2.12. Kupiłaś mleko?

1K 89 74
                                    

To już koniec maratonu, macie za to dość długi i porządny rozdział w którym trochę się podzieje, komentujcie, sprawia mi to wiele radości, gdy czytam wasze reakcje, mam nadzieję, że podobał wam się ten tydzień z moimi wypocinami i obiecuję, że już nie będzie takich przerw między rozdziałami jak to było na początku. Następny na pewno wrzucę za kilka dni.

Enjoy!

Lily wyszła znów na matę i wydawało mi się, że była dość skupiona. Niespokojnie czekałam na początek walki i dosłownie minutę później jej przeciwnik wyprowadził pierwszy cios. Była od niego dużo niższa, ale jakoś dawała radę w pierwszych uderzeniach. Po kilkunastu ciosach zaczęło się coś tam dziać, mam na myśli wewnętrzną atmosferę walki, na co się spięłam. Inni nie zauważyli pewnie nawet różnicy w wymierzanych przez dzieci ciosach, ale ja to zwyczajnie czułam i widziałam, dlatego dość się martwiłam. I w końcu Lily przyłożyła mocno przeciwnikowi w brzuch, a szatyn chyba się dość zdenerwował, bo zaczął ruszać się bardzo chaotycznie i jedyne co zarejestrowałam, to jak w ciągu ułamków sekund głowa Lily mocno odskoczyła i dostrzegłam krew, na co się przeraziłam. Moja córka upadła na kolana, a ja praktycznie od razu poderwałam się z miejsca, tak jak Danny, ale Nate mnie przytrzymał.

- Nie rób jazd - rzucił i chciałam go porządnie opierdolić za znieczulicę na swoją własną córkę chrzestną, ale zobaczyłam, że blondynka się podniosła, a potem zaczęła bardzo ofensywnie bić chłopaka, aż w końcu sędzia zakończył walkę i przyznał jej zwycięstwo, więc pobiegłam na dół i wzięłam ją z maty, patrząc na jej zakrwawioną buzię i lekko przerażone spojrzenie.

- Tam są jacyś ratownicy do pomocy - rzucił Nate i chwyciłam moje dziecko idąc tam.

- Kochanie, tak się bałam o ciebie - wyszeptałam, a ona się nie odezwała, a Dann tylko wziął ją ode mnie i położył na krześle i zjawił się jakiś ratownik, a ja trzymałam małą kurczowo za dłoń.

- Otwórz buzię, nic ci nie będzie, krwi nie ma dużo, bez paniki - rzucił do niej i zaczął jakimiś gazikami pozbywać się czerwonej cieczy.

Wiedziałam, że młoda jest na adrenalinie i ciągle nie za bardzo wiedziała co się dzieje, bo nie wyrażała żadnych emocji.

- Masz wybite dwa ząbki - powiedział ratownik. - Jeden jest tutaj, a drugiego musiałaś połknąć, albo gdzieś zgubić. Nie martw się, malutka, z twoją szczęką wszystko w jak najlepszym porządku, a zęby były mleczne, więc jeszcze odrosną ci nowe. Przepłucz sobie buzię zimną wodą - powiedział, podając jej plastikowy kubeczek, a ona to szybko zrobiła, pozbywając się resztek krwi. - Byłaś bardzo dzielna. - uśmiechnął się do niej. - Wybierz sobie naklejkę dzielnego pacjenta - pokazał jej zestaw.

- Chcę tą - powiedziała, lekko sepleniąc i zobaczyłam, że wybrała jakąś syrenkę, no tak, typowe.

- Proszę, masz tu trochę lodu, przyłóż sobie i jesteś wolna - powiedział, odchodząc, a ja kucnęłam przy niej, więc się wtuliła.

- Boli, mamo - westchnęła cicho.

- Wiem, kotku, rozumiem, uwierz. - pocałowałam ją troskliwie. - Cieszę się, że nie płakałaś - dodałam, głaszcząc ją po plecach.

- W porządku, mała? - spytał zatroskany Danny.

- Tak, tato, tylko jest dziwnie - odparła. - Przeraziłam się na macie, ale jakoś się pozbierałam - wyjawiła. - Najważniejsze, że wygrałam - szepnęła.

- Nie, najważniejsze, że nic ci nie jest - mruknęłam i podszedł do nas szkolny trener blondynki.

- Lily, co się stało? - rzucił.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz