Rozdział 77 Koniec sekretów

9 1 0
                                    

Pov Aleksa
Przeprowadziłem z Ellie długą dyskusję na temat tego, czy powinniśmy powiedzieć Danowi i Chrisowi o mocach i Sekcie. Doszliśmy do wniosku, że nie mamy wyjścia: nie uda nam się dłużej udawać. Chłopcy nie wierzyli już w nasze wymówki, czemu trudno się dziwić. Poza tym Oliver przekonał mnie, że chłopcom nie grozi żadne realne niebezpieczeństwo. W takim razie nie było sensu dłużej kłamać i cierpieć. Mogliśmy im po prostu powiedzieć i zakończyć ten cyrk. Jakkolwiek będzie to trudne i niezwykle żałosne, wyznać im, że jesteśmy jakimiś hybrydami aniołów i ludzi, musieliśmy to zrobić. A im szybciej, tym lepiej. Każda dodatkowa minuta udawania była dla mnie nożem w serce. Nienawidziłem kłamstwa. Nawet najgorsza prawda była lepsza niż oszustwa i manipulacje.
Tylko w jaki sposób powiedzieć chłopakowi i przyjacielowi, że ma się moce nie z tej ziemi?
Na to chyba nie ma dobrego sposobu.
Udaliśmy się do salonu, po drodze upewniając się nawzajem, że naprawdę zamierzamy to zrobić.
- I co, tak po prostu powiemy im, że mamy moce? - spytała Ellie sceptycznie.
- A masz jakiś inny pomysł? - rzuciłem.
- Niestety nie – mruknęła moja przyjaciółka i opadła z westchnieniem na sofę. Dołączyłem do niej po chwili, kładąc sobie poduszkę na kolana. Popatrzyłem na Ellie z zadumą, wciąż trochę wahając się przed zrobieniem tego pierwszego najtrudniejszego kroku.
- Kto ich zawoła? - spytałem po kilku minutach, które przesiedzieliśmy w absolutnej ciszy, patrząc się gdzieś w przestrzeń.
- Ty raczej nie masz tak donośnego głosu, żeby cię usłyszeli – powiedziała Ellie z zadowoleniem.
- A założymy się? - pochyliłem się w jej kierunku. – Potrafię wrzeszczeć tak samo przekonująco jak ty.
- DAN! - krzyknęła Ellie, nie dając mi za bardzo szansy. Automatycznie zakryłem sobie uszy dłońmi, ponieważ moja przyjaciółka miała naprawdę niesamowicie donośny głos. Szczególnie wtedy, gdy nawoływała Dana. Przeciągała zawsze wszystkie samogłoski, przez co krzyk wychodził dłuższy i głośniejszy.
- CO?! - odkrzyknął jej Dan ze swojego pokoju.
- CHOĆ NO TU! - wykrzyczała Ellie. Danowi nie trzeba było powtarzać tego dwukrotnie. Natychomiast porzucił to, co robił i zbiegł do nas na dół. Za nim oczywiście przyszedł Chris, który, jak zaczynałem myśleć, był w pewnym sensie jego cieniem.
- Czego? - spytał uprzejmie Dan, gdy wpadli z Chrisem do salonu.
- Musimy porozmawiać – powiedziała spokojnie Ellie. Nie wyglądała, jakby zamierzała oznajmić im, że mamy moce. Była zrelaksowana i otwarta, ale ja wiedziałem, że to tylko maska, którą sobie narzuciła. Znałem ją zbyt dobrze, żeby się na to nabrać. Przypuszczałem, że nie nabrała na to żadnego z nas.
- Oczywiście – powiedział natychmiast Dan, znacząco zmieniając ton. Spojrzał na mnie przelotnie, chcąc się chyba upewnić, czy to będzie rozmowa, na którą czekał. Nieznacznie kiwnąłem mu głową, przez co chłopak delikatnie się rozpromienił. Wiedziałem, że nie mógł się doczekać, aż opowiemy mu o swoim problemach.
Zrobiliśmy chłopcom miejsce na kanapie, żeby mogli wygodnie siedzieć, w czasie gdy my będziemy snuć swoją dziwaczną opowieść.
- To, co wam powiemy, może wydać się wam… - zaczęła spokojnie Ellie. - Nieco… Nieprawdopodobne.
- Nawet bardzo nieprawdopodobne – dodałem, siadając na stoliku przed kanapą. Chciałem widzieć miny Chrisa i Dana, gdy już się dowiedzą całej prawdy.
- Po prostu to powiedzcie – Chris machnął ręką. - Słyszałem już różne dziwne rzeczy.
- Pomożemy wam, nieważne co nam powiecie – zapewnił nas Dan. Zerknąłem na Ellie, licząc na jakiś znak, kto pierwszy ma zacząć: ona, czy ja?
- Zapewne zauważyliście, że ostatnio tak jakby was unikamy – zaczęła Ellie, siląc się na pogodny ton. Wyraźnie widziałem napięcie w jej ramionach, zdradzające, że tak samo jak ja, boi się wyznać chłopakom prawdę. W końcu kto uwierzyłby w tak dziwaczną historię? Moce? Anioły? Serio?
- No trudno było nie zauważyć – mruknął Chris. - Nie kleiłaś się do mnie tak jak zazwyczaj.
- Może po prostu nie zauważyłeś momentu, kiedy przestałeś mi się podobać – dogryzła mu Ellie.
- Więc przyznajesz, że ci się podobałem? - odparował Chris z szerokim uśmiechem.
- Uspokójcie się – złajał ich łagodnie Dan. - To jest poważna rozmowa. Poflirtujecie sobie później.
- Mamy moce – powiedziałem szybko, korzystając z chwili całkowitej ciszy. Sam nie wiem, czemu to z siebie wyrzuciłem, ale gdy już to powiedziałem, poczułem dziwną ulgę. Stało się. Nie cofnie się już tego.
- Alex! - syknęła Ellie – To chyba nie miało się odbyć tak prosto z mostu!
- Dobra, dobra – Dan uniósł dłonie w geście kapitulacji. - Koniec żartów, pora na powagę. Dlaczego nas unikaliście przez dobry tydzień? Jakby… To się stało tak nagle. Nie chcieliście nam nic powiedzieć, zamykaliście się w sypialni Ellie. Ciężko nie zauważyć, że coś jest nie tak. Powiecie nam w końcu o co chodzi?
- Mamy moce – powtórzyłem, patrząc uważnie na Dana. Mój chłopak spiorunował mnie wzrokiem, co trochę mnie zaskoczyło.
- Alex, bądź poważny – rzucił, przenosząc wzrok na Ellie. - Dowiemy się w końcu o co chodzi, czy nie?
- Alex już powiedział o co chodzi – powiedziała zadziwiająco łagodnie Ellie. - Wiem, że prawdopodobnie nam nie uwierzycie, więc zdecydowaliśmy się wam pokazać.
- Pokazać co? - Chris pochylił się lekko do przodu, jakby zamierzał chłonąć każde słowo mojej przyjaciółki.
- Moce – powtórzyłem to słowo już po raz trzeci w tej konwersacji.
- Boże, serio?! - zdenerwował się Dan. - Ja tu przyszedłem oczekując poważnej rozmowy o poważnych problemach, a wy tu sobie robicie żarty. Mam tego dosyć. Byłem cierpliwy, ale do czasu. Natychmiast powiecie, co się z wami dzieje albo pójdę na górę i to się skończy.
- Dan… - spojrzałem na niego ze zdumieniem. Nigdy się tak nie zachowywał. Rozumiałem jego frustrację, ale nie oczekiwałem takich nerwów. Nie do końca wiedziałem jak poradzić sobie z takim Danem.
- Dan – przedrzeźnił mnie piskliwie Dan. Rzuciłem mu spojrzenie pełne wyrzutu. Nie przejął się tym zbytnio.
- Powiemy ci o co chodzi – powiedziałem łagodnie, starając się jakoś go uspokoić. Wyglądał na naprawdę wkurzonego. Tak szybko przeszedł z jednego nastroju w drugi, że nawet tego nie zauważyłem. Chris przyglądał się przyjacielowi z mieszaniną zdziwienia i zaciekawienia, natomiast Ellie po prostu śledziła rozwój wypadków.
- Mam, cholera, nadzieję, że powiecie – warknął Dan. - Mam już dosyć waszego dziecinnego zachowania. Naprawdę, to jest żałosne.
- Ej, pohamuj się trochę – rzuciłem. - Nie ma powodu do zdenerwowania.
- A moim zdaniem mam do tego wiele powodów – powiedział Dan, patrząc prosto na mnie. Nie miałem pojęcia jak miałbym zinterpretować to spojrzenie. Odwróciłem wzrok.
- Co się z tobą dzieje? - spytałem go cicho, choć wiedziałem, że reszta i tak nas usłyszy.
- Co się z tobą dzieje? - przedrzeźnił mnie znowu Dan. Miałem tego całkowicie dosyć. Próbowałem z nim normalnie rozmawiać, a on bez żadnego powodu źle mnie traktował. Przed chwilą był spokojny, nagle zrobił się wściekły. Bez sensu.
- Dan, serio, o co ci chodzi? - rzucił Chris, patrząc Danowi w oczy. - Przyszliśmy tu, żeby Alex i Ellie zwierzyli nam się ze swoich problemów. Może łaskawie im to umożliwisz, zamiast ich atakować?
- Ja ich atakuje?! - zdenerwował się Dan. - To oni zachowują się jak żałosne dzieci, którymi zresztą są.
- Co, proszę?! - warknęła Ellie, podrywając się z kanapy. - Świetnie, Dan. Pokazałeś teraz klasę. Pogratuluj sobie, o niczym z wami nie porozmawiamy. Zapomnij, że o czymkolwiek się dowiesz. W końcu nie powinny cię interesować żałosne problemy żałosnych dzieci.
Ellie podeszła do mnie i pociągnęła mnie w stronę drzwi. Nie stawiałem oporu, ponieważ całkowicie się z nią zgadzałem. Dan zachowywał się okropnie, zupełnie jak nie on. Nawet ja nie zamierzałem z nim rozmawiać, dopóki się nie uspokoi. I nie przeprosi. To naprawdę niemiłe, gdy ktoś cię przedrzeźnia. Takie zachowanie przystoi przedszkolakowi, ale nie prawie dorosłemu chłopakowi.
- Dobra, koniec tego – Chris podniósł się i wyminął nas, zagradzając nam drogę do drzwi. - Pohamujcie swoje emocje. Wszyscy. W tej chwili cała wasza trójka zachowuje się nielogicznie. Spotkaliśmy się tu, żeby rozwiązać problem, a obrażaniem się nic nie osiągniemy. Uspokójcie się i usiądźcie, po czym obgadamy sprawę. Rozumiemy się?
- Nie będę rozmawiała z Danem, który jest palantem – oznajmiła Ellie, krzyżując ramiona na piersi.
- Faktycznie, jest – zgodził się Chris, mierząc Dana nieustępliwym wzrokiem. - Dan, przeproś Ellie i Aleksa. Zachowałeś się właśnie jak typowy fiut.
- Nie zachowałem się jak żaden fiut – odparł Dan.
- Wiesz, że tak – Chris stanął przed nim i położył mu ręce na ramionach. Dan niechętnie spojrzał na niego, po czym chwilę mierzyli się wzrokiem. Po chwili mój chłopak kiwnął głową, jakby właśnie przeprowadzili jakąś rozmowę w myślach.
- Dobra, masz rację – powiedział cicho Dan.
- Czekamy, palancie – rzuciła Ellie, nie pozwalając mi wrócić na miejsce.
- Przepraszam, okej? - Dan wstał i uniósł dłonie w geście kapitulacji – Zachowałem się nielogicznie i złośliwie. Przepraszam.
- Wybaczasz mu? - zwróciła się mnie Ellie. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
- Ja?
- No a kto? - Ellie rozłożyła ręce. - To dla ciebie Dan był okropny. Debil z niego.
- Nic nie zrobił – powiedziałem spokojnie. - A ty mu wybaczasz?
- Zależy od ciebie – Ellie spojrzała mi prosto w oczy.
- Jasne, że wybaczamy – oznajmiłem wszem i wobec.
- No i pięknie, mamy happy end – rzucił Chris, rozsiadając się na kanapie. - Widzicie? Wystarczy trochę stoickiego spokoju i od razu dochodzimy do porozumienia.
- Ty jesteś jakimś cholernym królem stoicyzmu – powiedziała Ellie, ułaskawiona przeprosinami Dana.
- Ktoś musi być dorosłym pośród dzieci – Chris wzruszył ramionami.
- Jeszcze raz przepraszam – powiedział nagle Dan. Spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem – Zachowałem się tak, a nie inaczej, bo bardzo się o was martwię. Naprawdę nie mam pojęcia co się dzieje i strasznie chciałbym to wiedzieć. Głównie po to, żeby wam pomóc. Nie jesteście sami, z czymkolwiek się mierzycie. Dlatego tak zależy mi na tym, żeby w końcu się dowiedzieć, dlaczego od tygodnia nas unikacie. Tęsknię za wami.
- My za wami też – powiedziałem całkowicie rozczulony słowami Dana.
- Powiecie nam, co się dzieje? - spytał Dan bardzo łagodnie. Nabrałem gwałtownej ochoty, żeby go przytulić.
- Po twoim występie wiemy już, że nam nie uwierzycie – zauważyła Ellie. - Tak czy siak, musimy wam powiedzieć. Unikamy was, ponieważ jesteśmy w Sekcie.
- W…sekcie? - wyksztusił Chris, patrząc na nas z niedowierzaniem. Dan otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- Żartujecie sobie, czy jesteście całkowicie poważni? - spytał głucho Dan.
- Jesteśmy poważni – powiedziałem spokojnie. - Widzisz przecież, że mówimy poważnie. Jesteśmy w Sekcie.
- Jezus Maria – jęknął Chris. - Spodziewałem się problemu w stylu: nauczycielka postawiła mi jedynkę bez powodu. Albo: ktoś dokucza mi w szkole.
- Jesteście w Sekcie?! - wybuchnął Dan. Wyglądał na przerażonego – Ale jakiej?! Religijnej?!
- W pewnym sensie tak – powiedziała Ellie ze spokojem. - Ale jednak nie do końca.
- Czy… - Chris ważył słowa, jakby nie chciał wypowiedzieć na głos tego, co miał do powiedzenia. - Czy wy zostaliście satanistami…?
- Nie – pokręciłem głową. - Jesteśmy po stronie Boga.
- Bogu dzięki – mruknął Chris. - Chociaż tyle.
- Czy… Jesteście tam dobrowolnie? - spytał Dan szeptem, jakby ktoś niepowołany miał go usłyszeć.
- Tak – Ellie kiwnęła głową. - Wstąpiliśmy tam z własnej woli. I zanim się przerazicie: nie, nie mordujemy dzieci ani zwierząt.
- Przynajmniej tyle – rzucił ponuro Chris.
- Cholera – zaklął Dan, wstając z kanapy i siadając obok mnie na stole. - Jak do tego doszło? Dlaczego się na to zdecydowaliście? Dlaczego nam nie powiedzieliście? Boże, co wyście zrobili!
- Dan – położyłem mu dłoń na kolanie. - To nie tak jak myślisz. To nie jest Sekta w twoim znaczeniu tego słowa. To bardziej… Organizacja.
- Tak wam powiedzieli? - zakpił Chris, zaczynając chodzić nerwowo po pokoju. Już świrowali, a przecież nie powiedzieliśmy im nawet jednej ósmej całej historii.
- Chodzi o to, że ta organizacja to taki dom pomocy dla osób takich jak ja i Alex – wyjaśniła Ellie.
- Czyli jakich? - spytali jednocześnie Dan i Chris.
- Czyli takich, którzy nie są do końca ludźmi.
- Boże, w co wy się wplątaliście? - Dan ukrył twarz w dłoniach.
- W nic – zapewniłem go, obejmując go jedną ręką. - To nie jest nic złego, Dan. Wiem, że to brzmi przerażająco, ale takie nie jest. To historia bardzo nieprawdopodobna, ale prawdziwa. My też na początku nie mogliśmy w to uwierzyć.
- Oni wami manipulują! - sfrustrował się Chris. - Musimy was stamtąd wyciągnąć i to jak najszybciej!

Naznaczeni: WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz