Rozdział 54 Nieopisana radość

24 1 0
                                    

Pov Ellie
- Siostrzyczko! - usłyszałam krzyk nad moim uchem.
Nie miałam zamiaru się jeszcze budzić. Nie chciało mi się wstawać. Jęknęłam i odwróciłam się w drugą stronę. A raczej spadłam z kanapy na coś twardego.
- Ellie nie musisz mnie tak znienacka atakować - powiedział do mojego ucha.
Cóż, spadłam z kanapy wprost na klęczącego przed nią brata. Jak nic będą siniaki. Westchnęłam i podparłam się na ręce. Spojrzałam w górę na Dana.
- Po co mnie budzisz? - zapytałam - Która w ogóle jest godzina?
- Wystarczająca, żeby Cię obudzić - odparł z uśmiechem i zepchnął mnie ze swoich kolan.
Tak oto leżałam plackiem na podłodze. Podniosłam się z ociąganiem i usiadłam na kanapie. Wtedy przypomniało mi się, co stało się w nocy. Natychmiast się rozbudziłam. Byłam ciekawa tego, na czym wczoraj ( albo dzisiaj) stanęło.
- Więc? - zapytałam, patrząc bratu prosto w oczy.
Uniósł brwi, jednak po chwili nie wytrzymał i się uśmiechnął. Właściwie cały był rozpromieniony. To dobrze wróżyło. Jego uśmiech był zaraźliwy. Po chwili także się uśmiechnęłam. Musieli się dogadać. W duchu już krzyczałam z radości.
- Co z Aleksem i Tobą? - zapytałam, klepiąc miejsce obok siebie.
- Alex! - krzyknął Dan i usiadł na kanapie.
Przyjaciel wyłonił się z kuchni. Tak jak Dan w świetnym humorze. Z jego oczu biła radość. Mogłabym patrzeć na niego w takim stanie codziennie. Sprawiał, że też byłam szczęśliwa. Boże, dzięki, że wczoraj do niego poszłam. Alex nic nie mówiąc, usiadł w fotelu zaraz obok kanapy. Patrzyłam to na niego, to na Dana, czekając na wyjaśnienie.
- Kto powie? - zapytał Dan, zwracając się do Aleksa.
Zmrużyłam oczy uważnie, lustrując ich wzrokiem. Przyjaciel wziął głeboki oddech i powiedział.
- Jesteśmy razem.
Wytrzeszczyłam oczy i uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Tak, tak, tak!!! O cholera! Trudno opisać radość, którą czułam w tamtej chwili. Zacisnęłam pięść w geście zwycięstwa. Wstałam z kanapy i odwróciłam się w ich stronę.
- Naprawdę?! Nawet nie wiecie, jak się cieszę!
- Ostatnio coś dużo krzyczysz - zauważył Dan, śmiejąc się ze mnie.
Zignorowałam jego uwagę i rzuciłam się na Aleksa. Wskoczyłam mu na kolana i mocno go przytuliłam.
- Dusisz - szepnął Alex, odwzajemniając mój gest.
Poluzowałam uścisk. Wciąż nie przestawałam się uśmiechać. Mój przyjaciel i brat są razem! Poczułam, jak do moich oczu napływają łzy. Cholerny okres! Mój mózg wszystko wyolbrzymia. A niby mówią, że to w niczym nie przeszkadza. Ja się z tym nigdy nie zgadzałam. To przeszkadza żyć i normalnie funkcjonować. Gdyby coś to dało, zorganizowałabym manifest, ale niestety nie można z tym walczyć.
- Gratuluję - powiedziałam w jego szyję.
Grawitacja w tym przypadku mi niestety nie pomogła i łza skapnęła na kawałek odsłoniętego ramienia mojego przyjaciela.
- Czy ty...? - zapytał z niedowierzaniem.
Złapał mnie za ramiona i odsunął od siebie. Uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Alex uniósł dłoń do mojej twarzy i starł je kciukiem.
- To przez okres - mruknęłam, patrząc na swoje ręce na jego ramionach.
Prychnął i znów mnie przytulił.
- Tak sobie to tłumacz - powiedział Dan.
Wyswobodziłam jedną rękę i w geście pozdrowienia pokazałam mu środkowy palec. Usłyszałam zarówno jego śmiech, jak i Aleksa. Po paru minutach oderwałam się od swojego przyjaciela i wstałam z jego kolan.
- Co za ulga - powiedział, a ja posłałam mu groźne spojrzenie.
Podeszłam do kanapy, gdzie siedział mój brat. Kolej na niego.
- Idź ty szatanie - powiedział Dan, robiąc z palców krzyż.
Zaśmiałam się i nie zważając na jego portesty, tak jak w przypadku Aleksa, wtuliłam się w jego ciało.
- Mój mały braciszek się ustatkował - szepnęłam, prowokując go.
- Najwyższa pora - powiedział ze śmiechem, głaszcząc moje plecy.
- Tylko bądź grzeczny - rzuciłam.
- Do mnie mówisz? - wyszeptał mi do ucha - Niewykonalne.
Oboje się zaśmialiśmy. Tak bardzo ich oboje kochałam.
- Z czego się śmiejecie? - zapytał ciekawy Alex.
- A nic, nic - odparł Dan.
Zeszłam z mojego brata i usiadłam obok niego. Zastanawiał mnie jeden fakt.
- Będziecie się z tym ukrywać w szkole? - spytałam.
- Nie - odpowiedział Alex - Dan już jasno się wyraził, że jakby co, to komuś przywali.
Zaśmiałam się. No tak, cały on. Pod tym względem ( i wieloma innymi) byliśmy do siebie podobni. Nie dalibyśmy sobą pomiatać. Po co rozmawiać? Trzeba od razu dobitnie uderzyć. Tak, żeby ten ktoś zrozumiał. Oczywiście żartowałam, ale ja z Danem trochę kierowaliśmy się tą zasadą. Trochę bardzo. Przez to wiele razy nasi rodzice byli wzywani do szkoły, gdy byliśmy dziećmi. Od zawsze tak mieliśmy i mama nie mogła nic z tym faktem zrobić. Tata za bardzo nawet nie próbował. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Na szczęście niedługo mieli wrócić na jakiś czas do domu. Znowu będziemy mogli urządzić jakiś rodzinny wieczór, jak to mieliśmy w zwyczaju. Już nie mogłam się doczekać. Tylko musieliśmy wytłumaczyć obecność Aleksa w tym domu. Nie podejrzewałabym, że będzie z tym problem.

- Ja też mogę, jakby była potrzeba - zadeklarowałam ze śmiechem.
Nie chciałam źle wróżyć, ale napewno znajdzie się ktoś, kto będzie sobie robił z tego żarty. Wtedy ja zrobię sobie żarty z niego. To była moja obietnica przed samą sobą. Niech tylko spróbują.
- Nie wątpię - powiedział Alex, przesiadając się do nas na kanapę.
Usiadł obok Dana i oparł swoją głowę na jego ramieniu. Wyglądali razem słodko. Jeszcze tacy szczęśliwi. Nie mogłam się na nich napatrzeć.
- Zaprosiłem tu Chrisa - oznajmił po jakimś czasie Dan.
Spojrzałam na niego. Przecież ja byłam w pidżamie!
- Za ile będzie? - zapytałam spanikowana.
- Zaraz powinien być - odparł.
Walnęłam go w ramię. Dobrze, że w ogóle powiedział o tym.
- Nie mogłeś tego wcześniej oznajmić? - spytałam.
- Cóż, wcześniej wypłakiwałaś się nam w rękawy - powiedział ze śmiechem.
Przewróciłam oczami i szybko wybiegłam z salonu.

Przeskakiwałam po dwa stopnie na schodach, żeby jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Błyskawicznie przebrałam się z pidżamy i rozczesałam włosy. Kiedy nakładałam pastę na szczoteczkę, usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ellie, Chris przyszedł! - usłyszałam wołanie Dana.
- Zaraz przyjdę - odkrzyknęłam i włożyłam szczoteczkę do buzi.
Szybko umyłam zęby, przejrzałam się ostatani raz w lustrze i gdy stwierdziłam, że mogłam pokazać się światu. Zeszłam na dół do pokoju, w którym byli wszyscy trzej chłopcy. Przywitałam się z Chrisem i usiadłam obok mojego przyjaciela. Dan zmienił pozycję i stał przy telewizorze. Chris usiadł na fotelu, gdzie wcześniej siedział Alex i zapytał.
- O co chodzi?
Wcześniej byłam zbyt zajęta, żeby o tym pomyśleć. Mieli zamiar powiedzieć o sobie Chrisowi? Zastanawiałam się, czy Dan powiedział mu, że był gejem. Chociaż było tyle sytuacji, w których Chris także uczestniczył, że mógł się domyślić.
- Więc wezwałem Cię tu - zaczął Dan oficjalnym głosem, prychnęłam pod nosem - żeby oznajmić, że jesteśmy razem.
Wskazał ma siebie i Aleksa. Patrzyłam na reakcje Chrisa. Nie wyglądał na zaskoczonego. Musiał już wcześniej wiedzieć, albo przynajmniej podejrzewać. Chris wstał z kanapy i podszedł do Dana. Przytulili się, klepiąc się po plecach.
- No, wiedziałem, że tak będzie - powiedział z uśmiechem.
Odetchnęłam z ulgą. Mój przyjaciel także to zrobił. Wiedziałam, że dla niego była to dosyć stresująca sytuacja. Chris podszedł do niego i wyciągnął rękę.
Alex chciał przybić z nim sztamę, ale gdy tylko icj ręce się zetknęły, Chris pociągnął go w górę. Przytulił go tak samo, jak Dana.
- W takim razie życzę szczęścia - powiedział i usiadł na swoim wcześniejszym miejscu.
- Wiedziałeś o Danie? - zapytałam go po chwili.
Przeniósł na mnie swoje przenikliwe spojrzenie. Po halloween było jeszcze gorzej niż wcześniej. W jego towarzystwie czułam się jeszcze bardziej niezręcznie niż wcześniej. A myślałam, że gorzej być nie może. Jakie szczęście, że jednak życie pokazało mi, że było inaczej. Gdy na niego patrzyłam, ciagle widziałam nasz taniec. To jak zwrócił na mnie całą swoją uwagę. Jeden z niewielu razy, kiedy byliśmy sami. Nie dosłownie, ponieważ wokół nas tańczyło wiele ludzi, ale no... Ciężko to wyjaśnić. Potrząsnęłam głową i wróciłam do rzeczywistości.
- Powiedział mi - odparł, przenosząc spojrzenie na Dana.
Cóż, tego mój brat już mi nie powiedział, ale w sumie nie musiał. To nie była moja sprawa. Przynajmniej częściowo.
- Musimy to uczcić - powiedział Dan.
Zaśmialiśmy się na jego słowa.
- Każdy pretekst dobry, żeby napić się alkoholu, co? - zapytałam brata.
On posłał mi szeroki uśmiech i odparł.
- Oczywiście, że tak. Prawda, Chris?
Spojrzał na swojego przyjaciela, siedzącego w fotelu. Chłopak uśmiechnął się porozumiewawczo i wstał.
- W stu procentach.
Ruszyli do wyjścia z pokoju, jednak przy drzwiach Dan odwrócił się i zapytał.
- Wy też chcecie?
Popatrzyliśmy się na siebie i odpowiedzieliśmy zgodnie.
- Pasujemy.
Dan i Chris wybuchnęli śmiechem. Doskonale pamiętali, co stało się ostatnim razem, gdy postanowiliśmy pić. Od tamtej pory zostałam abstynentką.
- No tak, dzieci piją soczek - odparł Chris.
Wzięłam poduszkę, na której jeszcze godzinę temu spałam i rzuciłam w chłopaka z całej siły. Niestety zrobił unik i go nie trafiła. Podszedł do miejsca, gdzie leżała i odrzucił ją na kanapę.
- Musisz popracować nad celnością.
- A ty nad uzależnieniem - odbiłam piłeczkę.
Chris zaśmiał się i poszedł w ślad za wchodzącym już po schodach przyjacielem. „Nie będę później po nich sprzątać” - obiecałam sobie i skorzystałam z chwili na rozmowę z przyjacielem.

Naznaczeni: WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz