Rozdział 43 Trudny poranek

52 1 0
                                    

Pov Aleksa
Znacie to uczucie, gdy budzicie się rano i nie pamiętacie poprzedniego dnia? Cóż, ja nie. W każdym razie wcześniej nie znałem.
Zanim jeszcze otworzyłem oczy, wiedziałem, że moja głowa jest dziwnie ciężka, a w moim brzuchu właśnie wybuchła rewolucja francuska.
Nie wiedziałem tylko dlaczego.
Z jękiem odwróciłem się na drugi bok i znalazłem twarzą w twarz z DZIEWCZYNĄ. Bardzo skąpo ubraną dziewczyną, śpiącą w MOIM łóżku. Przez głowę przeleciało mi tysiące scenariuszy pod tytułem „Co ty, do cholery, zrobiłeś?”, zanim z ulgą uświadomiłem sobie, że to tylko Ellie.
Powoli powracała mi świadomość dnia poprzedniego. Pamiętałem, że chcieliśmy się napić alkoholu, moja przyjaciółka włamała się do barku rodziców, a potem… Pustka. Nie taka zupełna pustka jak po wypadku, ale jednak nadal pustka. Dochodziły do mnie jakieś pojedyncze przebłyski, jakbym oglądał film z powycinanymi scenami. Tu piję wino, tam trzymam telefon, tam znowu… Chwila, co? Trzymam telefon? Po pijaku? Nie!
Czyżbym napisał coś idiotycznego do kogoś ważnego? Gdybym trochę bardziej czuł swoje ciało, spoliczkowałbym samego siebie. Na czas picia alkoholu powinno się wyłączać telefon!

Skupiłem się na tym, jak fatalnie się czułem. To było jak grypa żołądkowa i silny atak migreny jednocześnie. Tysiące ostrych noży wbijało mi się w skronie. Ktoś bardzo przezorny i mądry zasłonił rolety w sypialni, dzięki czemu światło mnie nie raziło. Myślałem o tym, że głowa chyba mi odpadnie z bólu. Nigdy w życiu nie cierpiałem na migrenę, za co powinienem być chyba dozgonnie wdzięczny Bogu, który w moim życiorysie dał zapis: zero migreny. Gorsze od bólu głowy były jednak mdłości. Nienawidziłem wymiotować. Za każdym razem gdy wiedziałem, że to nastąpi, chwytała mnie panika. Czułem się tak, jakbym umierał. I jeszcze ta suchość w ustach, jakbym nie pił nic przez co najmniej kilka dni. Zastanawiałem się, czy picie alkoholu aby na pewno warte jest późniejszych konsekwencji.
Obok mnie Ellie właśnie dołączyła do świata żywych. Jęknęła się i przeciągnęła, uderzając mnie pięścią w twarz.
- Ała! – jęknąłem, odsuwając się od niej.
- Przepraszam – mruknęła nieprzytomnie, co zabrzmiało bardziej jak „pszeszasza”.
- Co robisz w moim łóżku? – zapytałem, bo nie pamiętałem nawet jak ja się tu znalazłem, co dopiero jak ona tu dotarła.
- Śpię – odparła dziewczyna. Gdy leżała w takiej pozycji, nie pozostawiała wiele pola do wyobraźni. Miała szczęście, że mnie nie interesowały dziewczyny, bo gdyby tak było… Ellie była ubrana w bardzo skąpą koszulkę, która podjechała jej niemal do samych piersi. Mgliście przypominałem sobie, że wcześniej posiadała jeszcze bluzę, która jakoś wyparowała. Koszulka, którą miała na sobie, była dosyć przezroczysta, więc miałem nadzieję, iż Chris jej nie zobaczył w takim stanie.
- Słonko, co ty masz na sobie? – uśmiechnąłem się.
- Ubranie – powiedziała Ellie, zbyt nieprzytomna, by coś ją zaniepokoiło.
- Rzecz w tym, że prawie go nie masz - zauważyłem.
- Trudno. Popatrz sobie – mruknęła i przekręciła się na drugi bok.
Uznałem, że sen leczy, więc i ja spróbuję zasnąć. Nie udało mi się to, a przynajmniej nie w całości. Część mojego mózgu spała, natomiast druga część egzystowała gdzieś na powierzchni. Mdłości nie dały mi odpocząć. Zastanawiałem się, czy tak czuła się kobieta w ciąży.
Po jakimś czasie (jakim?), Ellie wydała z siebie dziwny do określenia dźwięk. Odwróciłem się do niej tak, że leżeliśmy teraz twarzą w twarz.
- Nie chcę źle prorokować – powiedziała Ellie, równie przytomna co ja obecnie – ale chyba umieram.
- Nie chcę nic sugerować – odparłem – ale chyba ktoś powinien zadzwonić po pogotowie.
- Moja głowa umiera! To tak boli! Alex, to twoja wina! – jęknęła moja przyjaciółka, uderzając mnie lekko w brzuch.
- Ja ci nie wlałem alkoholu do ust! Zresztą, to ty się włamałaś do tego cholernego barku z alkoholem – broniłem się.
- Nie włamałam – powiedziała Ellie stanowczo – Znalazłam klucz. To nie jest włamanie, gdy ma się klucz.
- Kochanie, jesteś roznegliżowana – zauważyłem, trącając palcem jej nagi brzuch.
- Dziwię się, że twój mózg działa na tyle, że możesz wypowiedzieć tak trudne słowo – zauważyła, po czym otworzyła szerzej oczy – Zaraz, co powiedziałeś?
- Spójrz, co masz na sobie – podpowiedziałem. Ellie gwałtownie usiadła, przyglądając się sobie z przerażeniem. Obciągnęła półprzezroczystą koszulkę i opadła zrezygnowana na poduszki.
- Dobrze, że tylko ty jesteś świadkiem mojego przeobrażenia w biblijną ladacznicę – rzuciła z lekkim uśmiechem.
- No cóż – zacząłem – Obecnie tylko ja, ale wiadomo co było wcześniej?
- Pamiętasz coś? – spytała.
- Przebłyski. A ty?
- Tak samo. Nie wiem co konkretnie nawyrabialiśmy, ale obawiam się, że mamy powody do wstydu – powiedziała – Mój mózg pulsuje. Czy to normalne, czy zbliża się koniec?
- Zbliża się koniec, definitywnie – potwierdziłem – Jestem pewien, że mam w głowie bombę. Podłożyłaś mi ją?
- Możliwe – odparła – A za ile wybuchnie?
- Nie mam pojęcia. Wiem jedynie, że będę musiał iść wówczas do toalety.
- Cholera – Ellie usiadła, zasłaniając usta dłonią – Będę rzygać.
- Będziesz rzygać? – powtórzyłem tępo.
- Będę rzygać! – moja przyjaciółka pochyliła się w bok i zwymiotowała na podłogę. Słyszałem, jak zawartość jej żołądka rozpływa się na deskach. Gdy tylko Ellie usiadła z powrotem, podniosłem się i rzuciłem do łazienki.
Zdarzył się cud i jakimś sposobem zdążyłem na czas. Wzięło mnie trzy razy, zanim moje ciało zalała ulga i oparłem głowę o chłodne płytki wanny. Nienawidziłem wymiotów. Gdy zapach tego, co przed chwilą zwymiotowałem, dotarł do moich nozdrzy, znów musiałem pochylić się nad wanną i wyrzygać kolejną dawkę.
- Żyjesz?! – krzyknęła Ellie z łóżka.
- W połowie – odkrzyknąłem – A ty?
- Nie – słyszałem jak wstaje i rusza w moim kierunku – Idę rzygać z tobą.
- Chwila! – pomyślałem trzeźwo – Zamknij drzwi na klucz! Nie chcemy, żeby Dan zobaczył nas w takim stanie.
Usłyszałem chrobot zamka, po czym drzwi do łazienki otworzyły się na oścież. Ellie wyglądała tak źle, jak zapewne ja. Była blada i częściowo zwymiotowała sama na siebie, więc jej półprzezroczysta bluzka miała się nie najlepiej.
- Jak tam, bracie? – rzuciła, siadając niepewnie obok mnie – Ile razy już rzygałeś?
- Cztery – odparłem, starając się nie oddychać przez nos. Mdłości wciąż mną targały, ale nie chciałem wymiotować po raz kolejny. Kiedyś, gdy Ellie i ja byliśmy mali, mieliśmy zwyczaj dzwonienia do siebie, gdy któreś z nas wymiotowało. Nieważne, czy była to późna noc, czy też dzień. Zawsze wymiotowaliśmy trzymając jednocześnie słuchawkę i pocieszając się wzajemnie w gorszych chwilach. Co dziwne, z Vialle nigdy tego nie praktykowaliśmy.
- Ja raz – pochwaliła się – Ale to się zaraz zmieni.
Zwymiotowała do wanny, obryzgując jednocześnie kawałek ściany. Gdy to zobaczyłem, mój żołądek postanowił współzawodniczyć z jej żołądkiem, więc zmusił mnie do zrobienia tego samego.
- Chryste, Alex – powiedziała Ellie, po którymś z kolei razie – Ile można mieć w sobie wymiotów?
- Nie wiem – rzuciłem, wycierając usta skrawkiem koszulki, którą miałem na sobie.
Siedzieliśmy w łazience dobre dwie godziny, nawzajem prześcigając się w wymiotach.

Naznaczeni: WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz