Rozdział 37.

3K 191 60
                                    

/sprawdzony/

- Naucz się pukać - syknął Scorpion, kiedy weszłam do jego biura, ale przewróciłam tylko oczami i usiadłam w fotelu. - Chwila, mieliście przywieść tylko dwójkę. Kto to do cholery jest? - zapytał celując bronią w Cassie.

- Wyluzuj, już tłumaczę. To dziewczyna Luke'a, może pomagać Louisowi w sprawach medycznych. Zna się na tym - powiedziałam spokojnie, ale szatynka była przerażona.

- Nie podoba mi się twoja samowolka - zwrócił się do mnie chowając broń. - I to, że ty na to pozwalasz. - pokazał palcem oskarżycielsko na syna.

- Dobrze, to może przejdziemy do rzeczy - stwierdziłam lekko znudzona. - To jest Ethan, Luke i Cassie - przedstawiłam ich mężczyźnie. - A to jest Scorpion i jego syn - zaakcentowałam ostatnie słowo pokazując na Nathana i napawałam się rządzą śmierci w oczach chłopaków.

- Że co, kurwa? - odezwał się po chwili Luke.

- Też tak zareagowałam, ale to po prostu potwierdza regułę, że nikomu nie można ufać - mój ton był całkowicie obojętny.

- Zostawcie w końcu Nathana w spokoju - rzucił zirytowany Scorpion. - Nie mam dzisiaj nastroju na oglądanie telenoweli na żywo. Później są wyścigi i słyszałem, że jeden z was startuje. Wyruszacie o północy. Pojedziesz z Carlem i Tomem. Emily, ty wieczorem przyjedziesz z Nathanem, bo musimy pogadać o interesach. A ty, młoda, zostajesz dzisiaj w B9 i Louis bierze cię pod swoje skrzydła. Z Lukiem pogadam sobie jutro o dragach, a na razie znajdź kogoś kto nie znienawidził cię tak bardzo za dezercje i niech ci wszystko pokaże. Wojskowy dostaje Billa, na razie też masz wolne, bo nie wiem do czego się przydasz. Wszystko wiecie? To zjeżdżać, bo nie mam czasu - warknął, więc wyszliśmy z pomieszczenia.

- Miłego masz tatusia - sarknął Ethan, a Nate spiorunował go wzrokiem, lecz tego nie skomentował.

- Co z Garrettem? - zapytałam nagle.

- Żyje, ale nie może na razie chodzić, więc leży u siebie. Ma mieszkanie w B9 - odparł zdziwiony chłopak.

- Cieszę się, będę mogła odciąć mu tym nożem o wiele więcej. Odwiedzimy go? - spytałam lekko psychicznie.

- Też chętnie mu coś zrobię - mruknął tylko w odpowiedzi i wyruszyliśmy w drogę powrotną.

- Wydałeś nas? - spytała Cassie w samochodzie, bo siedzieliśmy w trójkę, tak jak wcześniej.

- Nie, przysięgam do cholery. Nie wiedziałem, że Emily jest w tym pieprzonym magazynie! - rzucił chłopak.

- Magazynie? - zapytała zdziwiona dziewczyna.

- A tak. Zapomniałam wspomnieć, że po tej imprezie obudziłam się w magazynie, w samej bieliźnie. Wisiałam tam sobie kilka godzin, potem jacyś przypakowani goście bili mnie czym popadło, później jeden próbował mnie zgwałcić, ale żeby było śmieszniej walczyłam jeszcze z czterema facetami na raz, a na końcu jego kochany tatuś postanowił sobie ze mną zagrać w rosyjską ruletkę. - uśmiechnęłam się ironicznie i zobaczyłam w oczach chłopaka ogromny smutek, natomiast Cassie była przerażona całą sytuacją.

- Tak mi przykro - wyszeptała.

- Spokojnie, żyję. Nie masz o co się martwić - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.

- Ale to co przeszłaś musiało być takie straszne... - dziewczyna zaczęła cicho szlochać, na co mimowolnie przewróciłam oczami.

- Kochana, zawsze mogło być gorzej... Mogli mi coś odciąć, przypalić, zawsze mogli mnie zabić - powiedziałam głaszcząc jej rękę.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz