Rozdział 70 Decydująca rozmowa

14 1 0
                                    

Pov Vialle
- Violet, jesteś upadkiem moralizmu i mojej wiary w Boga – wygłosił pan Jones. Wywróciłam oczami. Fire obiecał mi, że wkrótce zabierze mnie od Jonesa i będę mogła zacząć ćwiczyć z grupą.
- Uwierzy pan, że tak samo działa pan na mnie? – mruknęłam.
- Prosta sztuczka – zaczął Jones – Masz deskę. Masz dźwięki. Pchasz jedno w drugie. Łamiesz drewno. Proste?
- Mówię panu, że moja moc nie działa na drewno! – zbulwersowałam się.
- Mówię ci, że jesteś pyskatą dziewczyną bez naturalnych predyspozycji – odciął się Jones, zabierając deskę spoza mojego zasięgu – I tak nic z ciebie nie będzie.
Zacisnęłam dłonie w pięści. Jakże ja nienawidziłam tego człowieka. Zabiłabym go, gdybym mogła. Gdybym była morderczynią i nie posiadła sumienia, wszystko byłoby łatwiejsze.
- Panie Jones? Zamieni pan ze mną słowo? – do sali zajrzał chłopak w moim wieku, którego jednak nie kojarzyłam ze szkoły. Wyglądał jak anioł, ze swoimi kręconymi blond włosami i niebieskimi oczami. Uśmiechnęłam się zachęcająco, odsuwając Nate’a na bok. Co się dzieje w Sekcie, zostaje w Sekcie. Mogłabym pocałować takiego blondwłosego anioła.
- Oczywiście, Oliverze – uśmiechnął się pan Jones. Uśmiechnął się!
- Przedstawi nas pan, panie Jones? – uśmiechnęłam się do nauczyciela przymilnie.
- Nie – odparł krótko Jones. Spojrzałam na niego z morderczym wyrazem w oczach, po czym podeszłam do Olivera i wyciągnęłam rękę.
- Jestem Vialle. Dużo o tobie słyszałam, Oliverze – palnęłam bez zastanowienia. Oliver zamrugał kilkukrotnie, przenosząc wzrok ze mnie na Jonesa i z powrotem.
- Jacobie, to naprawdę pilne – rzucił chłopak do Jonesa. Jacob? Nie wiedziałam, że Jones ma jakieś imię. Zdenerwowałam się, że Oliver zignorował moją wyciągniętą dłoń. Przecież nie byłam brzydka, nigdy nie zdarzyło mi się, że ktoś tak jawnie mnie zignorował.
- Już idę, Ollie – powiedział spokojnie Jones. Czy ja właśnie byłam świadkiem Jonesa, który jest dla kogoś miły?! To trzeba zapisać w Księdze Rekordów Guinnessa. Nauczyciel już zbierał teczki, by opuścić salę wraz z moim blondwłosym aniołem. Nie mogłam tak po prostu na to pozwolić. Mój dziewczęcy instynkt brał nade mną górę. Uformowałam z powietrza chmurę różnorakich dźwięków, oznaczających poszczególne literki i ułożyłam z nich słowo, które pchnęłam prosto do ucha Olivera. Nauczyłam się tego dopiero niedawno. Wiedziałam, że gdy robię coś takiego, wpycham dźwięki do przewodu usznego i osoba słyszy to jako cichy głosik w uchu, który można pomylić z myślą. Fire zabraniał mi używać tego aspektu mocy na wszystkich wkoło. Mówił, że mam tego użyć w ostateczności, zawsze wobec wrogów Sekty. Umiejętność ta była niemoralna, mąciła ofierze w głowie. Nikt nie potrafił rozróżnić tego posłanego dźwięku od własnej myśli, więc przy odrobinie szczęścia byłabym w stanie nagiąć kogoś do własnej woli.
Z tym, że było to nieco… Nielegalne i niemoralne.
Fire stanowczo mi tego zabronił.
No, ale raz… Raz mogę tego użyć. Przecież nic się nie stanie, to tylko delikatna sugestia w ucho przystojniaka…
Oliver rozejrzał się po pokoju ze zdezorientowaniem. Przyłożył dłoń do skroni i ucha, starając się skupić na dźwięku, który rozległ się teraz w jego głowie. Pomyl to z własną myślą, błagałam go.
Spojrzałam w lewo i zobaczyłam, że Jones mierzył mnie wzrokiem. Potem przeniósł wzrok na zdezorientowanego Olivera i wciągnął ze złością powietrze.
- Ja jestem Oliver – chłopak wyciągnął do mnie rękę. Uf, czyli udało mi się – Też dużo o tobie słyszałem.
- Bzdura – Jones podszedł do chłopaka i wyrwał jego dłoń z mojej. Przytrzymał zdezorientowanego Olivera za ramię, mierząc mnie wściekle wzrokiem – Czy ty właśnie użyłaś na nim swoich mocy?
- Nie – odparłam niewinnie.
- Kłamiesz – wycedził pan Jones – Kłamiesz. A kłamstwo to grzech. Tu, w Sekcie, nie kłamiemy.
- Nie kłamię! – skłamałam.
- Przymknij się! – wybuchnął Jones – Od miesięcy próbuję wykrzesać z ciebie jakąś iskrę potencjału, żebyś na moich oczach używała mocy przeciwko swoim?! To, co zrobiłaś było pozbawionym wszelkich morałów zwierzęcym aktem godowym!
- Czy pan siebie słyszy?! – krzyknęłam. Bałam się, że Jones rozpowie wszystkim, że użyłam mocy na Oliverze, żeby przymusić go do poznania mnie – Opowiada pan bzdury!
- Bzdura to jest twoje życie! – wykrzyknął Jones. Zamurowało mnie.
- Słucham? – zamrugałam.
- Panie Jones… Sądzę, że pan Fire tu jest – wymamrotał Oliver. Jones natychmiast złagodniał. Puścił Olivera i poprawił marynarkę. Fire wyłonił się zza drzwi. Czułam wdzięczność niebiosom. Odetchnęłam z ulgą.

Naznaczeni: WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz