Pov Ellie
Po słowach Vialle... Jedyne o czym myślałam to, żeby rzucić się na nią i ją rozszarpać. Nie miałam najmniejszego prawa mówić tak do Aleksa. Jeszcze wybrała sobie idealny moment. Wszyscy są w klasie, ona mówi tak, żeby każdy słyszał. Nie miałam już do niej siły. Miała szczęście, że Alex powstrzymał mnie od uderzenia jej. Musiałaby mieć amputowaną twarz. Dobrze, że do sali wszedł pan Fire, bo nie wiem, jak by się to skończyło. Byłam pełna podziwu jego krótkiej przemowy na temat tolerancji. Przekazał nią wszystko, co trzeba powiedzieć. Może po tym, niektórzy coś zrozumieli. Czasami trzeba drastycznych środków, żeby dotarło. Chociaż ten nie należał do najgorszych. Na koniec nauczyciel wyrzucił z klasy Vialle. Nie było mi jej szkoda. W końcu to ona wszystko zaczęła i mówiła te okropne rzeczy. Kara musiała za to jakaś być. Odprowadziłam ją spojrzeniem, dopóki nie wyszła z klasy.
- Kogo by tu spytać? - usłyszałam.
To otrzeźwiło moje myśli. Wcześniej trochę mnie poniosło i wyobrażałam sobie, jak by to było, gdybym jednak przywaliła Vialle. Należało jej się.
- No nie wiem, proponuję Ellie – powiedziała Clara.
Odwróciłam się na siedzeniu. Patrzyła na mnie, uśmiechając się faszywie. Ona była też na liście osób, z którymi można było coś zrobić. Nie zamierzałam ukrywać przed nią mojej złości.
- Panie Fire, jestem pewna, że Clara wie więcej ode mnie – odparłam, zwracając się do Fire'a.
Potem on powiedział coś o tym, że śniłam mu się odpowiadająca z wojny o niepodległość. Wiedziałam, że już mi nie odpuści. Próbowałam odwrócić sytuację i sprawić, że Fire wybierze jednak Clarę, ale nic z tego.
- Ale ja nic nie umiem! – powiedziałam cicho, żeby czasem nauczyciel tego nie usłyszał.
Alex spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. Wiedziałam, że myślał wciąż o słowach Vialle. Koniecznie trzeba było o tym porozmawiać. Niestety ta rozmowa musiała zaczekać. Przyjaciel zaproponował mi przemianę. To nie był głupi pomysł. Nie umiałam tego zrobić. Nie mogłam tego w żaden sposób kontrolować. Jednak Alex miał rację, musiałam spróbować, bo inaczej rodzice mnie zabiją. Wstałam i podeszłam na środek sali. W trakcie drogi do biurka Fire'a próbowałam wymusić przemianę. Myślałam o jedynce z historii i minach rodziców, gdy widzą moje oceny. Na początku nie uwierzyłam, ale zrobiłam to. Zamieniłam się. Poczułam znajome, dziwne uczucie temu towarzyszące. Zawroty w głowie, cofanie się mojej świadomości wgłąb umysłu. Pojawienie się drugiej. Tylko, że od razu wiedziałam kto to był. Thomas Jefferson. Idealnie. Tym razem jednak przemiana nie sprawiła, że myśli obcego przybysza, były głównymi myślami w mojej głowie. Były gdzieś z boku, ale nie najważniejsze. Tak czułam się bardziej komfortowo. Mając swoje przemyślenia. Odpowiedziałam na każde pytanie, zadane przez Fire'a. A raczej Jefferson. Ja nie miałam pojęcia o większości rzeczy, o których on mówił. Wydawało mi się, że Fire doskonale wiedział. W ogóle nie wydawał się niczym zaskoczony. Może tak właśnie było. Może się domyślił. Skoro ja i Alex mieliśmy moce... Inni też na pewno istnieli. Fire mógłby być jednym z nich. Aczkolwiek nie miałam żadnych dowodów. Zyskałam stu procentową pewność, gdy Fire powiedział, że Jefferson dostaje 6. Rozgraniczył dwie osoby. Dla uczniów to był jego kolejny żart. Dla mnie znak, że wiedział. Musiał. Coś się wokół nas działo, a my nie mieliśmy o tym pojęcia... Po drugie tamten mężczyzna... Noah. On już widział moją przenianę. Nie uznał tego za coś dziwnego. Te rzeczy mogły się łączyć, ale... To wydawało się tak abusrdalne... Ale nie mogłam być niczego pewna. Nie po tym, gdy zamieniałam się w martwe osoby, a Alex mógł kontrolować temperaturę. Możliwe, że będziemy musieli dowiedzieć się wszystkiego na własną rękę.Musiałam powiedzieć o całej sytuacji z Vialle Danowi i Chrisowi. Po za tym i tak nas nakryli, gsy rozmawialiśmy z Aleksem. Wiedziałam, że od razu poszliby wyjaśnić sprawę, ale dało się ich powstrzymać. Jednak nie mogliśmy kryć przed nimi tego, co ( po raz kolejny) powiedziała Vialle. Na samą myśl aż mnie trzepało. Sprawiła, że mój przyjaciel się popłakał. Dwa razy. Dobrze, że nie było jej w pobliżu... Chociaż Alex nie chciał, żebyśmy jej coś zrobili. Jeżeli to sprawi, że będzie lepiej, niech i tak będzie. Przez jakiś czas przytulaliśmy go z Danem. Potrzebował tego. Czułam, że ja też. Tylko, że mnie trzeba by było powstrzymywać w taki sposób od rzucenia się na Vialle. Potem przyjaciel oznajmił, że musi kupić jedzenie. Tak więc Dan wysadził nas pod domem i pojechał razem z Aleksem do sklepu. Jakoś nie nabrałam się na wymówkę Aleksa. On i jedzenie? Mógł funkcjonować bez niego i nie jeździł specjalnie po to do sklepu. To raczej ja dbałam, żeby cokolwiek jadał. Teraz także Dan. Jednak sam o takich sprawach nie myślał. Coś mi tu nie pasowało.
- Po co Alex i Dan pojechali do sklepu? - zapytałam Chrisa, kiedy staliśmy na chodniku przed domem.
Przeniosłam spojrzenie na jego rękę zaciśniętą na klamce. Widoczna była na niej siatka oplatajacych ją żył. Nie powiem, wyglądało to naprawdę nieźle. Po chwili skupiłam swój wzrok spowrotem na jego twarzy. Nic się nie odzywał. Zmarszczyłam brwi.
- Odpowiesz mi?
Brunet prychnął i otworzył drzwi. Zamknęłam je za nami
- Odpowiedziałem. Przecież słyszałaś Aleksa, poszli kupić jedzenie.
- Dla Aleksa. Alex nie jest typem, który ciągle je - powiedziałam, krzyżując ręce na piersi.
- Może wykorzystał to jako wymówkę do czegoś innego - podsunął rozbawionym tonem.
Uśmiechnęłam się. Możliwe, że nic nie wiedział. Może po prostu chcieli mieć chwilę dla siebie. Chociaż ciągle ją mają, ale nie będę wnikać w ich potrzeby.
- Czy ty kiedykolwiek prowadziłeś samochód? - zapytałam
Nigdy nie widziałam go za kierownicą.
- Cóż, Dan cały czas prowadzi - odparł.
- Zawsze możesz skusić go propozycją obściskiwania się z Aleksem na tylnych siedzeniach - powiedziałam z uśmiechem. - Jestem pewna, że przystałby na taką propozycję.
- I co? Siedziałabyś obok nich i patrzyła? - zapytał, nie odrywając wzroku od chodnika.
Wtedy raczej musiałabym zmienić moje miejsce.
- Nie, przesiadłabym się do przodu - odparłam, udając przerażenie.
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Nie proponuj mu tego - powiedziałam po chwili.
- Spokojnie, nie zamierzam.
Szliśmy powoli w stronę domu. Żadnemu z nas się nie śpieszyło.
- Dowiedziałem się ciekawej rzeczy - rzucił Chris, przystając.
- Jakiej? - zapytałam, stając obok niego.
- Nie jesteś dziewicą - odpowiedział Chris z łobuzerskim uśmiechem.
Uderzyłam się ręką w czoło. Naprawdę chciał o tym rozmawiać? W odpowiedzi głośno westchnęłam.
- Jak to się stało? - drążył dalej.
Ewidentnie chciał, żebym się zdenerwowała i zawstydziła. To nie była chwila, w której chciałabym sobie przypomnieć jak to się stało. Co nie znaczy, że bym mu o tym powiedziała w innym przypadku.
- To jest zupełnie nie twoja sprawa - odparłam i uderzyłam go w ramię.
Chris głośno się zaśmiał i rozmasował miejscex w które go uderzyłam. Chris się świetnie bawił dokuczając mi. Nie dałam mu przyjemności z kontynuowania tej rozmowy. Ruszyłam do drzwi. Po chwili chłopak poszedł w moje ślady.
- Nie powiesz mi?! - zawołał za mną.
Nie zareagowałam na to, tylko przyśpieszyłam kroku. Usłyszałam za sobą śmiech Chrisa. Z racji tego, że miał o wiele dłuższe nogi, bez problemu mnie dogonił. Wyciągnął z mojej ręki klucz i otworzył mi drzwi. Zaprosił mnie gestem do środka.
- Jaki z ciebie dżentelmen - powiedziałam, mijając go w progu.
- Zawsze byłem - odparł, zamykając za nami drzwi.
- Tak, szczególnie minutę wcześniej - rzuciłam, kierując się do salonu.
- To nie był jeszcze szczyt moich możliwości - odparł.
Odwróciłam się do niego i uniosłam brwi.
- Nie wątpię - powiedziałam. - Chcesz się czegoś napić?
Chłopak wyminął mnie w przejściu do kuchni i sam powyjmował szklanki i jakiś sok z lodówki.
- Praktycznie tutaj mieszkam, a ty wciąż się o to pytasz - odparł, nalewając napój.
- Ja przynajmniej jestem dobrze wychowana - powiedziałam, biorąc napełnione już szklanki.
Położyłam je na stoliku w salonie, a sama usiadłam na kanapie. Chris zajął miejsce trochę dalej ode mnie. Upił łyk soku i powiedział.
- Zagrajmy w grę.
- Co ty dzisiaj taki chętny do zabaw? - zapytałam.
Chris uśmiechnął się szczerząc zęby. Dopiero po chwili zrozumiałam, jak to zabrzmiało.
- Chodziło mi o gry typu butelka - zreflektowałam się.
Chłopak zaśmiał się. Oparł się plecami o kanapę i odwrócił się bardziej w moją stronę. Ja też poprawiłam się na siedzeniu, żeby móc lepiej go widzieć.
- Nie musimy nazywać tego grą - powiedział. - Po prostu mówimy różne informacje o sobie. Ale nie takie banalne typu ulubiony kolor.
Spojrzał na mnie z pytającym spojrzeniem.
- Dobra, ale ty zacznij - zgodziłam się.
Chris przeniósł wzrok na naczynie, które trzymał w dłoni. Zakręcił zawartością z nieobecnym spojrzeniem.
- Jak byłem mały w moim domu było akwarium - powiedział po chwili. - Pewnego dnia wyjąłem stamtąd jedną rybkę i spuściłem w kiblu.
- Dlaczego? - spytałam.
Chris prychnął pod nosem i odparł.
- Myślałem, że ją uwolnię i będzie żyć lepiej niż u nas.
Uśmiechnęłam się. Dzieci zawsze miały jakieś dziwne pomysły. W ich mniemaniu całkiem normalne i racjonalne.
- A co z resztą rybek? Nie spuściłeś ich wszystkich?
- Matka mnie przyłapała i zabroniła się do nich zbliżać.
- Co nie znaczy, że tego nie zrobiłem - dodał po chwili łobuzerskim uśmiechem - ale żadna już więcej nie trafiła do ścieków.
Oparłam się ramieniem o oparcie kanapy. Moja kolej. Zastanawiałam się, co mogłabym mu powiedzieć.
- Kiedyś w przedszkolu - zaczęłam, uśmiechając się lekko - uderzyłam kolegę, bo nie chciał oddać mojej zabawki. Nie wiem, jak to zrobiłam, ale leciała mu krew.
Chris gwizdnął przeciągle.
- Mała El pokazała, kto rządzi - odparł, spoglądając na moje ręce. - Takie małe, a takie skuteczne.
Pacnęłam go z uśmiechem w kolano.
- Potem jego rodzice chcieli, żebym miała zakaz zbliżania do ich dziecka - dodałam. - Nie udało im się.
- Więc jak cię ukarali?
- Nie mogłam bawić się zabawkami przez jakiś czas.
- Tragedia - powiedział, kręcąc głową.
Zaskakująco dobrze nam się rozmawiało. Prześcigaliśmy się w coraz bardziej absurdalnych sytuacjach z naszego dzieciństwa. Dowiedziałam się, że Chris zbuntował się przeciwko rodzicom i pewnego dnia przyszedł do domu w niebieskich włosach. Co prawda farba była krótkotrwała, ale akcja warta reakcji. Jego ojciec chciał go wtedy ogolić na łyso. Nieźle ubawiłam się słuchając tej historii. Potem ja powiedziałam mu o jednej sytuacji z Vialle. Kiedy to razem wkradłyśmy się do jej kuchni i prawie spaliłyśmy jej dom. Opowiadając to ciężko było mi myśleć o niej dobrze. Wydarzenia, które miały miejsce w tym roku, skutecznie mi to uniemożliwiały. Ciągle z tyłu głowy pojawiały mi się wszystkie te kłótnie i słowa, które adresowała w stronę moją i Aleksa. Gdy to opowiadałam, Chris stał się bardziej poważny i lustrował mnie wzrokiem. On nie znał jej zanim stała się... taka. Cały czas tylko słyszał o niej same złe rzeczy.
- Nie musisz o niej opowiadać, jak nie chcesz - powiedział łagodnie Chris.
Spojrzałam na niego i odpowiedziałam.
- Jest w porządku - te słowa nie brzmiały raczej wiarygodnie.
Ruchem głowy wskazał na moje ręce. Przeniosłam na nie wzrok i zobaczyłam, że zaciskam je mocno na udach. Rozluźniłam uścisk i odetchnęłam głęboko.
- To była moja przyjaciółka - powiedziałam, wbijając wzrok w podłogę.
Poczułam dłoń Chrisa na swojej. Ścisnął ją lekko i odparł.
- Ale już nie jest. Swoim zachowaniem zaprzepaściła szansę na odzyskanie tej przyjaźni. Nie sądzę, żeby któreś z was jej wybaczyło po tym wszystkim. Nic nie usprawiedliwia tego, żeby tak odzywać się do przyjaciół. Co ona sobie wyobraża? Pomiata wami słownie i wciąż nie przestaje. Na pewno nie daliście jej powodu do tego. Widzę, jak zachowujecie się w stosunku do siebie i mógłbym śmiało podać was za przykład najlepszej przyjaźni. I ta Vialle nie wmówi mi, że zrobiliście coś nie tak. Nie uwierzę w to. Miejcie ją w dupie. Nie odpowiadajcie na jej głupie zaczepki i pokażcie jej, że nie obchodzą was jej słowa. Pokażcie jej, że to dla was nic nie znaczy. W końcu się odczepi i będziecie mieć spokój.
Byłam pod wrażeniem tego, co powiedział. Nigdy nie słyszałam z jego ust takiej przemowy. Nie mogłam się z nim nie zgodzić w kwestii postępowania wobec Vialle, ale łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić.
- Kiedy obraża Aleksa nie mogę siedzieć bezczynnie - powiedziałam, patrząc na niego. - Specjalnie obraża właśnie jego. Wie, że jego bardziej dotknie to, co powie niż mnie. Wie, że nie zareaguje w żaden sposób, bo on taki nie jest. Tylko będzie zadręczał się tymi słowami w myślach. Będzie udawał, że wszystko jest okej. Ale cholera, znam go i wiem, że tak nie jest! Za każdym razem mam ochotę uderzyć Vialle z całej siły, żeby jej się odechciało...
Gwałtownie urwałam. Zabrakło mi już tchu. Wszystkie mięśnie miałam spięte do granic możliwości. W oczach poczułam łzy. Nie były one ze smutku, tylko ze złości. Złości na Vialle, na siebie, na ludzi, którzy posyłali Aleksowi pogardliwe spojrzenie, na....
CZYTASZ
Naznaczeni: Widząca
FantasíaVialle jest zwyczajną dziewczyną, która w wyniku tragicznego wypadku staje się świadkiem niewytłumaczalnych zdarzeń. Czy to możliwe, by mogła posiadać nadnaturalne zdolności, czy to tylko trauma i szok po wypadku mącą jej w głowie? A może świat je...