ROZDZIAŁ 34

104 5 0
                                    


ROZDZIAŁ

XXXIV


Kiedy Alex jechałana cmentarz Była już całkiem ciemno. Niebo było pochmurne iciemne, jakby smutne. Alex zaparkowała, przy nieoświetlonymcmentarzu i wraz z babcią poszła w stronę mieniącego siępłomieniami świec grobu Lei. Przy grobie stała Azra ze świecą wdłoniach, a ciemny płomień, oświetlał jej smutną, bladą twarz.Pani Isabella wyciągnęła z torebki dobrze znaną już Alex świecęi podała ją wnuczce, sama biorąc taką samą. Zapaliła swojąjednym spojrzeniem i nakazała nastolatce zrobić to samo. Dziewczynapodeszła do przyjaciółki i kiwnęła głową na powitanie.Panowała całkowita cisza. Tak nieprzenikniona jak czarna dziuragdzieś tam w kosmosie. Pani Isabella wyjęła z torby białąszałwię, duży Peridot, jakiś proszek mieniący się w świetlenocy, 6 białych, nowych świec i księgę oprawioną w czerwonejskórze. Babka podpaliła szałwię która zaczęła intensywniedymić. Zaczęła otaczać grób, odymiając go równocześnie. Gdycałe zioło spłonęło babcia Alex narysowała wokół pochówkaLei koło, nieznanym Alex proszkiem który przywiozła i ustawiła najego linii 6 świec, również otaczając każdą po kolei okręgiemz proszku. Na nagrobku położyła zielony kamień szlachetny iuklękła otwierając księgę.

-Rozpocznijmy. - powiedziała w głos Isabella, a jej głos odbił się echem od nagrobków i ruszył bezbrzeżnym pustkowiem tworząc mroczną atmosferę. Po plecach Alex przeleciał nieoczekiwany dreszcz przerażenia. W okół niej, na całej powierzchni cmentarza zapaliły się pojedyncze płomienie oświetlając, zimne, mroczne i wysuszone z emocji twarze. W nieprzebytej głębi ciemności nocy, dziewczyna nie zauważyła porozrzucanych w oddali grobu Lei członków sabatu, ubranych na czarno czarodziei i czarownice ukryte w mroku. Teraz stali równie niewzruszeni, a czerwony, piekielny płomień świec, niewyraźnie obmywał niepewne rysy twarzy, każdej zjawy. Bo tak Alex o nich myślała. Jak o zjawach sennych, które nieprawdziwe pojawiają się jednak w koszmarach . Z zamyślenia wyrwał ją trzepot skrzydeł ogromnego, czarnego kruka. Ptaszysko przysiadło na ramieniu Azry, jednak ta ani drgnęła. Przez cały ten czas babka Alex odczytywała słowa rytualne po łacinie. Nastolatka spojrzała w dół i zobaczyła, że o jej nogę ociera się Esra. Oczy kotki wydawały się odbijać blask Peridotu. Nagle kamień zaświecił intensywnym oślepiającym blaskiem. Cmentarz zasnuła gęsta, biała mgła. Alex wzdrygnęła się. Zrobiło się zimno. Nagle poczuła obecność wielu osób. O wiele więcej niż przebywało na cmentarzu. Czuła wszystkich zmarłych. Dusze wszystkich pochowanych tam uniosły się nad ziemie i otoczyły ich swą zimną, niewidzialną aurą. Czuła się osaczona.. Czuła lęk. Czuła się po prostu źle. Wątpiła w to czy powinna tam być. Zerwał się silny wiatr. Ziemia zaczęła drgać. Niebo zachmurzyło się całkiem i zaczął padać gesty deszcz, jednak świece nie zgasły. W końcu koło narysowane proszkiem zapłonęło. Alex zdziwiło to, jednak zanim zdążyła się nad tym zastanowić uderzyła ją fala nagłego gorąca. Poczuła euforię i poczucie bezpieczeństwa. Wypełniła ją moc. Zorientowała się, że ma zamknięte oczy. Otworzyła je i zobaczyła, że mgła znikła, świece zgasły, wiatr ustał, ziemia uspokoiła się, a chmury zostały rozproszone, deszcz nie padał. Zaczęło się rozjaśniać. Zjawy ubrały swe kaptury i w milczeniu odeszły. Azra również poszła w stronę wyjścia. Babcia Alex podniosła się i powiedziała. - wracajmy do domu. Musisz się wyspać. - i uśmiechnęła się.


Kiedy wyszły zaogrodzenie cmentarza, Alex była cała przemoczona. Podobnie jak jejbabcia, jednak poza terenem placu trupów było całkiem sucho, jakbydeszcz tam nie sięgną. Alex zrozumiała co musiało się tam wtedywydarzyć. Świece symbolizowały ogień, deszcz wodę, wiatrpowietrze, a delikatne trzęsienie żywioł ziemi. Mgła była jakzasłona dymna odcinająca dostęp do rzeczywistości, a duszeumarłych to struże pilnujący tych żywiołów wezwanych nie z tegoświata. Czym jednak była ta moc wypełniająca ją pod koniec? Tasiła? Alex tego nie wiedziała, ale gdy poczuła tą euforięwiedziała już czym jest płynąca w niej moc pokoleń i wiedziałarównież że może wszystko, bo ma tyle siły. A sabat był dla niejjak rodzina. Bała się ich i nie znała, ale czuła przy nichbezpieczeństwo. Wiedziała, że zawsze jej pomogą. Dojechały dodomu.

-Weź kąpiel w ciepłej wodzie, żebyś się nie rozchorowała. Jesteś cała przemoczona. - powiedziała ciepło babcia do wnuczki.

-Ty też. - uśmiechnęła się Alex.

-Mnie już nic nie będzie. - powiedziała.

-Dlaczego to ty odprawiałaś ceremonię? - spytała dziewczyna nagle się odwracając jakby sobie coś przypomniała.

-Jako najstarsza, żyjąca potomkini Agnes jestem kapłanką. - uśmiechnęła się.

-Wydawało mi się, że na cmentarzu była Esra. - dodała Alex i ruszyła w stronę wejścia.

-Ona wróci do domu. - wymamrotała pod nosem Isabella.

PIĄTY ŻYWIOŁ (zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz