Rozdział 20 Same kłamstwa

51 3 0
                                    

Odkąd pamiętałam mieliśmy ustaloną kolejność siedzenia w kinie. Ellie po środku, po jej prawej Alex, po jej lewej ja. Teraz jednak ten nowy Chris wepchnął się przede mnie i nawet nie przeprosił, natomiast Dan dość ostro oznajmił mi, gdzie nie wolno mi usiąść. Poczułam się zraniona, choć należało mi się to po tym, co powiedziałam. Zrozumiałabym, gdyby to moi przyjaciele byli dla mnie niemili, ale ani nowy chłopak, ani brat Ellie nie mieli podstaw, by tak mnie traktować. O ile Christa nie znałam wcale, tak Dan zawsze był dla mnie miły. No, może nie jakoś przesadnie, ponieważ traktował nas, przyjaciół Ellie, jak powietrze, ale nigdy nie był chamski.
Patrząc na Aleksa dostrzegłam, że zrobiłam coś gorszego, niż przypuszczałam. Tylko my wiedziałyśmy o jego orientacji, zaufał nam, a ja wszystko wygadałam. Musiał myśleć o mnie jak najgorzej. Bałam się, że tak łatwo mi nie wybaczy. Jak ja sama mam sobie to wybaczyć? Złamałam czyjeś zaufanie i zachowałam się jak dwulicowa idiotka. Mój przyjaciel nic mi nie powiedział, ale nie spojrzał na mnie ani razu, co wróżyło bardzo źle. Alex nie był typem człowieka, który kłóci się i robi wyrzuty. Gdy kłóciliśmy się w dzieciństwie, po prostu odchodził i nie odzywał się do mnie, ale nigdy nie było aż tak źle, by nie mógł na mnie spojrzeć.
A Ellie? Nigdy nie kłóciłam się z Ellie. Nasz sprzeczki trwały zazwyczaj po kilka minut i kończyły się porozumieniem. Teraz jednak moja przyjaciółka tak się zirytowała, że nie tylko przestała się do mnie odzywać, ale też mnie uderzyła! Siarczysty policzek, który mi wymierzyła, był prosty i celny, jakby trenowała uderzenia. Zabolało, ale w pełni mi się to wszystko należało. Byłam nawet zadowolona, że to zrobiła. Powiedziałam o niej totalne bzdury, rzeczy, które nie miały nawet cienia pokrycia w prawdziwym życiu. Nie wiem skąd mi się to wzięło. Moja przyjaciółka nie była typem flirciarki i podrywaczki a chłopaka miała tylko raz w życiu w gimnazjum.
Miałam świadomość, że zachowałam się jak kretynka. Wiedziałam też, że przyjaciele mi wybaczą, ale nigdy nie zapomną.
I tak wylądowałam w kinie, siedząc w najbardziej żałosnym położeniu - między bratem a crushem. Właściwie nie byłam pewna, czy Nate jest moim crushem, ale dopuściłam do siebie taką możliwość. Słyszałam ciągłe szepty i śmiechy po mojej lewej stronie, co oznaczało, że Alex i Ellie świetnie się bawią. I ja mogłam teraz bawić się z nimi, gdybym nie zrobiła tego, co zrobiłam. Dan przechylał się w lewo i wymieniał jakieś zabawne uwagi z Chrisem. Moi przyjaciele spoglądali na siebie z rozbawieniem, po czym towarzystwo podzieliło się na dwa fronty. Chris rozmawiał z Ellie, Dan z Aleksem, co było dość dziwnym zjawiskiem. Dan traktował nas czasem jak dzieci i nie rozmawiał z nami. Nigdy.
Przyszło mi do głowy, że jeśli Aleksowi podobał się Dan, a ja powiedziałam te wszystkie rzeczy... Ale przecież Daniel nie mógł być gejem. Byłam tego równie pewna, co tego, że widzę dźwięki i potrafię nimi sterować.
Właśnie, dźwięki. Boże, czy to można jakoś wyłączyć? Siedzenie w kinie stało się dla mnie katorgą już chwilę po tym, jak minęły reklamy i zaczął się seans. Nic z niego nie wiedziałam. Mój mózg skupiał się tylko na miliardach wstęg, wypływających wolno z ekranu, głośników i ludzkich ust. To było straszne. Rozpraszało mnie i doprowadzało do szaleństwa. Wpatrywałam się w podłogę, ponieważ tam dźwięków nie było, ale po kilku minutach zaczął boleć mnie kark.
Rozmyślałam o moim dziwnym darze. Co on mógł oznaczać? Czemu taka byłam? Dlaczego pojawiło się to po śmierci mamy? Miałam tyle pytań, których nie mogłam nikomu zadać! Zastanawiało mnie, czy są na świecie ludzie podobni do mnie? Może ktoś też ma te... Te moce.
Pan Fire. To była dla mnie zagadka. Czułam całą sobą, że z tym człowiekiem jest coś nie tak i ma to jakiś związek z tym, co się ze mną działo. Niemożliwe jest, by ktoś miał tyle zawodów, co on. Po prostu to nierealne.
A ta kobieta o dziwnym imieniu? Sankta Paulina? Pielęgniarka, która zniknęła i o której nikt nie posiadał żadnych informacji? Fire twierdził, że taka osoba nie pracuje w szpitalu. Jeśli mówił prawdę, kim była ta kobieta? Jeśli kłamał, to po co?
- Vialle, ekran jest tam, nie w podłodze - powiedział szeptem Nate. Och, musiał zauważyć, że gapiłam się w podłogę jak przygłup.
- E... - przeszukiwałam głowę w poszukiwaniu jakiegoś usprawiedliwienia - Nie założyłam soczewek i nic nie widzę. Ja...Mam bardzo dużą wadę wzroku.
- Nosisz soczewki? - spytał ze zdziwieniem, a ja pokiwałam szybko głową.
- Tak. Moja wada wzroku jest ogromna i nic nie widzę z ekranu. Tylko plamy - nie miałam pojęcia, jak widzą osoby ze słabym wzrokiem, więc wymyślałam to, co mi się wydawało, że muszą widzieć.
- Rozumiem. Potem opowiem ci, o czym było - odparł. Musiał być naiwny, żeby mi uwierzyć, albo po prostu nie chciał mnie demaskować. Byłam mu ogromnie wdzięczna.
W połowie filmu akcja się zagęściła. Aktorzy krzyczeli i chodzili na głośne imprezy. Dźwięków było tak dużo, że przestałam widzieć wszystko poza nimi. To mnie przeraziło. Czułam, jak zaczynam panikować. Przed oczami miałam plamy różnych kolorów, każdy dźwięk miał inną barwę. Były tak wielkie, było ich tak dużo... Mrugałam, by odpędzić to wszystko, ale bez rezultatu. Próbowałam powtórzyć to, co zrobiłam w szkole przy pani December, ale nie udawało mi się. Ani drgnęły. Serce mi waliło ze strachu. Tego już było za wiele.
Wstałam tak gwałtownie, że zakręciło mi się w głowie. Zwróciłam na siebie uwagę wszystkich, ale nie przejmowałam się tym. Szybko wyszłam z rzędu. Nate coś do mnie mówił, ale nie usłyszałam co. Musiałam stąd wyjść. Prawie nie widziałam schodów przed sobą. Dźwięków było zbyt wiele...
Pobiegłam przed siebie, do drzwi wyjściowych, jak mi się wydawało. Znalazłam się przed salą kinową, gdzie nie było już tyle dźwięków. Jedynie pojedyncze szepty obsługujących kasę biletową kobiet. Czułam, jak wraca mi zdrowy rozsądek. Rozejrzałam się z ulgą. Znów widziałam świat przed sobą. Skierowałam się do toalety, by tam ochłonąć. Źle się czułam, panika jeszcze nie opuściła mojego ciała.
Jeśli nikt mi nie pomoże, do końca życia nie pójdę już do kina.
Z ilu prozaicznych czynności będę musiała zrezygnować?
Pochyliłam się nad umywalką. W toalecie nie było nikogo poza mną, co mnie ucieszyło. Spojrzałam na siebie w lustrze. Byłam blada, jakbym miała zemdleć. Obmyłam twarz wodą, zmywając sobie jednocześnie makijaż, ale o to nie dbałam. Oparłam czoło o lustro, starając się uspokoić.
Drzwi otworzyły się tak gwałtownie, że podskoczyłam. Złapałam się automatycznie za serce, jakbym pilnowała, by nie wyleciało mi z piersi.
Na szczęście był to tylko Nate. Błyskawicznie uświadomiłam sobie, że nie mam już makijażu na twarzy. Nagle zawstydzona odwróciłam się do umywalek.
- Nie chciałem cię przestraszyć - powiedział i podszedł do mnie. Boże, niech tylko nie patrzy mi na twarz.
- Nic nie szkodzi - wykrztusiłam.
- Co się stało, Vialle? Źle się czujesz? - był tak blisko mnie, jakby chciał mnie złapać, gdybym upadła. Nie zamierzałam upadać.
- Nie, po prostu... Źle się poczułam, ale już mi przeszło - wyjąkałam i odsunęłam się od niego. Zrobił krok ku mnie, jak cień.
- Co ci było? - dociekał - Wybiegłaś tak nagle, a teraz jesteś blada jak trup. Wyglądałaś na przerażoną.
- Po prostu zachciało mi się wymiotować i bałam się, że zwymiotuję publicznie - skłamałam, nie mogąc spojrzeć w te jego błękitne oczy.
- Rozumiem. Na pewno teraz ci lepiej? - upewnił się Nate, patrząc na mnie uważnie.
- Tak, już mi przeszło - zapewniłam go, czując dziwne ciepło w sercu na myśl, że tak się o mnie martwił. I wybiegł za mną, jako jedyny. Posmutniałam, bo uświadomiłam sobie, że Alex i Ellie nie poszli za mną.
- Wracamy na salę?
- Nie! - odparłam trochę zbyt gwałtownie - Ja... Pokłóciłam się z przyjaciółmi i nie chcę już tam wracać.
Fatalny argument. Wykorzystałam tę sprzeczkę w straszny sposób, ale co innego miałam wymyślić? To pierwsze, co przyszło mi do głowy.
- Pokłóciliście się? A wydawali się tacy zmartwieni, gdy wybiegłaś.
- Naprawdę? - nadzieja wstąpiła w moje serce - Co zrobili?
- Chcieli za tobą biec, ale powiedziałem, że ja mogę się tobą zająć.
A więc chcieli za mną pobiec! Ulga wlała się do mojego umysłu. Tak się bałam, że przestali się mną przejmować! Oparłam się o ścianę, co Nate błędnie wziął za oznakę słabości. Już chciał mnie łapać, ale pokręciłam głową.
- Wyluzuj, nic mi nie jest - powiedziałam szybko. Nie wyglądał na uspokojonego.
- Vialle, powinniśmy jechać do szpitala - powiedział.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Mam już dosyć szpitali.
- Zajmę się tobą - powiedział to w taki sposób, że moim ciałem wstrząsnęły dreszcze. Jego głos był piękny, a fale, które się z niego wydobywały były w głębokim, fioletowym kolorze. Poczułam się tak bezpieczna, jak jeszcze nigdy.
- Dlaczego? - spytałam cicho, nie mogąc się powstrzymać.
- Co „dlaczego"?
- Dlaczego się mną przejmujesz?
- To chyba oczywiste - oparł się o ścianę obok mnie - Zależy mi na tobie, Vialle. Naprawdę. Nie zgrywam się. Kiedy zobaczyłem cię na korytarzu szkolnym, tuż przed wypadkiem twojej mamy... Nie potrafiłem przestać o tobie myśleć. Jesteś śliczna, wiesz?
- Nate! - musiałam mu przerwać. Moje policzki płonęły czerwienią. Nie mogłam tego słuchać. To były te słowa, które chce usłyszeć każda dziewczyna, ale... Nate i mój brat by się pozabijali. Jak mogłam romansować z wrogiem Adama?
- Co? - spytał zdziwiony.
- Ja... Nie czuję tego, co ty - skłamałam. Och, jaka kłamczucha się ze mnie zrobiła! Widząc jego minę zapragnęłam go objąć i wtulić się w jego muskularne ciało. Jednak nie mogłam tego zrobić. Miałam na głowie tyle problemów, ze sobą, z przyjaciółmi, z rodziną... Między nami nic nie może się zdarzyć. Nie tylko teraz, ale w ogóle nigdy. Chciało mi się płakać. Wyminęłam go i ruszyłam do drzwi.
- Czy to przez Adama?
- Nie - zapewniłam go, nie mogąc znieść tej nuty rozczarowania w jego głosie. Boże, byłam złą osobą. Naprawdę, nie poznawałam samej siebie - Tu chodzi o mnie. Ja... Nie chcę mieć chłopaka.
- Nie interesują cię chłopcy?
- Co?! Nie, nie o to chodzi! Po prostu... Nie znasz mnie. A gdybyś poznał, nie chciałbyś mieć ze mną nic wspólnego.
Nie wiem sama, dlaczego to powiedziałam. Nate zbliżył się do mnie. Czułam zapach jego perfum. Szukał kontaktu wzrokowego, ale nie pozwoliłam mu go odnaleźć. Gdybym to zrobiła, przepadłabym. Nie umiałabym już trzymać go na dystans.
- Więc pozwól mi się poznać... - powiedział tak cicho, że ledwie mogłam go zrozumieć.
- Nie mogę - powiedziałam kategorycznie. Czułam, że jeżeli jeszcze chwilę tu postoję, rozpłaczę się - Nie chcesz mnie poznać. Wydaje ci się, że chcesz, ale nie chcesz.
Odwróciłam się i ponownie ruszyłam do drzwi, zdecydowana nie odwracać się.
- Napisz do Ellie, że nic ci nie jest - powiedział bez emocji Nate. Jego głos był taki stalowy, taki wyprany z czegokolwiek! Czy teraz wszyscy tak będą się do mnie zwracać?
- Napiszę - powiedziałam.
- Zdecydowałaś za mnie - powiedział nagle Nathaniel. Znieruchomiałam z ręką nad klamką - Zdecydowałaś za mnie, że nie chcę cię poznawać.
Łzy popłynęły mi po policzkach. Otworzyłam drzwi i wyszłam.
Najpierw zdecydowałam za Aleksa, odnośnie tego, kto wie o jego orientacji, teraz za Nate'a, odnośnie jego uczuć.
Byłam potworem.
Byłam szurnięta.
Nie wiedziałam, jak życie może zmienić się w przeciągu kilku miesięcy.
Wystukałam prostą wiadomość do Ellie, coś o tym, że wszystko ze mną w porządku.
Nawet teraz skłamałam.
Moje życie stało się pasmem kłamstwa i udawania.
Nie Ellie, nic nie było w porządku.

Naznaczeni: WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz