Rozdział 59 Gorączkowe poszukiwania

25 1 2
                                    

Pov Aleksa
- Może cię przepytam z fizyki? – spytałem Dana – Nie żebym się chwalił, ale jestem świetny z fizyki.
- Wiesz, raczej punkt „ty przepytujący mnie z fizyki” nie znajduje się na mojej liście priorytetów – mruknął Dan, dosyć zajęty całowaniem mnie w szyję.
- A co znajduje się na twojej liście priorytetów? – spytałem retorycznie.
- W większości ty robiący różne rzeczy nie dla dzieci – Dan przerwał czynność, by na mnie spojrzeć. Znosiłem jego spojrzenie przez trzy sekundy, zanim nie wytrzymałem i się zaśmiałem.
- To całkiem zabawne, bo ja mam na swojej liście to samo, tylko z tobą – powiedziałem.
- Możemy przejść do realizacji – zaproponował Dan. Zarumieniłem się lekko, bo myślenie o całowaniu Dana nadal wydawało mi się nieco zawstydzające. No chyba, że Dan nie miał na myśli całowania. Wówczas… Cóż…
- Wiesz do czego jeszcze możemy przejść? Do nauki fizyki – rzuciłem z uśmiechem i sięgnąłem po jego podręcznik leżący obok.
- Ja doskonale nauczyłem się fizyki. Wiem na przykład, że jeśli jedno ciało działa na drugie, to drugie działa na pierwsze.
Czułem jak jego ręka wędruje po moich plecach z góry na dół i z powrotem. Oparłem się o jego tors i bez wzruszenia otworzyłem podręcznik od fizyki.
- A co jeśli ciało nie odwzajemnia? – uśmiechnąłem się, czując jak Dan opiera brodę na czubku mojej głowy. Niemal przyzwyczaiłem się do tego, że jest wyższy i może robić więcej fajnych rzeczy ode mnie. Niemal.
- Sytuacja niemożliwa – mruknął gdzieś w moje włosy. Otworzyłem podręcznik Dana na losowej stronie i przeraziłem się ilością wzorów i definicji, których nie zrozumiałbym nawet za sto lat.
- Jak ty to zapamiętasz? – spytałem, wskazując na objaśnienia teorii Stephena Hawkinga.
- Kochanie, ja to mam już dawno w głowie – odpowiedział, zniżając się tak, by móc przycisnąć swój policzek do mojego – Fizyka jest banalna. Nie trzeba się do niej uczyć.
- Mówisz to osobie, która ma… - zamknąłem usta – Lepiej nie będę mówił, co mam z fizyki.
- Jak to się w ogóle stało, że ty i Ellie chodzicie na fizykę? – zainteresował się Dan – Nienawidzicie jej.
- Generalnie nie mieliśmy pojęcia, co lubimy, a czego nie – powiedziałem – Musieliśmy standardowo wybrać jeden przedmiot z grupy przyrodniczej, więc wybraliśmy chemię i fizykę. Nie mogliśmy się zdecydować. Myśleliśmy, że to będzie albo fizyka, albo chemia, nie zaś jedno i drugie. Byliśmy głupimi dziećmi, Dan. Wydawało nam się, że szkoła wybierze nam albo fizykę, albo chemię, więc zaznaczyliśmy oba. No i wyszło tak, że chodzimy na jedno i drugie.
- Debilizm – mruknął Dan z pobłażliwym uśmiechem.
- Mam nadzieję, że mówisz o Ellie – rzuciłem, odwracając się do niego i oplatając go rękami w pasie.
- Pewnie, że mówię o Ellie – potwierdził z delikatnym uśmiechem.
- Jeśli mowa o Ellie… - zacząłem.
- Ha! Jesteś mi winny osiem dolarów! – zaśmiał się Dan, odpychając mnie od siebie.
- Nieprawda! – zaprotestowałem, ale wiedziałem, że ma rację. Zawsze wygrywał w naszych zakładach, a było ich już kilka, odkąd jesteśmy razem. Skubany ma intuicję.
- Prawda – Dan wstał, wyciągając do mnie rękę. Czekał na swoje osiem dolarów – Wyskakuj z kasy, słonko.
- Mogę zaproponować inną formę zapłaty? – uśmiechnąłem się flirciarsko, a przynajmniej miałem nadzieję, że tak to wygląda. Sięgnąłem po jego rękę i pociągnąłem go z powrotem na łóżko. Pozwolił mi to zrobić, bo gdyby tak nie było, w życiu bym go nie ruszył z miejsca.
- To, co mówisz, jest niezwykle kuszące – przyznał Dan, pociągając mnie na swoje kolana. Lubiłem tę pozycję, mimo że zawsze czułem się nieco dziecinnie – Ale… Jednak wyskakuj z kasy.
- Wolisz osiem dolarów ode mnie? – udałem urażonego – Jesteś ze mną dla pieniędzy?
- Tak – rzucił Dan – Dawaj forsę.
- Dobra… - założyłem ramiona na piersi – Ja byłem gotów dla ciebie wyskakiwać z ubrań, zamiast z kasy, ale widzę, że masz nieco inne priorytety.
- Czekaj, z ubrań? – Dan uśmiechnął szelmowsko – Jeśli doszła taka opcja, to możemy nieco zredagować ofertę.
- Niestety, przykro mi, ale przelew został już zaakceptowany, a umowa spisana – powiedziałem, robiąc współczującą minę – Przegapił pan ofertę.
- Możemy odstąpić od umowy – zaproponował Dan.
- To będzie pana sporo kosztować i jest nieopłacalne – poradziłem, sięgając ręką do tylnej kieszeni w spodniach, gdzie trzymałem kasę – Już wypłacamy panu pieniądze.
Dan złapał moją rękę, zanim dotarła do celu, po czym uniósł ją do ust i pocałował. Zawsze robiło mi się niesamowicie miło, gdy bywał taki czuły. Uśmiechnąłem się do niego i pochyliłem, by pocałować go w czoło. Jeśli już mamy być czuli, to obaj. Uwielbiałem nasze szaleńcze napady całowania, ale czułość była czymś więcej. Czymś ponad fizyczną atrakcyjność, czymś, co naprawdę łączyło nasze dusze. Cóż, to zabrzmiało bardzo górnolotnie, ale tak to odczuwałem.
- Sam sobie mogę wziąć ten szmal – powiedział Dan, sięgając swoją ręką do mojej tylnej kieszeni spodni. Natychmiast się zarumieniłem, ponieważ mimo tej całej fizyczności między nami, nie robiliśmy jeszcze nic naprawdę niegrzecznego. Spaliśmy w jednym łóżku tak blisko, jak się tylko dało, ale nie próbowaliśmy niczego związanego z…
- Weźmiesz za dużo – zarzuciłem mu, starając się nie pokazać, jak ten ruch wprawia mnie w zakłopotanie. Do cholery, miałem prawie siedemnaście lat, a rumieniłem się jak osiemnastowieczna dziewica. Cóż, przynajmniej część z dziewicą się zgadzała.
- Wezmę tyle, ile trzeba – mruknął Dan, całkiem pewnie wsuwając dłoń do mojej tylnej kieszeni. Całkiem ciasnej kieszeni. Tak ciasnej, że bardzo to wszystko odczuwałem, a Dan był na tyle miły, że trzymał ją tam przesadnie długo.
- Widzę, że coś nie idzie ci szukanie tych ośmiu dolarów – zauważyłem, gdy Dan grzebał i grzebał w mojej kieszeni, mimo że wiedział, jak reaguje na to moja iście dziewicza natura.
- Myślisz, że to tak łatwo znaleźć trzy razy po jednym dolarze, kiedy wszystkie dolary mają taką samą wielkość? – rzucił Dan rozbawionym tonem.
- Po prostu wyjmij wszystko – wymamrotałem, kiedy jego dłoń zatrzymała się w niebezpiecznej pozycji – Bierz wszystko.
- Ojej, ktoś tu się zawstydził – zaśmiał się Dan.
- Naprawdę? Kto taki? – rozejrzałem się teatralnie dookoła.
- Ktoś tu ma bardzo czerwone policzki – Dan pogłaskał mnie po policzku jedną dłonią, drugą wciąż trzymając w kieszeni.
- Wyjmij tego Washingtona! – poprosiłem błagalnie.
- Słodki jesteś – powiedział, ale wyciągnął dłoń z mojej kieszeni. Nie wiedziałem przez chwilę, czy czuję ulgę czy zawód. Dan pokazał mi triumfalnie, że wyciągnął dokładnie osiem dolarów. Jedną piątkę i trzy jedynki. Nie miałem pojęcia, jak mu się to udało.
- Jak odróżniłeś jedynkę od dwójki na przykład? – zainteresowałem się.
- Nie masz dwójki w kieszeni – odparł – Wiem jakie masz pieniądze w kieszeniach. Obserwuję cię.
- To chyba powinno mnie zaniepokoić – zauważyłem, oplatając rękami jego szyję – Często mnie obserwujesz?
- Cały czas – przyznał, przyciągając mnie bliżej do siebie, aż nasze klatki piersiowe się zetknęły.
- Hm, stalker – mruknąłem, całując go w miejsce zagięcia szyi. Uwielbiałem je, bo było takie delikatne. Dan natomiast miał dziwny nawyk całowania w ucho, co zwykle mnie łaskotało, przez co śmiałem się jak debil. Przeniosłem usta niżej, na jego szyję, zastanawiając się, czy potrafiłbym zrobić mu malinkę. Z jednej strony czułbym się potem idiotycznie i płonąłbym ze wstydu, ilekroć ktoś spytałby Dana o to, kto mu to zrobił, ale z drugiej strony… To było dosyć popularne i przyjemne. Dan już kilka razy robił mi malinki w losowych miejscach. Może by mu się tak odwdzięczyć?
- Ja jestem stalkerem, a Chris jest pedofilem – powiedział Dan, kładąc mi dłoń na głowie, jakby chciał bardziej wcisnąć mnie w swoją szyję. Wplótł ją jednak w moje włosy, pochylając się, by pomęczyć moje biedne ucho. Nie miałem pojęcia, co mu się w tym podobało.
- Łaskoczesz mnie – zauważyłem, dochodząc ustami do jego obojczyka.
- Musisz jakoś z tym żyć – rzucił Dan, przygryzając płatek mojego ucha. Delikatnie walnąłem go w ramię, na znak, że to nie należy do moich ulubionych czynności, jakie robił mojemu ciału.
- Myślisz, że da się zrobić komuś malinkę na uchu? – zapytał po chwili całowania mój chłopak.
- Nie próbuj! – odsunąłem się od niego ze śmiechem i pogroziłem mu palcem.
- No dawaj, będziemy pierwszą parą, która to sprawdzi – powiedział Dan, wbijając palce w dołeczki w moich policzkach. To był jego kolejny dziwny zwyczaj. Pochyliłem się i pocałowałem go w usta, co natychmiast odwzajemnił. Zdaje się, że nadchodziła nasza faza numer dwa, czyli szaleńczy napad pocałunków, jakbyśmy chcieli się nawzajem zjeść.
W ciągu dwóch sekund znalazłem się na plecach, a Dan na mnie, całując mnie w każdy odkryty kawałek skóry. Jego ciężar sprawiał mi jakąś chorą przyjemność. Czułem się wówczas bezpiecznie, choć to nie miało żadnego sensu. Uświadomiłem sobie, że właściwie, w czasie tej fazy pocałunków, Dan zawsze znajdował się na górze. Lepiej, żeby to się zmieniło, bo wyjdę na tego kobiecego w związku. Tak to chyba było, prawda? Kto jest na górze, ten jest dominujący.
Spróbowałem przewrócić Dana na plecy, żebym mógł wspiąć się na niego i być przez kilka chwil tym dominującym i silniejszym, ale nie Dan nie miał chyba tego w planach. Przygniatał mnie do materaca, obsypując pocałunkami od czoła, aż po obojczyk, przechodząc przez ramiona, aż do nadgarstków. Tak, on potrafił nawet ręce całować tak, że człowiek roztapiał się jak masło na patelni. Jakimś cudem potrafił zrobić z totalnie niewrażliwej części ciała, jakieś pieprzone skupisko komórek czuciowych. Trzeba mu przyznać, że był mistrzem w całowaniu. I w milionie innych rzeczy.
- Danny, jesteś niesamowity – szepnąłem, gdy po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Wiem, kochanie – uśmiechnął się, kładąc się na mnie tak, by móc ułożyć głowę w zagłębieniu mojej szyi. Objąłem go, wsuwając dłoń w jego włosy, by móc się nimi bawić.
- Powiem ci, że takie całowanie, jest całkiem męczące – zauważyłem, gdy ze zdziwieniem odkryłem jak przyśpieszył mi oddech.
- Właściwie to… - uniósł głowę, by spojrzeć mi w oczy – Jesteś całkiem ciepły.
- Jeśli chce się kogoś skomplementować, mówi się „gorący” – rzuciłem ze śmiechem – Ale dziękuję.
- Nie, mam na myśli to, że jesteś jakoś bardziej ciepły, niż powinieneś – podniósł się na łokciu, żeby mi się przyjrzeć – W sensie tak, jakbyś miał gorączkę.
- Nie mam – pokręciłem głową, choć faktycznie, było mi nieco gorąco – Trochę mi gorąco.
- Dlaczego? Masz na sobie tylko koszulkę – powiedział Dan, kładąc dłoń na moim czole – Ewidentnie, jesteś za ciepły. Dobrze się czujesz, słoneczko?
- Tak – rzuciłem szybko, czując jak moja skóra lekko pali od gorąca. Najpierw było zimno, teraz gorąco? Czułem podświadomie, że to nie jest to naturalne podwyższenie temperatury, ale kolejna niespodzianka ze strony czegoś, co w myślach nazywałem moją mocą. Odczuwałem to samo, co wtedy, kiedy niemal zamarzałem, tylko, że tym razem było mi gorąco. Użyłem całej siły woli, żeby to coś poskromić. Dan jeszcze gotów pomyśleć, że się rozchorowałem i iść sobie ode mnie.
- Ale… - zaczął, odgarniając moje niesforne włosy z czoła.
- Nic mi nie jest – rzuciłem z przepraszającym uśmiechem – Czasami tak mam.
- Jak? – dopytywał się, rzucając mi zmartwione spojrzenie, jakby naprawdę coś mi było.
- No… - od odpowiedzi wybawił mnie sygnał dzwonka w moim telefonie. Westchnąłem z irytacją. Kto mógł do mnie dzwonić?

Naznaczeni: WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz