Rozdział 51.

2.5K 175 28
                                    

- Szyfruj - usłyszałam po naciśnięciu zielonej słuchawki, więc szybko wykonałam polecenie. - Mam na razie trzech ludzi. Myślę, że możemy zacząć kombinować. Jesteście w stanie się spotkać?

- Zależy gdzie i kiedy - rzuciłam.

- Nawet zaraz, w siedzibie FBI.

- Wilcox. Mówiłam, że nie jesteśmy głupi. Nie mam najmniejszej gwarancji, że nie aresztujesz mnie po przekroczeniu progu budynku. - przewróciłam oczami.

- Byłoby nam łatwiej współpracować, gdybyście byli w naszym areszcie - zaśmiał się. - Oszczędność paliwa i czasu - stwierdził, jakby to naprawdę było godne rozważenia.

- Byłoby nam łatwiej pracować, gdybyś przestał próbować nas zamknąć na każdym kroku, chociaż chcemy ci pomóc...

- Mogłem was aresztować ostatnio i tego nie zrobiłem, więc nie przesadzaj - stwierdził przekonującym tonem.

- Bo wiedziałeś, że nie dałbyś sobie rady z nami, staruszku - zaśmiałam się. - Dobra, nie pierdol już, tylko czekaj, aż wyślę ci SMS'a z miejscem spotkania. Muszę jeszcze rozwieść dragi i jestem wolna. Za godzinę pasuję? - spytałam.

- Niech będzie... Ale nie na drugim końcu miasta - westchnął. - I żadnych narkotyków mi nie rozprowadzać, do cholery! Słyszysz!? - podniósł głos, a ja się roześmiałam.

- Nawet się nie łudź. Taka praca. - uśmiechnęłam się, czego w sumie nie mógł zobaczyć.

- Kiedyś cię zamknę, obiecuję - westchnął.

- Czekam z niecierpliwością - odparłam rozbawiona i się rozłączyłam.

Mając jeszcze chwilę czasu stwierdziłam, że pojadę do willi. Wcale nie miałam rozwieść dragów, ale Nathan miał jakąś akcję, a ja zwyczajnie chciałam podenerwować mężczyznę. Przekroczyłam próg ogromnego domu i udałam się do pokoju chłopaka. Walało się tu trochę papierów, bo wczoraj mieliśmy więcej czasu i przygotowaliśmy nasze ustalenia dla Wilcoxa. Zaczęłam przeglądać kartki i układać je w odpowiednie stosiki. Życiorysy członków organizacji, znalezione lokalizacje baz, które trzeba sprawdzić, bilingi, maile, itp. Wzięłam do ręki laptopa i wydrukowałam jeszcze nasze notatki. Chwilę mi to wszystko zajęło i teraz tylko próbowałam znaleźć jakąś wolną teczkę w szafce przy biurku. Byłam zbyt zamyślona całą sprawą, żeby zauważyć, że ktoś wszedł do pomieszczenia. Poczułam uderzenie w głowę, przez które nie straciłam przytomności, ale stałam się otępiała. Ktoś szarpnął mnie, odwrócił i przyszpilił do ściany swoją ogromną łapą. 

- Czego tu szukasz? - warknął. - Dalej pracujesz dla pierdolonego rządu i chcesz coś na nas mieć?

- Pojebało cię? Puść mnie, to ci wszystko wyjaśnię - wysapałam, bo zaczynało brakować mi powietrza. 

- Tłumacz się, albo cię uduszę - syknął, nic sobie z tego nie robiąc.

- Ogarniałam papiery z naszej wspólnej sprawy! Mam chwilę, więc próbowałam odkryć coś nowego i chyba mam jakieś przypuszczenia, więc jak Nathan wróci, musimy coś załatwić - skłamałam co prawda, ale w obecnym położeniu raczej nie mogłam mu powiedzieć, że jedziemy na spotkanie z FBI...

Mężczyzna poluźnił uchwyt.

- Dlaczego ci nie wierzę - warknął Scorpion. - Ciągle są z tobą problemy. Mam ochotę wrzucić cię do magazynu i sam się tobą zająć, żebyś wszystko wyśpiewała, bo Danny'emu coś słabo to wychodzi.

- Puść mnie, bo mnie udusisz! - rzuciłam próbując się uwolnić. Mężczyzna o dziwo mnie posłuchał, ale ułamek sekundy później dostałam mocne uderzenie w twarz. Moja głowa odskoczyła, ale spotkała się ze ścianą, co bolało podwójnie.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz