2.11. Praktyka czyni mistrza.

860 81 33
                                    

Przepraszam, że tak późno i że skończyłam w takim momencie, ale tak mi się nie podoba ten rozdział, że dramat. Siadałam do dokończenia tego dzisiaj z pięć razy, ale tak mi się chujowo pisało, że stwierdziłam, nie ma sensu... Oby jutro było lepiej ;)

Wstałam przed szóstą i przygotowałam wszystko na śniadanie. Może inni powiedzieliby, że byłam dobrą matką, która poświęca się dla dziecka, ale ja jakoś podświadomie czułam, że robię jej tym krzywdę. Jednak ostatecznie zrobiłam to, co było w planie i poszłam na górę.

- Lily, wstawaj mała, poranne bieganie - szepnęłam, całując ją w główkę. - Lilka...

- Nie chcę, daj mi spokój... - mruknęła cicho. - Nie, idź sobie...

- Kochanie, trening czeka - rzuciłam.

- Nie chcę! - jęknęła, bliska płaczu i ją objęłam.

- Zrobimy tak... Jeśli naprawdę nie masz siły, to nie pójdziemy biegać, ale musisz zejść na dół i nam to powiedzieć, bo muszę być pewna, że to nie z chęci spania, ok? - rzuciłam, a ona coś mruknęła. - Pięć minut - powiedziałam, całując ją, a potem jednym ruchem zrzuciłam z niej kołdrę i wyrzuciłam na korytarz, żeby musiała chociaż po nią wstać. Okrutne, cóż. Potem obudziłam też Danny'ego i zeszliśmy na dół, a po chwili zobaczyliśmy blondynkę, która ziewała, przecierając oczy.

- Jesteś już przytomna? - zaśmiał się Danny.

- To co, Lils? Odpuszczamy dziś bieganie? Jeśli nie masz siły to ok - powiedziałam, a ona usiadła przy stole, przecierając twarz.

- Biegamy. Za trzy dni zawody. Ale zrób mi herbatę - mruknęła, więc przytaknęłam i po dziesięciu minutach mocny, ciepły napój trochę ją rozbudził. - Idę się ubrać - westchnęła, wychodząc po schodach.

- Niezła jest. Ja bym wrócił do spania - zaśmiał się łysy.

- Dobrze, że ma to po mamusi. Zresztą, jest szósta, co to za problem, na szkoleniach trzeba było wstawać zwykle koło czwartej, piątej - mruknęłam.

- Gdy miałaś siedem lat? - uniósł brew.

- Nie, ale... Gdy miałam siedem lat też byłam w wojsku i czasem wstawałam tak wcześnie żeby popatrzeć jak ćwiczą żołnierze - odparłam.

- Jak się tam mieszkało? - spytał, przyciągając mnie do siebie.

- Nie miałam za dużo rzeczy, bo często się przenosiliśmy. Nigdy nie przywiązywałam wagi do tego gdzie jestem. Dlatego potem było tak łatwo w zawodzie - mruknęłam ciszej. - A poza tym. Wszędzie były jakieś dzieciaki zawsze ale dość pojebane. Nie lubiłam z nimi spędzać czasu, wolałam sama i z tatą, ale on dużo pracował. Była tylko taka jedna Aisha. Moja powiedzmy pseudo przyjaciółka. Potem w ogóle spotkałyśmy się w pace.

- Zawsze byłaś tak silna. - pocałował mnie.

- Jestem gotowa - rzuciła Lily, schodząc na dół.  - Ile dzisiaj? - zapytała.

- Ile dasz radę - odparłam szczerze i się wszyscy ubraliśmy, a potem wyszliśmy z domu.

Pomimo, że młoda nie miała za dużo energii to cisnęła mocno, naprawdę byłam pod wrażeniem. Brała okropnie na poważnie te zawody i przygotowywała się jak nie jeden profesjonalista. Szanowałam ją za to, bo miałam cholerne niecałe siedem lat, a była tak dojrzała.

W końcu wróciliśmy do domu i przebrałam się, a potem zawiozłam małą do szkoły, jadąc na strzelnicę.

Weszłam do budynku i przywitałam się z Peterem.

Łatwo zabićOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz