ROZDZIAŁ 83

74 3 0
                                    


ROZDZIAŁ

LXXXIII



Zaczęło sięściemniać, a Alex z Jack'iem siedzieli na balkonie i popijali kawę.Kiedy Alex skończyła mówić zapadła długa, niezręczna cisza. Wkońcu się odezwała.

-Powiesz coś? - spytała

-To, że nie umiesz stać się przywódczynią nie znaczy, że jesteś zła. - odparł po chwili zastanowienia.

-Oni na mnie liczą. Jestem ich nadzieją, a mimo to rzuciłam wszystko i wyjechałam. Jestem egoistką...

-Nie mów tak. Masz prawo żyć jak chcesz. - przytulił mnie. Nie widziałam już lęku w jego oczach.

-Tam w samolocie... - zawahałam się, ale musiałam wyrzucić to z sienie. - ... widziałam kogoś.

-Kogo? Doriana? Jeśli tan skurwiel chociaż cię tknie...

-Nie. - przerwałam mu. - Widziałam Agnes.

-Przyjechała to za tobą? Może chce mieć cię na oku, abyś nie zrobiła czegoś głupiego. - podsunął.

-Ona... - głos mi się załamał. - Ona...

-Co się dzieje? - był zaniepokojony.

-Zna się na czarach jak nikt, ma wielką moc. Ale nie pomogła utrzymać samolotu. Nie pomogła uratować tych ludzi. - Do oczu Alex cisnęły się łzy. - Jest moją rodziną. W pewnym sensie zastępowała mi matkę. Jak można być tak nieczułym i patrzeć na to wszystko, na zbliżającą się katastrofę bez najmniejszego uczucia obowiązku, skoro wie się, że można pomóc.

-Nie płacz. - wyszeptał – ten wyjazd nie był chyba najlepszym pomysłem. Jutro odwiozę cie do domu, do Miami. - zaproponował.

-Chcę zobaczyć się z Anną. - przyznała i poczuła jak oczy jej się zamykają. Po chwili znalazła się w ramionach Jack'a niosącego ją do sypialni. Położył ją na miękkim łóżku i wziął sobie jedną poduszkę ruszając w stronę salonu.

-Gdzie idziesz? - wyszeptała zaspana.

-Na kanapę. - odparł obojętnie.

-Możesz spać ze mną. - powiedziała, a w jego oczach pojawiły się wątpliwości. - Obiecuję, że nie będę się do ciebie przystawiać. - powiedziała, a Jack się zaśmiał.

-Dobrze. - po chwili leżeli już obok siebie, pogrążeni w śnie.

PIĄTY ŻYWIOŁ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz