Prolog

247 5 1
                                    

Gdy świat miał swój początek, cienka linia oddzielała to, co ludzkie od tego, co Boskie. Gatunki mieszały się między sobą, dając początek czemuś nowemu, dotąd nie znanemu.
Gdy Lucyfer rozpoczął swój bunt, Bóg oddzielił świat ludzi od Nieba tak, by istniały osobno.
Na ziemi pozostały jednak hybrydy, niepasujące ani do jednego, ani do drugiego świata.
Nauczyły się żyć wśród ludzi, jako im równi, ucząc się ich zwyczajów i naśladując ich sposób bycia.
Od tego czasu minęło pięć tysięcy lat.
...................................................................................

- Nie wstawaj - powiedziała dziewczyna, a ja nie mogłam jej odpowiedzieć, ponieważ moje usta nie chciały się otworzyć - Kiedy się obudzisz, zważaj na dźwięki, one są twoimi przyjaciółmi.
Po tych słowach dziewczyna się rozpadła, a ja się obudziłam. Stała nade mną moja mama, która jak zwykle budziła mnie, by jechać do szkoły.

- Ciężko było cię obudzić, Vialle. Wstawaj, bo się spóźnimy. Czekam w kuchni.

Szybko założyłam czarne rurki i bluzę mojego ulubionego zespołu. Pobiegłam zjeść śniadanie. Mama zrobiła naleśniki polane syropem klonowym. Wyjątkowo udało mi się zjeść je wszystkie w mniej niż 10 minut.
- Weź zwolnij, bo się jeszcze pobrudzisz - śmiał się ze mnie Adam, który był moim starszym o rok bratem.
Cała szkoła uważała, że nie jesteśmy rodzeństwem, ponieważ ja byłam ta cicha, a on znał wszystkich i przynajmniej połowa dziewczyn się w nim podkochiwała. Miały rację, bo gdyby nie to, że byłam jego siostrą, to też byłby moim crushem. Był muskularnym brunetem o idealnej twarzy, miał oczy o kolorze głębokiego błękitu. Posiadał własny, szkolny zespół i miał ze wszystkiego szóstki, a nawet biegle mówił w czterech językach. Natomiast ja byłam drobną brunetką, która chodziła w zdecydowanie za dużych bluzach i pierwszych lepszych spodniach. Nigdy nawet nie malowałam się. Mimo, że całymi dniami się uczyłam, nie udawało mi się dostać nawet czwórki.

Poszłam z mamą do samochodu, a Adam dalej jadł śniadanie. Nigdy z nami nie jeździł, ponieważ on i jego koledzy jeździli autobusem.

- Uważaj! - krzyknęłam, ponieważ przed auto wyskoczyła dziewczyna z mojego snu i gdyby nie ja, mama by ją przejechała. Wykręciła kierownicę i usłyszałyśmy głośne trąbienie. Dostrzegłyśmy ogromny samochód dostawczy, krzyknęłam, ale mama nie mogła nic zrobić, była jakby sparaliżowana. Trąbienie stało się jeszcze głośniejsze, zamknęłam oczy. Poczułam silne uderzenie i wszystko stało się czarne.

Naznaczeni: WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz