Rozdział 26 Niespodziewane odkrycie

39 3 0
                                    

To nie Chris miał być postrzelony. To miałam być ja. Nie zasłużył na to. Stanął w mojej obronie i skończył z raną postrzałową w piersi. Nie mogłam patrzeć na to, jak Ellie gorączkowo próbowała, w jakikolwiek sposób pomóc Chrisowi. Nikt nie mógł się ruszyć. Napastnicy czujnie pilnowali każdej osoby, znajdującej się w sali. Spojrzałam na Aleksa, który wpatrywał się w okna, jakby miały go wybawić. Dan trzymał go mocno za rękę i wyglądał na wkurzonego. Patrzył na napastników z nienawiścią w oczach. Na pewno nie było mu łatwo z powodu tego, że jego przyjaciel właśnie wykrwawiał się na podłodze, a on nie mógł nic zrobić. Zakładałam, że wszyscy czuli tą okropną bezradność. W sali oprócz stłumionego szlochu Ellie, nie dało się słyszeć nic. Tak jakby żaden z uczniów, nie odważył się nawet wziąć wdechu. Kiedy myślałam, że wszystko stracone i nie wyjdziemy już nigdy z tej sali, usłyszałam huk. I zobaczyłam. Był to tak potężny dźwięk, że o mało nie zgięłam się z bólu. Nagle do środka weszli agenci FBI. Nie słyszałam, żeby ktoś szedł po korytarzu. Najważniejsze było to, że nie musieliśmy się już bać o to, czy ktoś przyjdzie nam z pomocą.
- Chcieliście podnieść sobie prestiż, dzieciaki? - zapytał mężczyzna, którego głos wydawał mi się bardzo znajomy.
Po tych słowach zalała mnie fala dźwięków, podczas których mężczyźni rozbrajali napastników i wyprowadzali uczniów z sali. Skupiłam się na wydarzeniach, rozgrywających się wokół mnie, co o dziwno pomogło i po chwili nie widziałam już żadnego dźwięku. Nie mogłam się w tamtej chwili na tym skupiać.

Jeden z agentów pochwycił Aleksa, jednak ten sam mężczyzna który wcześniej wypowiedział słowa, skierowane do napastników, nakazał, żeby go zostawili. Alex podbiegł do Ellie i ją przytulił. Dołączyłam do Dana, który stał nad Chrisem i patrzył uważnie, co robił agent. Inni zdążyli zadzwonić po karetkę. Po jakimś czasie mężczyzna zdjął maskę. Okazało się, że był to Fire. Wszyscy byliśmy w szoku. Jego postać była coraz bardziej zagadkowa. Koniecznie musiałam się dowiedzieć, o co z nim chodziło. Od dawna chciałam z nim porozmawiać, ale nigdy się to nie udało. Niedługo po tym zdarzeniu pojechaliśmy samochodem Dana za karetką do szpitala. Wtedy zobaczyłam szansę na znalezienie niejakiej Sankty Pauliny, pielęgniarki w szpitalu, w którym się znaleźliśmy. Zamierzałam w wolnej chwili jej poszukać. Wcześniej trochę była skłonna mi wyjawić. Być może za drugim razem też. Miałam wielką nadzieję na dowiedzenie się czegoś o tym, co się wokół mnie dzieje. Jednak najpierw skupiłam się na mojej przyjaciółce i chłopaku, który został przeze mnie ranny.

Czekaliśmy w napięciu przed salą operacyjną. Ellie była tak bardzo zdenerwowana. Na szczęście trochę jej przeszło, kiedy zaczęliśmy rozmawiać. Razem z Aleksem próbowaliśmy odciągnąć jej myśli od tego, co w tym samym czasie działo się praktycznie obok nas. W pewnej chwili w szpitalu pojawili się rodzice Chrisa. Powszechny nerwowy nastrój ustał, gdy operacja się skończyła i dowiedzieliśmy się, że Chris wyszedł z tego właściwie bez szwanku. Zanim weszliśmy do jego sali, minęła dobra godzina. Potem potowarzyszyliśmy mu i rozmawialiśmy z nim. Sprawa Pana Fire'a nie dawała mi spokoju. Uznałam, że wymknąć się pod jakimś pretekstem było dobrym pomysłem.
- Idę do łazienki - oznajmiałam wszystkim.
Nie zwrócili zbytnio uwagi na moje słowa. I dobrze. Nie zauważą, że nie będzie mnie trochę dłużej niż zajmuje załatwienie potrzeby. Wyszłam z sali, w której leżał Chris i zaczęłam poszukiwania. Błądziłam po korytarzach, zaglądając do każdej możliwej sali. Powoli traciłam nadzieję na to, że znajdę Fire'a czy Sanktę Paulinę. Nie poddawałam się. Zjechałam windą na niższe piętro. Drzwi rozsunęły się, kiedy dojechała na miejsce. Moim oczom ukazała się, nie kto inny, jak pielęgniarka, której szukałam. Na mój widok zatrzymała się w pół kroku. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie. Szybko się zreflektowała i odwróciła napięcie, kierując się w stronę schodów. Wypadłam z windy i pobiegłam za nią. Nie poddam się tak łatwo. Złapałam ją tuż przy schodach.
- Niech pani zaczeka - powiedziałam, trzymając ją za ramię.
Odwróciła się w moją stronę.
- Przepraszam, ale śpieszę się do pacjentki - odparła i wyrwała się z mojego uścisku.
Zagrodziłam jej drogę i spojrzałam na nią stanowczo. Musiałam się dowiedzieć czegokolwiek.
- Proszę mi pomóc - powiedziałam błagalnym głosem.
Spojrzałam w jej oczy, w których pojawiło się współczucie.
- Niestety, ale nie mogę ci nic powiedzieć - rzekła skruszonym tonem.
Chciała mnie wyminąć, jednak jej na to nie pozwoliłam. Dlaczego tak mówiła? Co takiego wiedziała? Nie mogłam już dłużej grać w te podchody. Ile miałam jeszcze wytrzymywać?
- Kiedy mogłabym porozmawiać z Panem Fire'm? - zapytałam.
Rozejrzała się po korytarzu. Podejrzewałam, że szukała kogoś, kto mógł podsłuchać naszą rozmowę. Kiedy nikogo nie zobaczyła, odpowiedziała.
- Na pewno nie dzisiaj. Fire idzie na spotkanie od razu po zmianie.
Ku mojemu zaskoczeniu, nie odpowiedziała nic w stylu, że nie może mi powiedzieć. Zainteresowała mnie część, w której wspomniała o spotkaniu, na które wybiera się Fire.
- Na jakie spotkanie? - zapytałam z nadzieją, że może i na to pytanie mi odpowie.
- Za dużo już ci powiedziałam - odparła. - Na prawdę muszę już iść.
Tym razem przepuściłam ją. Wręcz wbiegła po schodach i zaraz zniknęła mi z oczu. Zamyślona wróciłam do windy i wcisnęłam przycisk, który przekierował windę na wyższe piętro.

Idąc spowrotem do sali Chrisa, myślałam nad tym, co powiedziała mi Sankta. Wpadło mi do głowy, że może warto byłoby poczekać na Fire'a i zobaczyć dokąd szedł. Stwierdziłam, że to na razie była jedyna poszlaka, którą zdobyłam i musiałam sprawdzić, czy czegoś się przez to nie dowiem. Z takim zamiarem weszłam do sali, w której przebywali Ellie, Alex, Chris oraz Dan. Po niespełna godzinie, pożegnałam się z nimi i wyszłam przed szpital. Błagałam, żeby okazało się, że Fire nie skończył jeszcze swojej zmiany. Ukryłam się za rogiem budynku na ławce, która była nieoświetlona. Z racji tego, że był już wieczór, nie bałam się o to, że ktoś mnie stamtąd zobaczy.

Czekałam tam i czekałam. Nie wiedziałam ile czasu już tam spędziłam. Ciągle uważnie obserwowałam drzwi. Po jakimś czasie zobaczyłam, wychodzącego ze szpitala Fire'a. Miałam wielkie szczęście. Byłam trochę podekscytowana tym, że zaistniała szansa na poznanie jakiś sekretów. Odczekałam chwilę zanim ruszyłam za nim. Utrzymywałam się w bezpieczniej odległości tak, aby mnie nie zauważył. Skierował się w stronę centrum miasta. Ucieszyłam się, ponieważ o tej godzinie było tam zawsze sporo ludzi i mogłam wmieszać się w tłum. Szłam za nim z kapturem na głowie i dyskretnie go obserwowałam. Po około 20 minutach Fire zatrzymał się obok klubu. Nosił nazwę Mary&Fire's. Nie było opcji, że to przypadek. Lokal musiał należeć do niego, albo do kogoś, kto był z nim w jakiś sposób związany. Kiwnął ochroniarzowi głową i wszedł do środka. Po zapłaceniu odpowiedniej kwoty, także znalazłam się w klubie. Nie obyło się bez kpiarskiego spojrzenia ochroniarza na mój ubiór. Fakt, że może zwykła koszulka, bluza i jeansy nie były odpowiednim strojem, ale mało mnie to obchodziło. Zaczęłam gorączkowo rozglądać się po tłumie. Straciłam go z oczu. Przepychałam się przez tłum spoconych i upitych ludzi. Spojrzałam na górę, gdzie było coś w rodzaju kładki i tam właśnie zobaczyłam Fire'a. Był na końcu przejścia i po chwili zniknął za rogiem. Szybko rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiś schodów, którymi mogłabym się tam dostać. Kiedy takowe znalazłam, wspięłam się po nich na górę i poszłam w stronę, w którą szedł Fire. Na prowizorycznym balkonie, stało parę podpitych i śmiejących się dziewczyn, które nie zwróciły na mnie naimniejszej uwagi. Okazało się, że za ścianą, za którą zniknął Fire były drzwi z napisem wstęp tylko dla presonelu. Obejrzałam się tylko za siebie, czy nikt nie patrzy i ostrożnie nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte. Szybko wślizgnęłam się do środka i zamknęłam je za sobą. Znalazłam się w jakimś ciemnym korytarzu, który był ledwie oświetlony. Emanowała tam jakaś dziwna energia, której nie mogłam wyjaśnić. Po prostu to czułam. Sytuacja coraz bardziej przestawała mi się podobać i zaczęła przerażać. Co się działo? Co to za miejsce?

Starając się narobić jak najmniej hałasu, ruszyłam powoli korytarzem. Znajdowało się tu dużo pomieszczeń. Dodatkowo nie wiedziałam, gdzie wszedł Fire. Przed sobą widziałam drzwi, które różniły się od innych. W miejscu, w którym powinien być zamek, namalowano dziwny znak, którego nie widziałam wyraźnie z tak daleka. Postanowiłam podejść bliżej i mu się przyjrzeć. Stawiając uważnie kroki, doszłam do wspomnianych drzwi. Moją uwagę przyciągnął nie ten dziwny znak, tylko odgłosy rozmowy. Przycisnęłam ucho do drzwi, w nadziei, że coś usłyszę. Przez chwilę głosy były zbyt ciche, żebym mogła odróżnić jakieś słowa, jednak po chwili zaczęłam słyszeć dosyć wyraźnie.
-... Musimy coś z tym zrobić - powiedział jakiś głos.
- To było zbyt zauważalne - usłyszałam nauczyciela historii. - W co oni grają?
Byłam bardzo zaintrygowana Fire'm i jego rozmową z nieznajomym. Zastanawiałam się kim on tak naprawdę jest i co robi? Może to wszystko było inne niż mi się wydawało? Zamierzałam się tego za wszelką cenę dowiedzieć.
- Został postrzelony chłopak - powiedział wyraźnie zdenerwowany Fire. - Musimy...
Nagle urwał wypowiedź. Przerwał mu nieznajomy.
- Ktoś tu jest - powiedział.
Usłyszałam kroki. Rozejrzałam się za jakimś schronieniem, czymś gdzie mogłam się ukryć. Zdążyłam tylko odsunąć się od drzwi, zanim się otworzyły. Zamarłam. W drzwiach stał brązowooki, uśmiechnięty mężczyzna.
- Witaj, Vialle.

Naznaczeni: WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz