ROZDZIAŁ 5

185 12 0
                                    

ROZDZIAŁ

V


GdyAlex się obudziła był już ranek. Słońce świeciło jej pooczach. Na początku nie wiedziała gdzie jest, ale szybkozorientowała się, że leży na odciętej od lądu małej plaży,którą osłaniały skały i rozbijające się na nich fale. Na niecobardziej otwartej przestrzeni pływał statek straży przybrzeżnej.Wiedziała co to oznacza. Rodzina jej szukała. Skały były na tylewysokie, że plaży nie było widać, a statek nie mógł podpłynąćbliżej. Podniosła ręce i zaczęła machać, ale nikt jej niewidział. Zaczęła rozglądać się dookoła, ale nie zauważyła,żadnego wyjścia. Woda wydawała się dość głęboka iniebezpieczna, gdy fale osiągały parometrowe wysokości i z całasiłą uderzały o stromą ścianę urwiska. Alex niepewnie weszłado wody zanurzając tren sukienki. Umiała bardzo dobrze pływać,ale przy tych górach wody nikt nie dałby rady dotrzeć do brzegu.Stała tak chwilę, a wiatr targał jej brązowe włosy. Nie miaławyboru. Skoro była w stanie zaryzykować, skokiem w skały, byłarównież w stanie zaryzykować płynięciem do brzegu. Zanurzyłasię, a potem wstała ociekając wodą i otarła twarz dłońmi. Szław głąb oceanu. Była zanurzona już po pas. Zatrzymała się iwzięła głęboki oddech, a następnie skupiła się na wodzie jakbychciała mieć pewność, że da radę uciszyć fale. W jej oczachnagle wydały się mniejsze. Popłynęła docierając do pierwszej zeskał. Pochwyciła ją jak koła ratunkowe i wzięła głębokiwdech. Tak wędrowała od przystanku do przystanku, aż wypłynęłana otwarty ocean. To cud, że fale nie zmiotły jej, że nie uderzyłagłową o skałę, albo po prostu nie utonęła. Teraz było jużłatwo. Płynęła w stronę krążącej wciąż ładzi. W końcuratownicy ją zauważyli i wyciągnęli z wody. Czuła się silnajakby mogła wszystko. Coś się w niej zmieniło przez tą noc. Możeprzechodziła jakiś rodzaj buntu po tym wszystkim. Może po prostuświadomość tego, że cała rodzina ją oszukiwała wywarła naniej takie odczucie. Ale mimo wszystko czuła, że gdy znalazła sięna tym klifie była już nową osobą. Łódź dopłynęła do brzegugdzie czekali już rodzice Alex, a w zasadzie państwo Smith. Przezcała drogę nie odezwała się słowem, teraz jednak oddałaratownikowi ciemnozielony koc i powiedział ciche ,,dziękuję".Zeszła z łodzi bez problemu, już jako dziecko pływała z ojcemżaglówką, a w poprzednie wakacje była w ochotniczej strażyprzybrzeżnej. Pani Smith objęła córkę, ale ta wyrwała się iodepchnęła matkę. Bez słowa ruszyła w stronę samochodu, alezatrzymała się metr od niego.

-Wsiądź do auta. - usłyszała za sobą głos pana Smith, ale nieodwróciła się – Pojedziemy do domu. - dodał głosem takniepodobnym do siebie i cichym, że Alex zastanawiała się czy abynie leży w swoim wielkim łóżku i nie śni swego niedokończonegodotąd snu. Po chwili niezdecydowania wsiadła jednak na tylnesiedzenie i zamknęła drzwi. Siedziała wpatrzona w okno i chociażnikt się nie odzywał wiedziała, że mama, a raczej pani Smith,zerka na nią z miną winowajcy. Dojechali do domu. Gdy wysiedli zsamochodu usłyszała wahający się głos. Wiedziała, że ktośzaraz się odezwie, ale wiedziała również że nie zniesie słów zust osoby której tyle lat naiwnie ufała. Zanim ktokolwiek sięodezwała ona rószyła szybkim krokiem do domu.

PIĄTY ŻYWIOŁ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz