcję ucieczki przed więzieniem, dając wam je. A więc od teraz kochana nazywasz się Susan Warth, masz dwadzieścia cztery lata i metr siedemdziesiąt wzrostu. W tym momencie naprawdę dobrze, że jesteś biała. Zdjęcie nie jest wyraźne, a kolor włosów zawsze mogłaś zmienić – odparłam, podając dokument agentce.

- Kto ci je podrobił, że są aż tak autentyczne? – zdziwiła się dziewczyna, oglądając papiery. – Akurat znam się trochę na wszystkich zabezpieczeniach stosowanych w rządowych drukarniach. Chwila. One nie są fałszywe...

- W zasadzie dokumenty pochodzą z legalnego źródła, ale dane nie są prawdziwe. Tak działają płatni mordercy. Rząd sam daje im nowe tożsamości, a potem o tym zapomina.

- Dużo jeszcze takich masz? – spytał dyrektor FBI.

- A co ty taki zainteresowany?

- Zastanawiam się tylko jak bardzo może utrudnić mi to życie... - odparł szczerze.

- Niestety nie za bardzo – westchnęłam.

- Wracając do planu – przerwał nam Nate. – Dixon raczej nie będzie musiał się przedstawiać, ale musimy się zastanowić nad bronią. Nie ma możliwości, żebyście ją wnieśli. Jestem pewien, że mają bramki, lub zostaniecie porządnie przeszukani.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz