Rozdział 36.

3.1K 184 60
                                    

/sprawdzony/

- Nathan McCartney - wydukałam oszołomiona. - Ostatni członek zespołu.

- Co tu się dzieje do cholery? - zapytał Scorpion również zdezorientowany całą sytuacją.

- Emily, kurwa, to nie tak jak myślisz - zaczął tłumaczyć się chłopak i gestem kazał Harry'emu wyjść. Już rozumiałam zachowanie Garretta, kiedy Nate powiedział, że jestem jego laską. Każdy bałby się syna swojego szefa.

- Przyjebałabym ci teraz, ale nie mam siły, bo byłam w magazynie twojego OJCA? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam wkurzona.

- Emily, nie Susan? Wytłumacz mi to Nate, albo ich zabiję - warknął mężczyzna.

- Nie, tato nikt nie zginie. To wszystko jest tak skomplikowane... - chłopak opuścił ręce z bezsilności. - Emily poświęciła się tylko po to, żebyś dał Lukowi spokój. Poznaliśmy się na szkoleniu w wojsku, gdzie trenerem był Rhoads. Później Emily dostała zlecenie na Harvardzie, które wykonała, ale poznała Luke'a, któremu zaoferowała pomoc. Ściągnęła mnie i jego, bo nie mogła tego wszystkiego ogarnąć. 

- Super, a teraz zaoferowała, że będziecie dla mnie pracować. Jak ja mam w to wszystko uwierzyć? - Scorpion wkurwiał się coraz bardziej.

- Ufam jej - wyszeptał Nate.

- Nie pierdol, ty nikomu nie ufasz! - mężczyzna walnął ręką w stół.

- Kurwa, ufam jej tato! - krzyknął chłopak.

- Ale ja ci już nie ufam - wtrąciłam wstając. - Myślałam, że chcesz dla mnie jak najlepiej, wiesz? Gdzie byłeś, kurwa, kiedy mnie porwali? Razem ze mną poszliście na tą imprezę do cholery! Ale to Aaron się poświęcił. A wystarczyłoby jedno twoje jebane słowo rozumiesz? Jedno, a daliby mi spokój. Lubisz moje rany? Po co ja pytam... Uwielbiasz się ze mną bić. To popatrz sobie  - zerwałam z siebie koszulkę i opatrunek. - Może chcesz jeszcze coś do tego dołożyć? Śmiało, kurwa bądź mężczyzną! - zaczęłam wpadać w furię, co było niebezpieczne dla całego planu, ale w tym momencie jebać wszystko.

- Uspokój się proszę - powiedział łagodnym tonem chłopak. - Do cholery, błagam cię opanuj się!

- Bo co? Przyjebiesz mi jak zawsze? To jest najlepsze rozwiązanie. Nie jestem, kurwa, niezniszczalna, wiesz o tym? Nie będę udawać, że nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia wiszenie w magazynie przez kilka godzin, bicie metalowymi rurami, próba gwałtu, pojedynek cztery na jednego i na końcu rosyjska ruletka! Bolało, rozumiesz? I to twoja wina chuju.

- Uderz mnie - rzucił Nate, a ja popatrzyłam na niego zdziwiona. - Nie oddam ci, należy mi się. Masz jebaną rację. To jest moja wina. 

Nie jestem bohaterką, ani dobrą duszyczką, więc podeszłam do niego i walnęłam go w nos. Potem dostał jeszcze kilka razy w brzuch i głowę, ale naprawdę mi nie oddał. Moje wkurwienie przechodziło, ale nie zdążyłam się do końca wyżyć, bo Scorpion przystawił mi pistolet do skroni, mówiąc, żebym przestała. 

- Schowaj broń tato, natychmiast! - rzucił Nate do ojca. - Należało mi się...

- Chyba nie pozwolisz jakiejś dziewczynie na takie traktowanie - odpowiedział wkurzony typowym rodzicielskim tonem.

- Odwal się, jestem dorosły - warknął chłopak.

- Tylko szacunku ci brakuję - syknął uderzając syna w twarz. 

- Gówno mnie obchodzą wasze rodzinne sprzeczki. Straciłam też chęć na współpracę. Ile chcesz za wolność naszej czwórki? Dwieście tysięcy? Czterysta? Milion? - rzuciłam ubierając koszulkę.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz