- Ja tutaj nie… - zaczęłam, nie wiedząc wcale co chcę powiedzieć.
- Zgadza się, ty tutaj nie powinnaś być – potwierdził brązowooki z poważnym spojrzeniem – Niemniej jednak mój syn twierdzi, że właściwie od dawna powinnaś tu być.
- Pański syn…? – zapytałam, choć nie było to właściwe pytanie, które należałoby zadać. Ciekawość mną szarpała, ale trochę się bałam. W co się wplątałam? Co jeśli to gwałciciele albo porywacze? Rozejrzałam się za pomocą, ale nikogo nie dostrzegłam.
- Fire – rzekł brązowooki.
- Fire jest pańskim synem?! – zdumiałam się. Fire nie wyglądał na wiele młodszego od mężczyzny, którego miałam przed sobą.
- Powiedzmy, że adoptowanym. Ale nie jest to informacja, która jest ci do czegoś potrzebna, dziecko.
- Ja chciałabym… - spojrzałam na pana Fire’a, który wyglądał mi na całkiem zadowolonego z siebie. To mnie zirytowało – Może ktoś mi raczy powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi?! Niech pan się tak nie ciszy, panie Fire! Mogę pana zgłosić do Ministerstwa Edukacji! Jest pan… Niepoważny!
- Furia tyrana – mruknął Fire.
- Co się tu dzieje, do jasnej cholery? – nagle w korytarzu znalazła się jeszcze jedna osoba, ciemnoskóry mężczyzna z opaską na wygolonej głowie – Amanda próbuje tej sztuczki ze słoikami. Potrzebuje spokoju.
- Wycisz jej ściany i tyle – powiedział brązowooki mężczyzna z lekceważeniem, po czym zwrócił się do mnie – Wiem, że jesteś zdezorientowana, skarbeńku, ale nie denerwuj się.
- Jest pan gwałcicielem? – wypaliłam. Nie podobał mi się sposób, w jaki ten mężczyzna się do mnie zwracał.
- Mamy dużo profesji, Vialle, ale tej akurat nie posiadł jeszcze żaden z nas – Fire uśmiechnął się do mnie, jakby prowadził zwykłą lekcję historii. Nie wiedziałam już co odczuwam bardziej: strach, złość czy ciekawość.
- Dobrze, porozmawiajmy. To i tak musi się kiedyś stać, więc równie dobrze może stać się teraz – mruknął brązowooki i dosłownie wepchnął mnie do środka pomieszczenia. Przeraziłam się, odwróciłam na pięcie w odruchu ucieczki. Przytrzymał mnie za ramiona, patrząc mi w oczy.
- Nie zrobimy ci krzywdy. Masz moje słowo – obiecał. Z jakiegoś powodu mu uwierzyłam.No i był tu też Fire, człowiek zagadka, ale jednak miły człowiek. Nie wyobrażałam sobie, że mógłby być członkiem mafii czy czegoś tam.Pomieszczenie, w którym się znaleźliśmy było niewielkie. Stało tam jedno dębowe biurko, na którym leżała gruba książka i plik kartek. Wzdłuż ścian stały regały. Pokój wyglądał jak zwyczajny gabinet. Nad drzwiami zobaczyłam zawieszony krzyżyk z Chrystusem. W jakiś sposób podziałało to na mnie kojąco. Fire wskazał mi jeden z foteli, więc usiadłam, nie mogąc wprost wytrzymać z ciekawości.
- Och, przeprowadzaliśmy tę rozmowę już tyle razy, że nie chce mi się strzępić języka – rzucił brązowooki do Fire’a – Masz ochotę jej powiedzieć?
- Gdzie tam! Nie jest to na mojej liście priorytetów – odparł Fire, siadając przy biurku. Brązowooki zrobił to samo, siadając obok niego.
- Po pierwsze, nazywam się Noah – rzucił do mnie brązowooki. Kiwnęłam głową. To była ostatnia rzecz, jaką chciałam wiedzieć, ale…
- A dalej? – dopytałam z uprzejmości.
- Co „dalej”?
- Nazwisko? – podpowiedziałam.
- A, nie mam. Za moich czasów nie praktykowano takich rzeczy – Noah machnął ręką, jakby było to zupełnie normalne stwierdzenie.
- Vialle, opowiem ci coś – powiedział poważnie Fire – Nie przerywaj mi, czas na pytania nadejdzie później.
- Wszystko, co usłyszysz od mojego syna będzie prawdą – dodał Noah – Choć wyda ci się to bajką.
- Nie przerywaj. Choć będziesz myślała, że mówię bzdury, w głębi serca będziesz wiedziała, że to prawda. Twój świat się zmieni, ale tak naprawdę po raz pierwszy zobaczysz go w pełni. Jesteś gotowa?
- A mogę powiedzieć, że nie jestem? – nie wiedziałam, co myśleć, więc nie myślałam nic.
- Maszyna losująca mówi, że nie – mruknął Fire – Zaczynajmy.
- Streść się, synu, nie mamy dużo czasu – dodał Noah, zerkając na zegarek.
- Jak wiesz – zwrócił się do mnie – Bóg najpierw stworzył anioły, które były idealne we wszystkim. Wierne, piękne, honorowe i dobre. Kochały Boga i siebie nawzajem, zamieszkiwały Niebo i żyły miliony lat, zanim nadszedł czas ludzi. Pewnego razu Bóg stwierdził, że to, co idealne, jest czasami nudne…
- Nie stwierdził tak – mruknął Noah. Fire posłał mu piorunujące spojrzenie – Dobra, mów po swojemu.
- Bóg stworzył ludzi – Fire podjął na nowo wątek – Prawda, na swoje podobieństwo, ale było to podobieństwo w najlepszym stopniu… Marne. Ludzie byli inni, niż aniołowie. Brzydcy, mali, dość głupi, zdradzieccy, powątpiewający, niewierni… Mimo tego, Bóg kochał ich bardziej, niż aniołów. Ukochał ich za tą ich nieidealność, dał im wolną wolę i ziemię. Anioły miały ich ochraniać i mogły wchodzić z nimi w interakcję. Część z nich korzystała z tej możliwości, kochając i podziwiając ludzi równie mocno, co Bóg. Te anioły zakochiwały się w ludziach, uwodziły ich i opiekowały się nimi. Relacje ludzko – anielskie nie były wprost zakazane, jednak… Cóż, nie były szczególnie pożądane. Tym bardziej, że ludzkie kobiety rodziły anielskie dzieci, które nie należały ani do jednego, ani do drugiego świata. Anioły nie dbały o swe potomstwo, ponieważ nie odbierały świata w taki sposób, jak ludzie. Pochodziły z innego świata, w którym wszystko było inne. Dzieci ich miały różne zdolności, dobierane zazwyczaj losowo. Bez względu na to, jakiej rangi anioł był twoim ojcem, moce mogłeś otrzymać przeróżne. Hybrydy były wśród ludzi czczone, jako coś ponad, coś sakralnego i świętego. Namiastek boskości. Potem jednak zadziało się coś innego. Bóg nie wymagał już od aniołów wyłącznie czuwania nad ludźmi, ale też wymagał czczenia ich. Pewnego dnia wezwał wszystkie anioły i kazał im, każdemu z osobna, pokłonić się człowiekowi. Część z nich na to przystała, mniej lub bardziej chętnie. Inni odmówili, uważając to za zniewagę. Jak oni, boskie stworzenia, ideały bez skazy, mają kłaniać się czemuś tak marnemu, jak człowiek? Postawiły sprawę jasno: nigdy w życiu nie pokłonią się czemuś takiemu. Bóg był nieugięty, podobnie jak Lucyfer. Wy znacie go jako szatana, ale najpierw był on najidealniejszym dziełem stworzenia. Pięknym i bliskim Bogu, jak nikt wcześniej czy później. To jego najbardziej zabolało polecenie Boga, był zazdrosny i pełen dumy. Bóg oznajmił, że albo anioły się pokłonią, albo będą zmuszone opuścić niebo. Nikt z nas nawet nie wyobraża sobie, jak musiało być to dla nich bolesne. W Niebie rozpoczął się okres rewolucji. Jednostki się podzieliły, doszło do pierwszego w dziejach rozłamu. Dwie trzecie spełniły polecenie Boga, jedna trzecia na czele z Lucyferem się nie ugięła. Bóg wygnał ich z raju. Te anioły spadły, by stać się upadłymi.
- Nie tak naprawdę, oczywiście – dodał Noah – To metaforyczne znaczenie. Nikt przecież nie spadał naprawdę.
- Bóg na tym nie poprzestał. Uznał, że niezbędnym jest, by oddzielić świat ludzki od boskiego, by się nie przenikały. Jak pomyślał, tak zrobił. Odtąd anioły nie mogły już w sposób legalny obcować z ludźmi. Anioły stróże to bujda. Na ziemi pozostały jednak hybrydy, które musiały nauczyć się żyć, jako część ludzkiego świata. Ludzie o nich z czasem zapomnieli, zwątpili i przestali w nie wierzyć. Nie znaczy to, że ich nie było. Tak samo jak boski zakaz nie oznaczał, że anioły przestały zabawiać się z kobietami. Nadal od czasu do czasu wymykały się wrotami do świata ludzi. Na krótko, noc lub dwie, nielegalnie i po cichu. Hybrydy ukrywały się, żyjąc i rodząc się w każdym stuleciu. Ich niezwykłe moce brane były za czary, palono ich na stosach. Ale nie tylko anioły obcowały z ludźmi. Upadłe anioły też lubiły się zabawiać. Dlatego istniały dwa rodzaje hybryd: te od aniołów i te od upadłych aniołów. Można je prosto rozpoznać po rodzajach mocy, jakie posiadają. Tak więc hybrydy ludzi i aniołów chodzą sobie po ziemi. Nigdy nie było ich tak dużo, jak teraz. W tym mieście znajdują się wrota między światami, dlatego w tym rejonie zawsze hybryd było wiele. Jednakże fakt, że rodzi się nas tak dużo może oznaczać szykowanie się do wojny. Ja i Noah, a także ty, jesteśmy takimi hybrydami. Każdy z nas ma jakąś moc. Całe życie uczymy się je kontrolować. Ukrywamy się i żyjemy jak ludzie. Naszym zadaniem jest wyłapywanie młodych jednostek, w każdym możliwym miejscu, dlatego w każdej instytucji mamy swoich ludzi. Stąd tak wiele moich profesji.
- Fire ma ich najwięcej. Zazwyczaj inni mają po dwie, on ma ich kilkanaście – wtrącił Noah.
- Jak to… możliwe? – nie byłam pewna, o którą część wypowiedzi pytam.
- Mamy ludzi w rządzie – Fire wzruszył ramionami – Załatwiają nam papiery i dokumenty. Mógłbym nawet załatwić sobie dokument mówiący, że jestem Adolfem Hitlerem. Nieważne. Nazywamy siebie Sektą, ponieważ jest to nazwa uniwersalna i niewyróżniająca się z tłumu. Jest nas kilkudziesięciu, w różnym wieku i z różnymi mocami.
- Warto wspomnieć, że w tym mieście działają dwie organizacje – powiedział Noah – Sekta, którą dowodzę ja, zrzesza dzieciaki aniołów. Jest jeszcze jedna organizacja, nazywamy ich Satanistami. Należą do niej dzieciaki upadłych aniołów.
- Przez stulecia żyliśmy z nimi w stosunkach chłodnych, ale pokojowych, co niestety się zmieniło. Zaczęli nas atakować. Nie tylko nas, ale także ludzi. Prowokują nas, by wywołać wojnę. Przygotowujemy się i trenujemy, podobnie jak oni.
- Nazwa ich grupy nie pochodzi od tego, że czczą szatana – dodał Noah – Chodzi po prostu o to, że tak nazywano anioły, które przeszły na stronę szatana. Sataniści nie czczą go, tylko są dziećmi upadłych aniołów. Mam nadzieję, że to zrozumiałe.
- Tak więc, Vialle, jesteś dzieckiem anioła. Hybrydą, stąd twoja moc. Powiedz mi, na czym ona polega? Nie wiem dokładnie.
- Ja… - nie wiedziałam, co powiedzieć.

CZYTASZ
Naznaczeni: Widząca
FantasiaVialle jest zwyczajną dziewczyną, która w wyniku tragicznego wypadku staje się świadkiem niewytłumaczalnych zdarzeń. Czy to możliwe, by mogła posiadać nadnaturalne zdolności, czy to tylko trauma i szok po wypadku mącą jej w głowie? A może świat je...