Rozdział 51 Parę chwil szczęścia

24 2 1
                                    

Pov Vialle
Ludzie szeptali. Nie żeby to było coś nienormalnego, ale był to taki rodzaj szeptania, gdy coś się stało. Czułam to. Wyczułam krótki przebłysk mocy. Potem cisza. Moi znajomi, z którymi tańczyłam też to zauważyli. Z mojego miesjca widziałam, że przed wejściem do basenu zebrało się sporo ludzi. . Z moją mocą mogłam nasilić dźwięk i usłyszeć wszystko jak normalną rozmowę. Wzięłam na cel dwie pochylające się ku sobie dziewczyny. Siedziały przy stoliku. Były najbliżej naszego położenia. Skupiłam się na nich i przywołałam swoją moc. Poprowadziłam dźwięk wydobywający się z ust dziewczyn, wprost do mojego ucha.
- Ktoś wpadł do basenu i ten się zamroził! - powiedziała jedna z nich. - Byłam tam przed chwilą. Pan Fire przyszedł sprawdzić, co się stało. Powiedział, że to było w planach, a ten biedny chłopak akurat znalazł się pod wodą!
- Boże, to okropne - odparła druga. - Chciał sobie popływać, a tu nagle został zamrożony!
Zmarszczyłam brwi. O kim mówiły? Jaki chłopak? Kto zamroził basen?...

Alex. Alex to zrobił. Po tym jak zamroził kubek Fire'a... To na pewno był on. Ale dlaczego? Coś musiało na niego wpłynąć. Albo robił to tak jak ja. Zupełnie bez powodu, nagle. Nie mogłam uwierzyć, że on także miał moc. Niedługo pewnie dowie się o całym tym świecie i będzie taki jak ja. Zepsułam naszą przyjaźń i taką dostałam za to karę. Ale co w takim razie z Ellie? Alex ją zostawi? Dalej będzie się z nią przyjaźnić? Fire na pewno powie mu o tym wszystkim prędzej czy później. Będzie musiał. I oznajmi mu, że najlepiej jakby nie utrzymywał bliskich kontaktów z osobami, które nie posiadają mocy. Czy posłucha? Kiedy Fire zaprowadziłby go do sekty, na pewno spotkaliby tam mnie. Tyle czasu spędzałam w bazie. Wtedy co? Musiałabym wyjaśnić mu moje zachowanie i błagać o przebaczenie. Najbardziej bałam się jednak, że go nie dostanę.
- Słyszałam, że jakaś dziewczyna go tam wrzuciła - oznajmiła pierwsza - i wtedy on się zamroził.
- Ale wyczucie czasu - mruknęła druga. - Przeżył to?
- Nie wiem. Wyszłam, bo nie mogłam już na to patrzeć.
Przerwałam linię dźwięku i wróciłam do rzeczywistości.

Spojrzałam na moich kolegów.
- Jakiś chłopak został zamrożony w basenie - powiedziałam.
- Idziemy tam - zakomunikował Henry.
Henry'ego poznałam pewnego dnia w szkole. Zapoznała mnie z nim Olivia, która jak się okazało, chodziła ze mną do szkoły. Chłopak miał moc związaną ze zmianą natężenia światła. Mógł wytworzyć z nich nawet laser. Bardzo przydatna umiejętność. Nie była dla niego problemem żadnen materiał. Jedynym warunkiem, jaki musiał zaistnieć to dzień. W nocy nie mógł tego robić. Jedyny duży minus jego mocy. Po za tym naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Zakolegowałam się z nim i Olivią, i razem spędzaliśmy czas w szkole. W bazie Sekty dołączał do nas jeszcze Jack.
Razem z Olivią ruszyłyśmy w ślad za Henry'm. Jakimś sposobem przecisnęliśmy się przez tłum, blokujący wejście na basen. Wtedy zobaczyłam Aleksa, Ellie, Dana i Chrisa. Alex stał przerażony i wpatrywał się w jedno miejsce. Dan chyba próbował do niego dotrzeć, ciągle coś do niego mówił. Chris wodził wzrokiem między nich, a Ellie. Dziewczyna patrzyła w to samo miejsce, co Alex. Podążyłam za ich wzrokiem. Zamarłam. Na podłodze leżał nieprzytomny Nate, a Fire robił mu sztuczne oddychanie. Natychmiast do nich podbiegłam.
- Boże, Nate - jęknęłam, klękając obok niego.
- Vialle, jak miło cię widzieć - powiedział Fire w przerwie na oddech.
Następnie pochylił się i wdmuchnął powietrze do ust Nate'a. Przerażona patrzyłam na akcję ratunkową. Wzięłam go za rękę i powtarzałam pod nosem.
- Obudź się, obudź się, obudź się....
Chyba Bóg wysłuchał moje błagania, ponieważ po krótkim czasie Nate nabrał gwałtownie powietrza i usiadł zanosząc się kaszlem.
- Tam - pokazał Fire w kierunku małego pomieszczenia, przytrzymując krztuszącego się chłopaka - jest koc. Weź go.
Bez słowa sprzeciwu wykonałam jego polecenie. Po chwili wróciłam z nim i przykryłam Nate'a.
- Już dobrze? - zapytał Fire.
Chłopak pokiwał głową. Ani razu na mnie nie spojrzał. Chciałam, żeby to zrobił. Powiedział coś do mnie. Jednak on, jakby nie zauważał mojej obecności. Ciężko mu było się dziwić.
- Możesz wstać? - spytałam.
Podniósł się na nogi bez najmniejszego problemu.
- Idźcie tam skąd wzięłaś koc Vialle, ja muszę coś załatwić - oznajmił Fire i oddalił się pośpiesznie.
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić czy powiedzieć, Nate już szedł w kierunku pomieszczenia, nie czekając na mnie. Szybko poszłam za nim. Ludzie stracili zainteresowanie całym zajściem i wrócili do swoich rozmów. Jakby nic się nie stało. Po Ellie i Aleksie nie było już śladu. Jedynymi osobami, które nadal stały i śledziły rozwój wydarzeń, byli Henry i Olivia. Dałam im znak, żeby poszli się dalej bawić. Nie zamierzałam psuć im tego wolnego czasu.

Weszłam do pomieszczenia, w którym siedział już Nate. Zamknęłam za sobą drzwi. Po chwili wahania usiadłam obok niego, na rozstawionych w pomieszczeniu krzesełkach. Odwróciłam się w jego stronę. On dalej uparcie milczał. Zastanawiałam się, jak zacząć rozmowę. Z tyłu głowy miałam świadomość, że w każdej chwili Fire może tu przyjść. Musiałam działać szybko.
- Przepraszam za to, co stało się wtedy z tymi kolegami.
Przeniósł na mnie swoje ponure spojrzenie. Prychnął.
- Fajnych masz znajomych. Wszyscy biją i szydzą sobie z innych? Czy tylko ta grupka?
Rozumiałam jego złość. Miał do niej prawo. Niestety nie mogłam powiedzieć mu prawdy. To by o wiele bardziej pogorszyło sytuację.
- Oni mnie nie lubią - zaczęłam ostrożnie, uważałam, żeby nie poplątać się w swoim tłumaczeniu. - Przepraszam Nate. Przyczepili się do mnie i straszą moich znajomych. To naprawdę nic.
Patrzył na mnie uważnie. Nie do końca chyba przekonałam go do moich słów.
- Spotkałam ich niedawno na meczu basebollu. Są wrogami mojej koleżanki i przez to przyczepili się też do mnie. I do moich znajomych.
Jego spojrzenie złagodniało. Tak bardzo bolały mnie te wszystkie kłamstwa. Ale co miałam zrobić? Nie mogłam mu powiedzieć o Sekcie, o tym że byłam dzieckiem anioła, że grupa, która nas zaatakowała też tylko upadłego. Wyśmiałby mnie, napewno by w to nie uwierzył. Na dodatek ściągnęłabym na niego niebezpieczeństwo. Nie, nie i nie. Nie było o czymś takim mowy.
- Może są niebezpieczni. Nie wiem, mogłabyś zgłosić, że Cię nachodzą, albo coś takiego - powiedział po chwili milczenia.
Ucieszyłam się, że normalnie ze mną rozmawiał. Obawiałam się, że w ogóle nie będzie chciał się do mnie odezwać.
- Nie trzeba - zaprzeczyłam - to zdarza się tylko czasem i nic poważnego nie robią. Tylko się nabijają.
Pokiwał głową w zamyśleniu.
- Przepraszam, że tak zareagowałam. Ty powiedziałeś, żebym się więcej do ciebie nie odzywała i to co było wcześniej. Mogłam od razu to wyjaśnić.
Przynajmniej tyle z tego mówiłam nie kłamiąc. Niestety, ale powiedziałabym mu to samo.
- Nie należę do żadnej sekty. Powiedziałam tak, żeby się odczepili. Z Fire'm mam korepetycje i akurat tak wyszło, że przyszedł. Przepraszam...
- Przestań już przepraszać - powiedział uśmiechając się lekko. - To ja ciebie przepraszam. Powinienem cię wysłuchać, dać się wytłumaczyć.
Uśmiechnęłam się do niego. Gdybyś tylko wiedział Nate... Nie mówiłbyś takich rzeczy. Znienawidziłbyś mnie do końca życia i faktycznie ze mną nie rozmawiał.

Położył dłoń na moim policzku. Uniosłam brwi w zaskoczeniu. Co on robił?
- Tak cię to dziwi?- zapytał, przybliżając się do mnie.
Nie mogłam oderwać wzorku od jego pięknych oczu. On także się we mnie wpatrywał. Potem przeniósł wzrok na moje usta. „Boże, czy to się dzieje naprawdę?” - pytałam się w myślach.
- Przecież wiesz, że mi się podobasz - wyszeptał tuż przy moich ustach.
Nie wierzyłam, że to zrobił. Ale zrobił. Po tych słowach mnie pocałował. Położyłam jedną rękę na jego ramieniu, a drugą na karku. Przyciągnęłam go bliżej. Nie sądziłam, że kiedykolwiek nadejdzie ta chwila. Przez te parę sekund, a może minut, w których nasze usta były ze sobą połączone, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Ten ważny moment przerwało otwieranie drzwi. Natychmiast oderwałam się od Nate'a.

Do środka wszedł Fire. Kiedy nas zobaczył, skrzywił się i posłał mi znaczące spojrzenie. Tak, nie powinnam była tego robić, ale nie mogłam się powstrzymać. Nauczyciel odchrząknął. Nate wstał ze swojego krzesła i poprawił swoją przemokłą koszulę. Dziwiłam się, że nie ubrał się w żaden kostium. Miał na sobie właściwie to, co zwykle. Nie żebym mi to przeszkadzało. Ja też nie miałam przebrania, ale była to wina Olivii, która powiedziała, że jeżeli się przebiorę, to nigdzie ze mną nie pójdzie.
- Cóż, już wszystko jest okej - oznajmił Fire i zwrócił się do Nate'a - Na pewno w porządku?
- Tak, jasne - powiedział i skierował się do drzwi, a ja poszłam za nim.
- Właściwie to chciałbym porozmawiać z Vialle w sprawie... - zaciął się, szukając jakiejś wymówki.
„ Korepetycji" - powiedziałam do niego niemo.
- ... korepetycji - dokończył.
Odwróciłam się w stronę Nate'a. Zmierzył nas spojrzeniem i uśmiechnął się.
- Nie ma problemu - odparł. - Widzimy się później?
Przytaknęłam głową. Chłopak wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
- Czy ciebie pogięło? -zapytał, gdy tylko zamknęły się drzwi.
- Nie mogę wiecznie wszystkich ignorować i ranić - powiedziałam.
Nie mógł mi tego zabronić. Nie rozumiał, że to nie było łatwe? Każdego dnia kolejne kłamstwo. Nie chciałam tak żyć.
- Co z Aleksem? - zapytałam.
- Nie będziemy tu o tym rozmawiać - odparł, siadając na krześle.
- Dobrze, ale ja nie będę z panem rozmawiać o moich znajomych - warknęłam i ruszyłam do drzwi.
Gdy je otworzyłam, usłyszałam za sobą jego głos.
- Nie miałaś aż takiego problemu, kiedy zostawiałaś swoich przyjaciół.
To zdanie było jak strzała prosto w moje serce. Trzasnęłam za sobą drzwiami. Nauczyciel nie miał racji. Nie było wcale łatwiej. Po prostu miałam tego wszystkiego dosyć. Chciałabym cofnąć czas i nigdy nie dostać swojej mocy. Nigdy nie wyjść z mamą tamtego dnia.

Naznaczeni: WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz