Pov Ellie
Byłam przerażona. W ciągu tak krótkiego czasu, zdążyłam znajdować się w tym stanie już dwa razy. Miałam tego serdecznie dosyć. Ostatnio nie mieliśmy za dużo szczęścia. Nie potrzebowałam więcej wrażeń. Najpierw atak, potem to. Mogłam im jedynie podziękować za to, że przerwali nam kłótnie, która nie zmierzała w dobrą stronę. Niewiele brakowało, żebym wybuchła. Vialle zachowywała się irracjonalnie. Nie poznawałam jej. To nie była przyjaciółka, którą kochałam, ale zupełnie obcy człowiek. Zupełnie nie wiedziałam dlaczego.Kiedy chłopcy w czarnych bluzach, stanęli przed nami, mój nastrój diametralnie się zmienił. Od wręcz morderczego, do bardzo przestraszonego. Nogi miałam jak z waty. Ledwo mogłam zapytać się, czego chcieli. Wywiązała się krótka rozmowa, w której zaczęli nam grozić, Normalka, dzień jak co dzień. Bałam się o nas. Gorączkowo szukałam w głowie jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Niestety mózg nie chciał współpracować. Próbowałam nawiązać kontakt wzrokowy z Aleksem, albo Vialle. Oboje byli za bardzo skupieni na napastnikach, żeby to zauważyć. Nim zdążyłam zmusić swoje ciało do jakiegokolwiek ruchu, jeden z nich przeszedł już do działania. Jego pięść leciała prosto na… Nie byłam w stanie określić, gdzie dokładnie. Wszystko działo się tak szybko. Stałam przygotowana na ból, wywołany przez cios, jednak nie nadszedł. Zobaczyłam za to skulonego na ziemi Aleksa. Cholera! Dlaczego on?
- Nie! – krzyknęłam.
Nagle odzyskałam władzę w nogach. Widziałam, jak chłopak, który uderzył Aleksa zamierza się do kopnięcia. Nie wiedziałam jak, ale trafiłam go kolanem w krocze. Byłam na nich taka zła. Napastnik zgiął się pod wpływem ciosu i trochę odsunął. Od razu uklęknęłam przy przyjacielu i próbowałam oderwać jego ręce, które były przyciśnięte do żeber.
- Alex, proszę Cię – mówiłam do niego, drżącym głosem.
Nie był w stanie mi odpowiedzieć. Jęczał cicho z bólu. Serce mi się krajało, kiedy to widziałam. Położyłam sobie jego głowę na moich kolanach. Miałam nadzieję, że w ten sposób będzie mi łatwiej się z nim porozumieć. Musiał przestać skupiać swoją uwagę na bólu. Chwilową ciszę, jaka zapadła po moim ciosie, przerwała Vialle:
- Chłopaki! No co wy? Przeproście Ellie i Aleksa za wasze zachowanie – powiedziała do naszych napastników.
Na chwilę mnie zamurowało. To byli jej koledzy?! W jakim ona towarzystwie zaczęła się obracać? Nie dziwne, że taka się stała. Spojrzałam na nich spode łba.
- Fakt, przepraszamy. Głupio wyszło – powiedział chłopak, stojący najdalej od nas. – Chodź Vialle, musimy porozmawiać.
To była tak absurdalna sytuacja. Kto normalny przechodzi ulicą i uderza kogoś bez powodu?! Odpowiedź Vialle rozczarowała mnie tak, że już bardziej w tamtym momencie się nie dało.
- Dobrze. Dacie sobie radę? – zwróciła się do mnie.
- Jasne – warknęłam.
Po chwili Vialle i jej koledzy zniknęli za rogiem. Skupiłam się spowrotem na Aleksie. Nadal trzymał się za żebra, jednak patrzył na mnie. W jego spojrzeniu widziałam ból, ale nie tylko od prawdopodobnie złamanych żeber. Najprawdopodobniej w moich oczach widać było to samo. Chyba straciliśmy przyjaciółkę.
- Alex, musimy dojść do mojego domu – powiedziałam, głaszcząc jego głowę. – To tylko chwila drogi stąd.
Wziął głęboki oddech, po którym jego twarz wykrzywiła się w głębszym bólu. Pomogłam mu wstać z ziemi, co było dosyć trudnym zadaniem. Nie byłam aż tak silna, żeby móc go zanieść. Musieliśmy sobie poradzić w inny sposób. Alex oplutł ręce wokół mojej szyi i oparł się częściowo swoim ciężarem. Przy pierwszych krokach prawie się przewróciliśmy. Bardzo wolnym krokiem, udało nam się dojść do mojego domu. Najgorsze były schody, z których prawie spadliśmy. Udało nam się wejść do domu.
- Jestem! – krzyknęłam w przestrzeń.
- Dobra! – odkrzyknął Dan.
Na szczęście był na górze. Tylko, żeby nie postanowił zejść na dół. Zaprowadziłam Aleksa na kanapę w salonie. Pomogłam mu się położyć i powiedziałam, że zaraz przyjdę. Pobiegłam do łazienki po apteczkę i wróciłam do pomieszczenia, którym znajdował się przyjaciel. Stanęłam nad nim.
- Podnieś ręce – powiedziałam, chcąc zdjąć mu koszulkę.
- Nie – zaprotestował cicho.
- Alex, muszę zobaczyć co się stało.
Pokręcił głową.
- Dam sobie sam radę.
Uniosłam brwi. Widać właśnie było jak sobie sam radził. Nie był w stanie prawie iść.
- Nie gadaj głupot i pomóż mi zdjąć tę koszulkę – odparłam rozdrażniona.
Im dłużej to trwa, tym gorzej dla niego. W końcu dał za wygraną i pozwolił zdjąć sobie ubranie. Od razu rzuciło mi się w oczy jedno miejsce. Było całe spuchnięte i czerwone. Widok był okropny. Albo mi się wydawało, albo miał parę złamanych.
- Od czego to, Alex? – zapytałam, przenosząc spojrzenie na jego oczy.
Wiedział, że nie chodziło tylko o tę sytuację. Patrzył na swoje żebra nic nie mówiąc. Położyłam rękę na jego ręce i ścisnęłam.
- Powiedz mi, proszę.
Przez chwilę nic się nie odzywał. W tym czasie zastanawiałam się, co mogłabym poradzić na te żebra, ale stwierdziłam, że trzeba jechać z tym do szpitala.
- Mój ojciec ma swoje metody wychowawcze. To on mi to zrobił. I nie, nie znęca się nade mną, ani nic z tych rzeczy. Po prostu taki już jest, to ma związek z jego pracą. Nie winię go za to. On jest naprawdę w porządku.
Słuchałam tego oniemiała. Nie wiedziałam, co o tym sądzić. Przecież to przemoc w rodzinie. Jednak skoro on tego tak nie postrzegał… Nie byłam w takiej sytuacji, więc trudno mi było to zrozumieć. Od jakiegoś czasu coś podejrzewałam, jednak nie byłam w stu procentach pewna. Albo nie chciałam w to wierzyć. Ostatnio ciągle dowiadywałam się, o różnych tajemnicach. Nie miałam o to pretensji, doceniałam to, że najbliżsi mi ufają, ale tego zrobiło się dużo. Nie miałam zamiaru nikomu ich wygadać przy pierwszej, lepszej okazji. Nie byłam taka.
![](https://img.wattpad.com/cover/168132416-288-k13643.jpg)
CZYTASZ
Naznaczeni: Widząca
FantasiVialle jest zwyczajną dziewczyną, która w wyniku tragicznego wypadku staje się świadkiem niewytłumaczalnych zdarzeń. Czy to możliwe, by mogła posiadać nadnaturalne zdolności, czy to tylko trauma i szok po wypadku mącą jej w głowie? A może świat je...