ROZDZIAŁ
LXIV
Alex była napustkowiu. Słońce świeciło już dość wysoko. W powietrzu czućbyło suchość. Dziewczyna wysiadła z samochody i wypuściła Esrę,która majestatycznie wyciągnęła się na czerwonym piasku.Dziewczyna zebrała wszystkie potrzebne jej rzeczy. Teraz wystarczałopoczekać do trzeciej. W prawdzie rytuał trzeba było zacząć opółnocy, bo była to godzina magii, ale ukończyć miał siędopiero w godzinę duchów, kiedy to Agnes miała powstać, jakożywa. Stres, który zżerał młodą czarownicę, sprawiał, żeczas biegł szybko. Nim się obejrzała, słońce już zaszło. Natelefonie miała kilka nieodebranych połączeń, a pantera,przymilała się do niej, nie zwracając uwagi na to co dzieje sięwokół. Alex zebrała kilka, dość dużych gałęzi i za pomocąmagii, rozpaliła wielkie ognisko, przypominający trochę stosy naktórych palono niegdyś czarownice. Ogień był wysoki na paręmetrów, a jego języki, nienaturalnie, szkarłatne, rozświetlałyokolicę. Blade iskry, strzelały wściekle i unosiły się doczarnego, jak heban, nieba, które rozświetlały jedynie delikatnegwiazdy. Księżyca nie było. Czarny krążek, ledwo widoczny natle nieba, przesuwał się monotonnie po aksamitnym łuku,przestrzeni znajdującej się nad głowa dziewczyny. Czas nagle jakbyzwolnił. Na ekranie telefonu pojawiły się cztery zera oddzielonepośrodku dwukropkiem. Nadeszła północ. Alex klękła i z drżeniemdłoni podniosła księgę. Położyła ją przed sobą na ziemi, aprzyjemny blask ognia, z leka oświetlił litery. Przeczytałapierwsze z łacińskich zdań. Poczuła jak siły wiatr,niespodziewanie, szarpną jej włosy i ochłodził skórę, ażzdawało się, że krew, w jej żyłach, tężeje. W okół księgirozbłysł mały, niski, błękitny płomień, jak ten na kuchencegazowej, i otoczył ją kręgiem, rzucającym, niesamowicie silną,ciemno niebieską, poświatę na strony z zaklęciem. Same literyzaczęły się mienić, jakby nagle ktoś zbliżył do nich,intensywne, srebrne światło księżyca w pełni. Czarownica,chciała podnieść księgę, w obawie, że zajmie się ona ogniem,jednak, niepozorny, blady płomień, urósł i odgrodził jej ręceod starego papieru, tworząc, szklisty mur ognie, w kolorzeakwamarynu. Dziewczyna gwałtownie odsunęła dłonie, a krągzmalał. Jej oczy błyszczały, odbijając stos. Czytała dalej słowazapisane łaciną na zżółkłym papierze.
-Nadaje ci moc życia... Odrodź się jak Feniks, starożytny ptak, którym jest każdy czarodziej...Błogosławię te szczątki... - Po jej plecach przebiegły ciarki, gdy podniosła kość, skradzioną z grobu. - ... Niech popiół tego ciała w ciało się zamieni... - Zaklęcie trwało. Rytuał był długi. Po pobłogosławieniu, każdego przedmioty, Alex, wrzucała go do ognia, a stos buchał jeszcze większym płomieniem, barwiąc się na chwilę i rozbłyskując, niczym tęcza, na różnorodne kolory. Po wrzuceniu ostatniego przedmioty, który spłoną, jakby był drobna kartką papieru,dziewczyna poczuła się słabo i zaczęło ją mdlić. Coś było nie tak.
CZYTASZ
PIĄTY ŻYWIOŁ (zakończona)
FantasyAlex Rose jest młodą dziewczyną mieszkającą z mamą i bratem w Miami. Nęka ją jednak koszmar, który w jej odczuciu ma jakieś znaczenie. W dniu jej 16 urodzin skrywana dotąd tajemnica rodzinna wychodzi na jaw, a zdruzgotanej Alex cały świat staje na g...