Pov Aleksa
W sali panował półmrok, ponieważ rolety zostały zasłonięte. Podświadomie nasłuchiwałem kroków na korytarzu, ponieważ wiedziałem, że w szkole był morderca. To znaczy, prawdopodobnie był morderca (ale może być ktoś inny, tylko ja zakładałem zawsze najgorsze), który wdarł się tutaj z wielkim karabinem, by nas pozabijać. Tutaj w Stanach Zjednoczonych takie rzeczy miały miejsce, więc pamięć bawiła się ze mną w grę o nazwie „przypomnimy sobie teraz wszystkie wieczorne wiadomości o szkolnych strzelaninach”.Ellie i Chris siedzieli bardzo blisko siebie, zajęci sobą bez pamięci. Niby nie uprawiali seksu, ani się nawet nie dotykali, ale spojrzenia mówiły mi wszystko. Znałem Ellie od przedszkola i doskonale wiedziałem, kiedy ktoś jej się podoba. Chris był właśnie tą osobą. Zresztą, on podobał się każdemu.
Nie miałem natomiast pojęcia, dlaczego, do jasnej cholery, Dan siedział obok mnie. Zgodnie z prawdopodobieństwem (które oczywiście musiałem wyliczyć), powinien usiąść obok swojej siostry albo najlepszego przyjaciela. Wolałbym, żeby nie był tak blisko, a jednocześnie chciałem, żeby tu siedział. Nie czułem się wtedy tak przerażony, ponieważ (choć to głupie i irracjonalne) zdawało mi się, że może Dan będzie bohaterski i obroni mnie przed tym mordercą.Nasze ramiona i kolana się stykały, czego byłem całkowicie świadomy. Chciałem się odsunąć, ale to wyglądałby głupio. Z resztą po tej wizycie w kinie Dan i tak wiedział, że jestem gejem. Nie powinien nawet obok mnie siadać. Tak zrobiłaby reszta chłopaków hetero, którzy baliby się chyba, że ich zgwałcę dotykiem ramienia. Z jakiegoś powodu on tu był i nieśmiało wyobrażałem sobie, że może on też jest homo. Albo przynajmniej bi.
Nie mogłem o tym myśleć, ponieważ strach mnie sparaliżował. Nienawidziłem właśnie takich sytuacji jak ta. Takich, w których musiałem siedzieć bezczynnie i czekać, aż to ktoś zdecyduje o moim losie. Podświadomie czekałem na chwilę, w której drzwi się otworzą a moje życie dobiegnie końca. Możliwe, że będę musiał patrzeć na śmierć Dana, Chrisa, Vialle, albo Ellie! Tej ostatniej na pewno bym nie przeżył. Gdyby Ellie umarła, zabiłbym się. Nie miałbym nawet jednej bliskiej osoby na świecie. Nikogo, kto znałby mnie tak dobrze, że potrafiłby powiedzieć bez trudu co o czymś myślę, albo co czuję. Wolałem sobie tego nawet nie wyobrażać.
Raz zasiana myśl nie dawała mi spokoju. Krzyżowałem palce i rozprostowywałem je, patrząc się tępo w podłogę. Oczyma wyobraźni widziałem Ellie w kałuży krwi na podłodze i siebie, siedzącego bezczynnie jak zawsze. Zawsze byłem bezbronnym dzieciakiem, któremu każdy mógł zrobić krzywdę. Powinienem zapisać się na sztuki walki. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem? Ojciec byłby dumny. Teraz nie będę być może miał ku temu okazji. Nawiedziła mnie myśl, jak wielu rzeczy nie zrobię. Nie przeżyję swojego pierwszego pocałunku, nie pójdę do college’u, nie będę miał chłopaka…
- O czym myślisz? – zapytał mnie Dan szeptem. Miał całkiem spokojny głos, jakbyśmy rozmawiali sobie w restauracji. Zacisnąłem dłonie w pięści i przycisnąłem je do brzucha.
- O pracy domowej – rzuciłem.
- Naprawdę? – Dan uniósł brwi. Wyglądał wtedy bardzo przystojnie, ale nie mogłem nawet o tym myśleć.
- Nie, idioto. Myślę o tym, że prawdopodobieństwo mojej śmierci zwiększyło się o sto procent – przewróciłem oczami.
- Nie umrzemy – zapewnił mnie Dan, jakby był wyrocznią delficką – Lockdowny rzadko oznaczają ataki terrorystyczne. Najpewniej dostali wiadomość o tym, że ktoś ma narkotyki.
- Dlaczego w takim razie nie przyszło do nas jeszcze FBI?
- Sprawdzają sale po kolei – powiedział Dan, przysuwając swoją twarz do mojej, żeby lepiej mnie słyszeć.
- Nie możesz tego wiedzieć, Sherlocku – rzuciłem ponuro, patrząc w mój ulubiony punkt na podłodze.
- Powiem ci tajemnicę – Dan nachylił się do mnie tak mocno, że jego usta prawie dotykały mojego ucha. Momentalnie uszy zaczęły mi płonąć, co nie mogło pozostać niezauważone – Mam trzecie oko.
Zaśmiałem się trochę za głośno. Kilka twarzy zwróciło się w naszym kierunku. Tak naprawdę nie było mi do śmiechu, ale mój mózg nie mógł znieść już napięcia.
- Masz trzecie oko? – powtórzyłem – To świetnie, ja też mam.
- A w jakim miejscu masz to trzecie oko? – szepnął Dan i mrugnął do mnie. Albo sobie to wyobraziłem, tak też mogło być. Spuściłem wzrok na dłonie.
- Nie myśl sobie, że w jakimś nieodpowiednim miejscu. Mam je pod włosami – oznajmiłem.
- Ja mam na dłoniach. Co by się stało, gdybyśmy połączyli nasze oczy?
Scena wdarła się do mojego umysłu. Dłonie Dana w moich włosach… Nie mógł myśleć o tym samym, prawda? Żeby ukryć szok i niezręczność, zaśmiałem się ponuro.
- Nie bój się – Dan przysunął się do mnie. Nie wiedziałem, że to w ogóle możliwe – Nic nam nie będzie. Jak tu wejdą, obronię cię.
- Znasz tai chi?
- Nie, znam karate – zaśmiał się – Czy to nie spełnia twoich oczekiwań?
- Nie, rozczarowałeś mnie w tym momencie – spojrzałem na niego i zobaczyłem, że się uśmiecha. Mój strach gdzieś umknął, gdy tak patrzyłem na dołeczki w jego policzkach. Ellie miała takie same.
- Mogę ci to jakoś wynagrodzić – uśmiechnął się szerzej, ale tylko jednym kącikiem.Nagle usłyszałem kroki w korytarzu. Ciężkie i głośne, należące zapewne do mężczyzny. Mój ojciec był żołnierzem i miał bardzo podobny chód. Serce podskoczyło mi w piersi. Wszystkie szepty w sali ucichły, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Spojrzałem na Ellie, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Moja przyjaciółka tuliła się do Chrisa, wyglądała na przerażoną. Ja musiałem wyglądać tak samo. Zacząłem szukać wzrokiem pani Gillyflower, ale … Nie znalazłem jej. Co się dzieje?! Panika zaczęła ogarniać moje ciało, chciałem wstać i wyskoczyć przez okno.
Wszystko, byleby tylko nie musieć siedzieć tu ani minuty dłużej. Przecież właśnie działo się to, co na filmach. Zaraz wszyscy zginiemy!
- Kroki… – wyszeptałem, zanim Dan nie położył mi gwałtownie dłoni na ustach. Miał silny uścisk, który trochę bolał. Przycisnął moją głowę do swojego ramienia, jakby mnie osłaniał. Może faktycznie to robił? Nie obchodziło mnie już co wszyscy pomyślą. Uczepiłem się rękawa jego dżinsowej kurtki tak mocno, jakbym chciał go wyrwać.
- Wszystko będzie dobrze – powiedział tak cicho, że ledwie go usłyszałem. To był ten sam rodzaj zaklęcia, co u Ellie. Nie miałem wątpliwości, że naprawdę tak myśli. Przycisnąłem się do niego całym ciałem. Później, o ile przeżyję, będę się bardzo wstydził, ale w tej chwili nie myślałem o niczym. Dan objął mnie w pasie drugą ręką, jakby doskonale rozumiał mój strach.Drzwi otworzyły się a ja zrobiłem automatyczny ruch, jakby chciał wstać. Zrobiłbym to, gdyby Dan mnie nie trzymał w tak żelaznym uścisku.
Kilka osób krzyknęło. Do klasy weszło trzech mężczyzn ubranych na czarno. Wiedziałem, że to nie FBI, ani nie policja. To zamachowcy. Nie miałem najmniejszych wątpliwości.
Spojrzałem po innych nastolatkach w sali. Wszyscy wyglądali podobnie. Na ich twarzach zastygł wyraz przerażenia. Niektórzy trzymali się za ręce, inni płakali, ktoś wymiotował. Jak wielu z nich umrze?
Nie Ellie, nie Dan, nie Vialle, nie Chris, pomyślałem, zwracając się chyba do Boga.
Dopiero na końcu pomyślałem : nie ja.
Dan opuścił dłoń z moich ust i przeniósł ją na moje splecione dłonie. Byłbym w euforii, gdybym właśnie nie myślał o śmierci. Ledwo to zarejestrowałem. Chłopak miażdżył moje palce tak mocno, że instynktownie wiedziałem, że i on się boi.
Mężczyźni, a właściwie chłopcy niewiele starsi ode mnie posiadali broń. Trzymali ją wycelowaną prosto w nas, ale żaden z nich nic nie powiedział.
Wstrzymałem oddech, podobnie jak siedzący obok mnie Dan. Ścisnąłem jego palce, chcąc dodać mu otuchy. Gdy Dan się bał, musiało być już bardzo źle. Co dziwne, mnie tak już obezwładniły emocje, że prawie nic nie czułem. Nawet jakby chciał wstać, nie zdołałbym, Byłem, ale jakby mnie nie było. Myśli mi się wyłączyły, mogłem tylko obserwować zdarzenia, bez rozumienia ich.
Chłopcy skierowali się prosto do… Vialle? Dlaczego, do jasnej cholery, do niej? Co ona im zrobiła? Znałem ją, nie zadawała się z mafiami ani z gangami.
Jednak oni ewidentnie celowali do niej. Któryś coś mówił, drugi cicho się śmiał. A my? A my nic nie robiliśmy. Założyłbym się, że trzy czwarte osób dziękowało właśnie Bogu, że to nie przed nimi stoją zamachowcy.Przez chwilę moje ciało reagowało za mnie, starając się wstać. Przecież możemy wyskoczyć przez okno. Dlaczego nikt tego nie robi? Pierwsze piętro nie jest tak wysoko. Moje usta nabrały chęci, by przekazać tę informację wszystkim.
- Okno… - wyrwało mi się niezwykle cicho i słabo – Wyskoczyć…
Dan natychmiast zatkał mi usta dłonią. Dlaczego?! MUSIAŁEM WYSKOCZYĆ PRZEZ OKNO.
- Cicho bądź, proszę. Nic nie mów – wyszeptał mi do ucha.
Jeden z zamachowców spojrzał w naszym kierunku i ostrzegawczo uniósł brwi.
Pewnie i bym się przeraził, gdybym nie zobaczył równocześnie jak drugi celuje bronią prosto w głowę Vialle.
Chryste, nie mogłem oddychać.
Czas stanął w miejscu.
Chłopak zaczynał już naciskać spust, gdy ktoś rzucił się na niego. Ktoś szczupły i wysoki o znajomej sylwetce.
Bum!
Strzał.
Dan wciągnął gwałtownie powietrze, wszyscy zaczęli krzyczeć, ale zaraz się uciszyli, zdjęci nagłą trwogą.
Dopiero wówczas spojrzałem na podłogę, na której leżał… Chris?
![](https://img.wattpad.com/cover/168132416-288-k13643.jpg)
CZYTASZ
Naznaczeni: Widząca
FantasíaVialle jest zwyczajną dziewczyną, która w wyniku tragicznego wypadku staje się świadkiem niewytłumaczalnych zdarzeń. Czy to możliwe, by mogła posiadać nadnaturalne zdolności, czy to tylko trauma i szok po wypadku mącą jej w głowie? A może świat je...