2.2 Trochę szacunku, panowie.

1.6K 99 34
                                    

Po kolejnych dwóch i moim darciu się, usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

Danny popatrzył na mnie przerażony, a pukanie się nasiliło.

- Otwórz i spław - szepnęłam cicho.

Łysy podszedł do drzwi i uchylił je lekko.

- Słucham? Co pana tu sprowadza? - spytał z nutką zdziwienia w głosie.

Jakiś facet, jak mniemam, coś odpowiedział, ale nic nie słyszałam z tej odległości.

- Klucz francuski spadł mi na stopę, a to boli - rzucił Dann przekonująco, ale wątpię czy ktoś by uwierzył.

Jesteśmy w dupie.

- Nie, żony nie ma w domu. Proszę tu nie wchodzić - powiedział zirytowany, a ja najchętniej walnęłabym sobie facepalma, tylko tak trochę nie miałam jak.

Mój mąż w końcu się poddał i wpuścił przybyszy, bo drzwi się otworzyły. Zobaczyłam w nich dyrektora szkoły córki i jakiegoś starszego mężczyznę. Zlustrowałam go wzrokiem. Postawa, fryzura, zachowanie. Emerytowany policjant.

Nie ma co, zajebiście. Sytuacja jest jednoznaczna, wiszę pobita w bieliźnie.

Kurwa.

- Co tu się... O Jezu! Nic pani nie jest? - spytał przerażony dyrektor podbiegając do mnie. - Miałem racje! Mąż ją bije. Andrew! - rzucił do swojego kolegi, a ten zaczął podchodzić do Danny'ego. Chciało mi się śmiać, jeśli gość myślał, że uda mu się unieszkodliwić łysego.

- Zostawcie go - krzyknęłam spokojnie. - I niech mnie ktoś do chuja stąd ściągnie, bo nie będę z wami rozmawiać w bieliźnie. Trochę szacunku, panowie. Włazicie do mojego domu jak do siebie - mruknęłam.

Mój mąż chciał do mnie podejść, żeby mi pomóc, ale policjant nagle wyciągnął broń i w niego wycelował.

- Kurwa, zostaw go! - warknęłam. - Nie ściągnięcie mnie z tego, bo jest specjalnie zawiązane i tylko on może to zrobić. Dann, chodź tu, proszę.

Ten Andrew popatrzył na mnie nie mniej zdziwiony, niż dyrektor, ale posłusznie przepuścił mężczyznę.

Danny lekko zdenerwowany bez problemu zdjął mnie z haka, a potem odwiązał sznur z moich nadgarstków i schował go do szuflady z narzędziami. Popatrzył na moje przeguby. Skóra była zdarta i pojawiło się też trochę krwi.

O nie, zaraz się wkurwi.

- Wiedziałem, że były za mocno związane. Jesteś cholerną idiotką - mruknął zirytowany i chwycił mnie stanowczo za ramię. - Ostatni raz, kiedy robisz sobie krzywdę, jasne? - syknął mi do ucha.

- Odsuń się od niej - warknął glina, ponownie mierząc do łysego, na co wywróciłam oczami, a Danny puścił mnie teatralnie.

- Chodźmy wszyscy na górę. A pan niech schowa tego glocka - rzuciłam do policjanta, który stał kilka metrów dalej i patrzył na mnie podejrzliwie, że rozpoznałam broń i to z tej odległości.

No kurwa, tyle lat. O broni wiem wszystko.

Zaprowadziłam naszych nieproszonych gości do kuchni i poleciłam, żeby usiedli.

- Kotku zrób kawę, albo herbatę, a ja tylko skoczę się ogarnąć - rzuciłam i poszłam po schodach do góry. Wzięłam bardzo szybki prysznic, w zasadzie tylko spłukując pot i krew z nadgarstków i włożyłam na siebie luźną koszulkę i jakieś dresy, bo jeansy za bardzo uciskałyby obite uda.

Zbiegłam z powrotem po schodach, wiążąc włosy w luźnego koka i usiadłam przy stoliku naprzeciwko dyrektora, biorąc do rąk herbatę od Danny'ego i uśmiechając się do niego.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz