Rozdział 17 Okropne słowa

59 5 2
                                    

Nie miałam żadnej ochoty na to, by iść do kina. Zdaje się, że wszyscy sprzysięgli się przeciwko mnie. To ten nowy chłopak, kolega brata Ellie, zaproponował, że fajnie byłoby iść na jakiś film. Z miejsca wszyscy uznali to za genialny pomysł. Wszyscy oprócz mnie.
Ellie powiedziała, że muszę iść, co jest absolutnie konieczne, ponieważ ona nie chce być jedyną samicą w grupie.
Chciałam odpowiedzieć, że byłby jeszcze Alex, ale nie wiedziałam, jak by zareagowała. Tego dnia byłam w paskudnym nastroju. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje, byłam sierotą i jedyne na co miałam ochotę to długi, niekończący się sen.
Do tego nauczycielka od fizyki chciała mnie zamordować, w co nikt mi nie uwierzył. Następnego dnia przyszła na lekcje jakby nigdy nic, sprawiając, że teraz sama już nie wiedziałam, czy sobie tego nie uroiłam. I czy nie uroiłam sobie wypadających okien, które wybiłam siłą umysłu. Jakaś cząstka mnie wierzyła, że mam super moc. Z tyłu świadomości zdawałam sobie sprawę z tego, że to, co się ze mną działo (cokolwiek to było), nie było normalne.
Coś się ze mną stało tego dnia, w którym mama odeszła. To ten dzień wyrył się w mojej pamięci jako ten, który zmienił całe moje życie, moją mentalność i postrzeganie świata. Nie miałam już na nic ochoty. Może gdyby ktoś łaskawie objawił mi, co mi jest, wytłumaczył zasady działania tego dziwnego, nowego świata i powiedział, że nie jestem sama… Ale nikogo takiego nie miałam.
Rozważałam, czy powiedzieć moim przyjaciołom o dźwiękach, ale uznałam, że mi nie uwierzą. W końcu w morderczą December też nie uwierzyli. No i jeszcze pozostaje tajemniczy nauczyciel, pan Fire, który jest nagle wszędzie wkoło mnie i robi rzeczy, których nie powinien.
Miałam wrażenie, jakbym znalazła się na planszy do gry, której zasad nie znałam. Wszyscy inni świetnie pasowali do swoich żyć, tylko ja odstawałam, co dostrzegałam każdego dnia wyraźniej.
Tak więc, nie mając ochoty na kino, musiałam iść tam z przyjaciółmi. I tak już robili wiele rzeczy beze mnie, co sprawiało mi jakiś ból. Czułam się wykluczona. Zaproszono też Adama, mojego brata, co nigdy się dotąd nie zdarzyło. Nie miałam pojęcia, co z tego wszystkiego wyniknie.
Gdy wychodziłam ze szkoły, wpadłam na Nate’a. Miał rozczochrane włosy, które nadawały mu lekko niechlujny, uroczy wygląd. Powinnam trzymać się od niego z daleka, ale… Nie, zdecydowanie nie ma żadnych „ale”. Chłopak złapał mnie, bym nie upadła po tym, jak potknęłam się o prób (jedynie mi zdarzają się podobne rzeczy). Szybko złapałam równowagę i wyrwałam mu się, żeby nie doszło do niezręcznej, iście filmowej sceny.
- Dzięki – mruknęłam, chcąc go wyminąć.
- Vialle – coś w jego głosie kazało mi się zatrzymać. Odwróciłam się. Wyglądał… Tak smutno i żałośnie, że zrobiło mi się go szkoda. Nathaniel był smutny? Chyba nigdy nie widziałam go w takim nastroju.
- Co? – zapytałam szybko, czując, że powinnam odejść.
- Przepraszam za to z Adamem. Nie chciałem… Żeby tak wyszło – dokończył i wbił wzrok w ziemię, co było do niego niepodobne. Nagle zapragnęłam odgarnąć mu włosy z czoła i spojrzeć w te błękitne oczy… Stop. Nie mogłam tak myśleć. Mój brat by zabił za to i mnie i Nate’a.
- Wiem, nic się nie stało. To jego wina – wyjaśniłam szybko.
- Nie, to moja wina. A jeśli chodzi o ten pocałunek… To nie był dla mnie żart. Chciałbym, żebyś to wiedziała. Potraktowałem go poważnie. Vialle, ty jesteś dla mnie ważna…
- Przestań – teraz to ja wbiłam wzrok w ziemię. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Dla mnie ten pocałunek był pierwszym w życiu. Też traktowałam go poważnie.
- Może wyskoczymy gdzieś razem? – zapytał mnie, a ja odparłam zbyt szybko, by mogło być to naturalne.
- Idę z przyjaciółmi do kina. Przyjdź – nie zastanowiłam się nad konsekwencjami. Gdy je dostrzegłam, przeraziłam się tym, co zrobiłam. Mój brat go zabije!
Podałam mu jednak godzinę i wyraziłam nadzieję, że przyjdzie. Chciałam, by przyszedł. Wiedziałam jednak, że nie powinnam była go zapraszać.
Dotarłam pod kino godzinę później, byłam zmęczona i głodna. Zastałam tam już Ellie, Aleksa i Dana, którzy ostatnio zbyt często trzymali się razem. Ellie podbiegła do mnie i przytuliła mnie, czego nie odwzajemniłam. Jak już wspomniałam, miałam paskudny dzień.
- Tak się cieszę, że przyszłaś! – Ellie była jak zawsze zbyt entuzjastyczna. Alex i Dan zmaterializowali się u jej boku, jak dwaj strażnicy – Nie jestem teraz jedyną dziewczyną w towarzystwie.
- Alex byłby drugą dziewczyną – rzuciłam. Byłam wściekła. Wściekła na nich, ponieważ spotykali się beze mnie i zaczynali tworzyć paczkę, w której nie było dla mnie miejsca. Albo byłam zbyt przewrażliwiona, albo to Chris i Dan zajęli moje miejsce.
- Co? – Ellie zamrugała oczami. Wymienili z Aleksem pytające spojrzenia. Mój przyjaciel wyglądał na urażonego, brat Ellie przenosił wzrok z niego na mnie, co mnie jeszcze bardziej rozgniewało.
- No wiesz, ty i Alex tak bardzo się przyjaźnicie, bo razem możecie rozmawiać o chłopakach, którzy wam się podobają. Już to widzę, jak tworzycie wspólnie obrazy nagiego Chrisa…
- Zamknij się, Vialle – powiedział Alex, patrząc na mnie ze złością. Rzadko kiedy bywał tak rozzłoszczony.
- Bo co? Bo naskarżysz na mnie swojemu chłopakowi?
- Vialle, nie wiem, co się z tobą dzieje, ale jeśli się nie przymkniesz, słowo daję, dam ci w…
- Jesteś nie lepsza, Ellie. Myślisz sobie, że jesteś tak ładna, że możesz przebierać w chłopakach? Pojawia się na horyzoncie jakiś przystojniak i już jest twój? Powiem ci prawdę, przyjaciółko. Jedyne, co potrafisz robić, to zgrywać dziw…
Mówiłabym dalej, gdyby Ellie mnie nie uderzyła. Momentalnie otrzeźwiałam, gdy zobaczyłam moich przyjaciół, patrzących na mnie tak, jak jeszcze nigdy. Zrozumiałam, co powiedziałam. Należało mi się. Boże, co ja zrobiłam? Mogę stracić moje ulubione osoby. Jedyne, którym jeszcze na mnie zależy. Poczułam łzy na policzkach.
- Przepraszam! – powiedziałam szybko – Mam dziś fatalny dzień, wyładowałam się na was. Tak bardzo przepraszam, nie chciałam tak powiedzieć. Nic z tego nie było prawdą. Proszę, wybaczcie mi. Nie zostawiajcie mnie! Nie mogę zostać sama…
Ellie zmiażdżyła mnie w uścisku, który tym razem odwzajemniłam. Czekałam, aż Alex się do nas przyłączy, ale on stał tylko, wpatrzony w czubki swoich butów. Dan usilnie próbował złapać z nim kontakt wzrokowy, co mu się nie udawało. Nie wiedziałam, co to znaczy, ale nie chciałam o tym myśleć. Pomyślę później.
Moi przyjaciele nie odezwali się do mnie więcej. Dołączył do nas Chris, który wciąż zagadywał Ellie, co pozwalało mi przypuszczać, że coś się między nimi dzieje. Chłopak wciąż ją zaczepiał, czemu ona nie była dłużna. Musiałam przyznać, ze był zabawny. Rozśmieszyłby i mnie, gdybym nie była tak przygnębiona tym, co powiedziałam. Nie byłam pewna, czy mi wybaczyli.
Adam zjawił się kwadrans później, a za nim dostrzegłam… Nate. Był tam. Jednak przyszedł. Poczułam się trochę lepiej, choć nie umiałam tego wyjaśnić.
Niestety, inni też go dostrzegli.
- Co on tu robi, do cholery?! – zapytał głośno Dan.
- Nie chcę cię tu widzieć… - zaczął Adam i już szedł w jego stronę. Złapałam go za rękę i rzuciłam ostrzegawcze spojrzenie. Zamarł.
- On jest ze mną. Zostawcie go w spokoju. Nie będzie się do was odzywał, wy róbcie to samo – rzuciłam, na co inni pokiwali wolno głowami. To jasne, że go tu nie chcieli, ale co to miało do rzeczy.
- Bierzemy pod uwagę dwa filmy – powiedział Chris – Jakaś głupia komedia romantyczna, zdaje się, że coś o nastoletnim seksie…
- Nastoletniej sekcie – poprawił go cicho Alex, nadal wpatrując się w podłogę. Poczułam wyrzuty sumienia.
- Właśnie to miałem na myśli – Chris mrugnął do Ellie, na co ta uniosła brwi – No i jeszcze prawdziwe kino akcji „Jak zamordować chomika”.
- Komika – poprawił go znów Alex.
- O czym to jest? – zapytała Ellie, lekko zdezorientowana.
- O agencie FBI i jakimś człowieku, który za dnia jest komikiem dla dzieci a w nocy zmienia się w pedofila – rzucił Dan złowieszczo.
- Idziemy na komedię romantyczną, bez dyskusji – powiedziała Ellie.
- Mowy nie ma – rzucili jednocześnie Dan i Chris.
- Powiedziałam: bez dyskusji – powtórzyła Ellie.
- Ale… - zaczęli równo Chris, Dan, Alex i Adam. Ellie im przerwała.
- BEZ DYSKUSJI.
Chłopcy wymienili załamane spojrzenia i ruszyli do kasy, by kupić bilety. Ellie uśmiechnęła się triumfująco, ale nie spojrzała na mnie ani razu.

Naznaczeni: WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz