Pov Ellie
- Nie mają takiego rozmiaru - powiedziałam ze śmiechem.
Dyskutowaliśmy o tym, czy Dan mógłby zmieścić się w stringi. Nie ważne, jakdo tego doszło. Czasami mieliśmy dziwne rozmowy.... Dobra, prawie zawsze.
- Nie przesadzaj, nie jestem taki gruby - odparł Dan i udał, że miał focha.
Wyglądało to przekomicznie. Parodia tych wszystkich lasek, które wykorzystują każdą okazję, żeby się obrazić. Szczególne pozdrowienia dla naszej kochanej paczki plastików. Kochamy was.
- No nie wiem, nie wiem - powiedział Chris, szturchając Dana.
- Jesteś przeciwko mnie? - powiedział cieniutkim głosikiem.
Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Z rana przed szkołą mieć taki dobry humor to cud.
- Foch - dodał Dan, robiąc to samo, co mi.
- A ty co się śmiejesz, co? - zapytał Aleksa, popychając go biodrem.
- Wcale nie - powiedział z poważną miną, jednak długo nie wytrzymał i znowu wybuchnął śmiechem.
- Co za ludzie - powiedział Dan i przyspieszył kroku.
Po chwili on także nie wytrzymał i wszyscy się śmialiśmy. W tak dobrym nastroju weszliśmy do szkoły i niedługo po tym musieliśmy się rozstać. Chris i Dan mieli matematykę, a my chemię.Z Gillyflower jakoś wytrzymaliśmy. Dwie kolejne lekcje też. Tak naprawdę jedynym nauczycielem, którego lubiłam był pan Fire. Na szczęście mieliśmy z nim kolejną lekcje.
- Znalazłaś to przemówienie, to co kazał? - zapytał Alex, gdy siedzieliśmy już w ławce.
-Na szczęście tak - powiedziałam.
- Pokaż.
Porównaliśmy swoje prace i ku naszej uldze mieliśmy to samo. Nauczyciel nie powiedział dokładnie, czego mamy poszukać i miałam problem ze znalezieniem czegokolwiek. Zaraz zadzwonił dzwonek i w drzwiach pojawił się Fire.
- Dzień dobry, kochani - standardowo musiał nas powitać. - Jak pewnie pamiętacie lub nie, mieliście znaleźć przemówienie wygłoszone podczas uroczystości zorganizowanej z okazji zwycięstwa pod Yorktown.
- Nie określił pan jakie przemówienie, tylko że ma być coś tam z Yorktown - ktoś wtrącił.
- No przed chwilą powiedziałem przecież, więc o co chodzi - odparł nauczyciel.
Spojrzał w swój notes i przejrzał listę.
- To może Rose.
Przeniósł wzrok na dziewczynę, siedzącą w drugiej ławce.
- Ja znalazłam co innego - powiedziała nieśmiało.
Fire z niezadowoloną miną poszukał kolejnej osoby.
- Mark.
- Tak samo jak Rose - odparł chłopak.
- Ellie, masz?
Dlaczego tak często mnie pytał? Miał wiele osób, a ja już drugi raz zostałam wybrana. Niechętnie wzięłam do ręki kartkę z przemówieniem. Miejmy to z głowy.
- Tak - odpowiedziałam.
Otwierałam już usta, aby przeczytać przemówienie, ale nagle zrobiło mi się słabo. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Oczy na chwilę straciły ostrość widzenia. Myślałam, że zemdlałam. Jednak nic takiego się nie stało. Kiedy wszystko ustało, poczułam czyjąś obecność w mojej głowie. Chciałam wydobyć z siebie głos, ale nie władałam własnym ciałem. Po chwili wstałam. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdby nie to, że tego nie zrobiłam. Znaczy, nie z własnej woli. Odwróciłam się przodem do klasy, chrząknęłam i zaczęłam mówić.Mesdames, Messieurs,
Au nom de tous les Américains, j’ai l’honneur d’être
parmi vous aujourd’hui pour rendre hommage à l’Amiral François de Grasse, l’un des premiers et meilleurs amis de l’Amérique. Le jour de la capitulation de l’armée britannique suivant la Bataille de Yorktown devait ressembler beaucoup à aujourd'hui. On pouvait apercevoir les premiers signes de l'automne, avec des arbres teintés de rouge, d’or et de marron. Le ciel était lumineux et le calme était enfin revenu. D’ailleurs ce silence était sans doute curieux après les inlassables bruits de la guerre. Les soldats de l’Armée Continentale : des paysans, des commerçants, des hommes venant de tous horizons unis par l'idée commune de construire une nation, pouvaient enfin rentrer dans leurs familles après de longues années de guerre. La Bataille de Yorktown en 1781, a été un affrontement-clé dans l'Histoire des Etats-Unis et le blocusétabli par l’Amiral de Grasse autour de l’armée de Cornwallis a été décisif pour la victoire de cette bataille. Agissant de sa propre initiative, l’Amiral de Grasse, qui commandait la flotte française dans les Caraïbes, dirigea ses navires vers le Nord, réduisant à néant la flotte britannique dans la Baie de la Chesapeake et profitant de sa maîtrise de la mer pour bloquer les forces britanniques dans la région de Yorktown. L’Amiral de Grasse a également utilisé ses navires pour aider les Généraux Washington et Rochambeau à conduire leurs troupes jusqu’à Yorktown, où elles ont rejoint celles de La Fayette. Sans le blocus de l’Amiral de Grasse, les Britanniques auraient pu aisément échapper aux forces combinées franco-américaines, prolongeant ainsi le conflit et compromettant l’issue de la guerre dans son ensemble.Z moich ust wydobywały się kolejne słowa po francusku. Ja sama wszystko rozumiałam, a to było niemożliwe. Nigdy nie uczyłam się tego języka. Nawet nie miałam z nim styczności. Czułam się tak, jakby w moim ciele były dwie osoby. Naprawdę dziwne uczucie. Nie bolało, ale nie było też przyjemne. W mojej głowie mieszały się moje myśli i jakiegoś innego człowieka. Niee... Niczego nie brałam przed lekcją? Może ktoś mi coś dosypał do picia? W czasie, gdy ja próbowałam przejąć kontrolę nad własnym ciałem, ten ktoś mówił dalej. Z punktu widzenia wszystkich uczniów wyglądało to, jakbym ja to wszystko mówiła. Z pewnością nie było to dziwne. Jedyne co, to to, że mieliśmy poszukać tej przemowy po angielsku, a nie po francusku. Miałam przynajmniej nadzieję, że nikt nie widział, że coś było nie tak. Uczniowie patrzyli na mnie z zaskoczeniem. Niektórym opadła szczęka. Nie widziałam reakcji nauczyciela. Stałam do niego tyłem. Przemawiałam w stronę całej klasy. Już drugi raz zdarzyło mi się coś takiego. Może jadłam coś, czego nie powinnam. Albo... Było to związane z tym wszystkimi dziwnymi zdarzeniami, które ostatnio miały miejsce. Na pewno musiałam porozmawiać z Aleksem. Może on miałby na to jakieś wytłumaczenie.
Swoje przemówienie zakończyłam słowami „Vive la France ! Vive les Etats-Unis !”. Potem zamilkłam, ale nadal czułam tą obecność. Próbowałam z nią coś zrobić. Wypchać z umysłu, poszatkować wyimaginowaną maczetą. Moje wysiłki poszły na marne. Nawet zrobiłam mini egzekucję z użyciem gilotyny. Udzielił mi się historyczny nastrój... Tak naprawdę chciałam się po prostu tego pozbyć. Przestać tak dziwnie się czuć. Alex patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Ellie, przecież ty nie umiesz francuskiego - powiedział ostrożnie.
Spojrzałam na niego przerażona. Nie zamierzałam kryć przed nim tego, co się ze mną działo. Musiałam mu powiedzieć, ale nie w tej chwili. Nie tak, żeby ktoś mógł usłyszeć. Nie odpowiedziałam , ponieważ bałam się, że znowu powiem coś po francusku. Odwróciłam głowę w stronę Fire'a. Złapałam jego wzrok. Nie był zaskoczony. Wyglądał, jakby coś rozważał. W końcu uśmiechnął się i powiedział.
- Jak nazywał się współtwórca praw człowieka i obywatela? - zapytał.
Zamiast mnie odpowiedziała ta druga osoba. Przed tym jednak prychnął, wręcz z pogardą.
- C'est moi. Je m'appelle Marie Joseph Paul Yves Roch Gilbert du Motier markiz de la Fayette. Le héros de deux mondes.
Nauczyciel przyglądał mi się uważnie. Przez chwilę w sali zapadła cisza. Aha, w moim ciele był francuski generał. Nie no normalka, każdemu się zdarza. Byłam cholernie zdezorientowana. To były jakieś żarty.
- Dziękuję - powiedział po chwili Fire.
Nagle przestałam czuć obecności tej drugiej osoby. Musiałam oprzeć się o ławkę, kiedy ze mnie „wyszła”. Spowrotem mogłam normalnie funkcjonować. Zamrugałam kilkukrotnie powiekami i usiadłam na krześle, udając, że wszystko w porządku. W środku aż rozpierało mnie zdezorientowanie. Miałam ochotę wyjść z sali i najlepiej ze szkoły. Nie mogłam tego zrobić, sprawdzian z matmy sam się nie napisze. W moją stronę pochylił się Alex.
- Rozmawiałaś z Fire'm po francusku - powiedział przyciszonym głosem - od kiedy go umiesz?
Zamarłam. Nauczyciel też mówił po francusku? W tamtej chwili byłam bardzo skołowana.
- Potem porozmawiamy - wyszeptałam.
Usłyszałam szuranie krzesła. Fire wstał od biurka.
- Oczywiście za swoje przemówienie dostaniesz ocenę, Ellie - oznajmił, patrząc na mnie.
Odwróciłam wzrok, nawet nie dziękując. Brakowało mi słów. W tamtym momencie nie wierzyłam w swoje zdolności mówienia. Chwilowo ich nie posiadałam.
- Ktoś jeszcze chciałby wygłosić przemówienie? Może tym razem po hiszpańsku? - zapytał, a po sali poniosły się słumione śmiechy.
Po chwili przeszedł do prowadzenia lekcji, na której nie mogłam się skupić. Gdy tylko zadzwonił dzwonek wyszłam z sali i poczekałam przed nią na przyjaciela. Nie chciałam już tam dłużej siedzieć. Po chwili wyszedł Alex.
- Nie spodziewałem się, że umiesz francuski - powiedział, kiedy szliśmy do sali, gdzie mieliśmy kolejną lekcję.
- Ja też nie - odparłam wymijająco.
Alex posłał mi pytające spojrzenie, jednak nie musiałam nic odpowiadać. Wpadliśmy na Chrisa i Dana, którzy szli w przeciwną stronę.
- Ej, czekajcie! - krzyknąłł Dan.
Na korytarzu było sporo ludzi, więc musieli torować sobie do nas drogę.
- Wiecie, że niedługo jest impreza na Halloween? - zapytał brat, gdy do nas dotarli.
- Nie... - odparłam.
- Przecież wszyscy o tym wiedzą - wtrącił Chris. - Będzie w szkole.
Uniosłam brwi. Nie wiedziałam o tym.
- Nie słyszeliśmy - powiedział Alex. - ale skoro jest to będziemy, nie?
Spojrzał na mnie. Każda okazja dobra, żeby się zabawić. Przebieranki to było coś, co lubiłam. Zawsze ustalaliśmy z Aleksem, w co się przebieramy i razem kupowaliśmy kostiumy.
- Oczywiście - odparłam.
Usłyszeliśmy dzwonek na lekcje.
- Już? - jęknął Chris.
- Dobra, widzimy się później - powiedział Dan i poszli w swoją stronę, a my w swoją.
Wciąż nie mogłam pozbyć się wspomnienia tego dziwnego uczucia, gdy miałam w sobie dwie osoby. Pytanie, jak to się stało i co dokładnie się stało. Kolejna rzecz, której musiałam się za wszelką cenę dowiedzieć.
CZYTASZ
Naznaczeni: Widząca
FantasyVialle jest zwyczajną dziewczyną, która w wyniku tragicznego wypadku staje się świadkiem niewytłumaczalnych zdarzeń. Czy to możliwe, by mogła posiadać nadnaturalne zdolności, czy to tylko trauma i szok po wypadku mącą jej w głowie? A może świat je...