Pov Aleksa
Każdego ranka Dan krzyczał na Ellie, żeby się pośpieszyła, Chris bawił się antycznymi figurkami słoni, a ja stałem przy ścianie, przypatrując się chłopakom. Tym razem jednak scenariusz się zmienił, bowiem to nie Ellie się guzdrała, tylko jej brat, który zgubił kluczyki do samochodu. Od dwudziestu pięciu minut przeszukiwaliśmy dom centymetr po centymetrze, szukając zguby.
- Niech ktoś sprawdzi w lodówce – poradził Chris, klęcząc na podłodze i zaglądając pod dywan.
- Ja nie mam czasu – powiedziała Ellie, przetrząsając szuflady z dokumentami.
- Dlaczego, do cholery, miałyby być w lodówce? – spytałem, wzdychając i podchodząc do wspomnianej lodówki.
- To jest Dan – przypomniał Chris ironicznie – On może zostawić klucze dosłownie wszędzie. Mówił wam kiedyś, że w szóstej klasie zapomniał o egzaminie kończącym rok szkolny? Przyszedł ubrany w dresy, z plecakiem na plecach.
- To miała być tajemnica, Chris – warknął Dan, wysuwając głowę spod kanapy.
- Ups – mruknął Chris.Podszedłem do lodówki, zastanawiając się, czy faktycznie ją otworzyć, czy może jedynie udać, że to zrobiłem? Na samą myśl o chłodzie, jaki w niej panuje, robiło mi się dziesięć razy zimniej. I tak już umierałem z zimna. To dziwne, ale odkąd się obudziłem, było mi niesamowicie zimno. Czułem się tak, jakby moje ciało zostało zamrożone. Wkładałem całą siłę woli w to, żeby nie dygotać i szczękać zębami. To mogłoby niechcący przyciągnąć uwagę moich przyjaciół, a tego przecież nie chciałem. Założyłem na siebie ciepły podkoszulek, po czym narzuciłem na niego moją najgrubsza bluzę. Nie odniosło to żadnego skutku. Nawet nie poczułem specjalnej różnicy.
Nie czułem się tak, jakbym był chory, skąd więc to uczucie zimna?
Wzdrygnąłem się i otworzyłem lodówkę. Natychmiast się cofnąłem, wyczuwając chłód, jaki w niej panował. Moje ciało zadygotało wbrew mojej woli. Objąłem się ramionami i poczułem jak zęby szczękają mi z zimna. Uznałem, że jednak muszę być chory. Innego wytłumaczenia nie ma. Ludziom nie jest zimno bez powodu, prawda?
- Znalazłeś? – spytała Ellie, pojawiając się znienacka za mną. Prędko zmieniłem pozycję i trzasnąłem drzwiami lodówki, nieco zbyt mocno. Zacisnąłem zęby i pokręciłem głową, mając nadzieję, że moja przyjaciółka nic nie zauważyła.
- Nie ma – powiedziałem, siląc się na to, by nie szczękać zębami. Musiałem poruszać placami prawej dłoni, bowiem doznałem dziwnego uczucia, że ręka mi właśnie zamarzła.
- Wszystko w porządku? – zapytała, podchodząc do mnie i przypatrując mi się uważnie. Uśmiechnąłem się szeroko, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy. Mimowolnie się wzdrygnąłem.
- Tak – powiedziałem, czując dumę, że udało mi się to powiedzieć bez zająknięcia z zimna.
- Na pewno? – spytała Ellie z troską – Jesteś blady.
- Nic mi nie jest – rzuciłem, omijając ją i przechodząc do salonu. Dan właśnie sprawdzał miejsca za telewizorem, natomiast Chris zaczął bawić się antycznymi figurkami słoni.
- Nie masz co robić? – spytała go Ellie karcąco.
- No właśnie nie. Na tym polega problem – odparł Chris, udając, że mały słoń całuje większego słonia.
- Idź na górę i sprawdź w sypialni – poradziłem mu, siadając niepewnie w fotelu. Korzystając z zamieszania, pozwoliłem swojemu ciału zatrząść się z zimna i szczęknąć kilka razy zębami.
- Byłem tam już – odparł, robiąc słoniom dość dwuznaczną sytuację.
- Nie jest ci za gorąco? – spytał Dan, rzucając okiem na moją grubą bluzę.
- Trochę jest – skłamałem.
- No to ją zdejmij, kotku – mruknął Chris, nie odrywając wzroku od swoich słoni. Dan spiorunował go wzrokiem, na co moje usta mimowolnie wygięły się w uśmiechu.
- Nie wierzę! – krzyknęła Ellie, zbiegając pośpiesznie ze schodów. W ręku trzymała pęk kluczy, którymi zamaszyście potrząsała – Dan, ty alkoholiku!
- Co? – spytał Dan niewinnie i cofnął się, gdy zirytowana mała Ellie zagrzechotała kluczykami tuż przed jego twarzą.
- Pytasz się jeszcze?! – krzyknęła dziewczyna.
- Laska, uspokój się – Chris zaszedł ją od tyłu i wyrwał jej klucze z ręki. Uniósł je wysoko nad głowę, by Ellie nie mogła ich dosięgnąć.
- Wiesz gdzie to znalazłam? – powiedziała Ellie, splatając ramiona na piersi – W barku rodziców. Pływające w rozlanym whisky.
- A, no tak – przypomniał sobie Dan – Piliśmy tam wczoraj, pamiętasz, Chris?
- O cholera, faktycznie – potwierdził Chris.
- Spóźnimy się do szkoły – przypomniałem. Spojrzeli na mnie, jakbym był z innej planety, po czym posłusznie wzięli plecaki z podłogi i ruszyli do drzwi. Postarałem się, by iść na końcu i móc co jakiś czas drżeć z zimna.
Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz, zrobiło się jeszcze gorzej. Nie byłem już w stanie hamować dreszczy, więc starałem się usunąć wszystkim z pola widzenia. Na dodatek częściowo nie czułem prawej dłoni, a gdy ją niepewnie wyciągnąłem z kieszeni, zauważyłem cieniutką siatkę lodu, który ją oplatał.
- Co, do cholery? – mruknąłem do siebie, zatrzymując się raptownie. Strząsnąłem lód, który opadł delikatnie na ziemię. Zastanawiałem się, czy czasem nie mam halucynacji.
- Co się dzieje? – Ellie podeszła do mnie, kładąc mi rękę na ramieniu. Wzdrygnąłem się instynktownie. Chris i Dan zwolnili, odwracając się, by na nas spojrzeć.
- N-nic – wykrztusiłem, chowając ręce do kieszeni – T-trochę m-mi z-zimno.
Ellie zmierzyła mnie od stóp do głów, oceniając moje ubranie. Nie dość, że założyłem koszulkę i bluzę, narzuciłem jeszcze na to moją najcieplejszą kurtkę. Moja przyjaciółka pokręciła głową ze zdziwieniem. Dan stanął z mojej drugiej strony, kładąc mi znienacka dłoń na czole.
- Boże, jakie zimne! – syknął, cofając rękę i patrząc na mnie z niepokojem. Zrobiłem krok do tyłu, chcąc odgrodzić się od nich wszystkich. Nie pomagały mi ich zdumione spojrzenia.
- Nie ma gorączki? – spytała Ellie brata, jakby mnie tam nie było.
- Nie – odparł Dan, robiąc krok w moją stronę. Odsunąłem się, wycofując poza zasięg jego ramion.
- I-idziemy d-do t-tej s-szkoły? – powiedziałem i ruszyłem szybko do samochodu.
- Chyba nie powinieneś tam iść – odparł Dan z całą swoją pewnością. Zignorowałem go i wpakowałem się do samochodu.
- Alex! – krzyknęła na mnie Ellie, jakbym był rozkapryszonym dzieckiem. Usiadła na siedzeniu obok mnie – Co ci jest? Jesteś chory?
- Nie! – udało mi się powiedzieć cały wyraz bez szczękania zębami. Wow.
- Dać ci swoją kurtkę? – spytał Dan, wpatrując się we mnie z mieszanką niepokoju i troski. Miałem ochotę powiedzieć im wszystkim, żeby zostawili mnie w spokoju i przestali się na mnie gapić.
- Nie! – powtórzyłem, poczym jakoś zdołałem przekonać ich, żebyśmy pojechali do szkoły. Dan jechał bardzo szybko, wymijając niemal wszystkie samochody. Serce waliło mi o żebra za każdym razem, gdy wyprzedzaliśmy kolejny pojazd. Mimowolnie zastanawiałem się, czy moja mama też wyprzedzała auta i dlatego zginęła?
CZYTASZ
Naznaczeni: Widząca
FantasyVialle jest zwyczajną dziewczyną, która w wyniku tragicznego wypadku staje się świadkiem niewytłumaczalnych zdarzeń. Czy to możliwe, by mogła posiadać nadnaturalne zdolności, czy to tylko trauma i szok po wypadku mącą jej w głowie? A może świat je...