[8] D.Prevc×A.Lanišek

1.1K 67 2
                                    

Miałem tego wszystkiego dość. Anže, jak zwykle mnie nie słuchał. Jesteśmy razem pół roku, a jak mam wrażenie jakby minęły lata. Również mam wrażenie jakbym był starszy i odpowiedzialniejszy. Lanišek drugi raz opuścił trening. Czemu? Bo wrócił o trzeciej nad ranem. Czemu tak późno? Nie wiem. Gdzie był? Nie wiem. Nic mi nie mówi. Jedyne, co od niego słyszę to "spokojnie", "nie przejmuj się". Jak mam tego nie robić? Jest moim chłopakiem. Ostatnio jest naprawdę źle, ale on nie widzi w tym żadnego problemu. Jak zwykle wyluzowany i uśmiechnięty, Anže. Mam tego dość. Nic mi nie mówi. Wychodzi, wraca po kilku godzinach... Nie chcę tak. Nie pamiętam kiedy ostatni raz wspólnie obejrzeliśmy film, szczerze porozmawiali, byli na pieprzonym spacerze. Ja nawet nie czuję, żebyśmy byli razem. Czasem chwycimy się za rękę, pocałujemy i to tyle.

Wyszedłem z pokoju. Wziąłem rzeczy i zaniosłem je do autobusu. Zapakowałem je i wszedłem do środka. Po chwili obok zjawił się Anže.

— Hej, Domen — chciał chwycić moją dłoń, ale odsunąłem ją.

— Hej.

Objąłem ramiona i spojrzałem za szybę. Zauważyłem niemiecką drużynę. Wellinger również mnie dostrzegł, bo uniósł dłoń, co odwzajemniłem.

— Co się dzieje?

— Nic - odparłem. — A dzieje się coś?

Nie odezwał się. Spojrzałem na niego na chwilę. Odwróciłem wzrok i spojrzałem przed siebie.

— Porozmawiamy w hotelu.

— O czym? — zapytał.

— Zobaczysz.

— Chyba nic dobrego...

— Zależy dla kogo. Dla ciebie nie będzie to miało różnicy. Możesz być spokojny — powiedziałem.

— Domen, co się dzieje? Dziwnie się zachowujesz.

Myślałem, że eksploduje, gdy to usłyszałem.

— Ja? — odwróciłem się w jego stronę. — Ja się dziwnie zachowuje? — spytałem szeptem.

— No tak...— odparł ostrożnie.

— Mam cię dość, Anže — odparłem.

— Pogadamy w hotelu — odparł.

Resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Niecierpliwie czekałem aż dotrzemy. Anže, jak zwykle dyskutował z wszystkimi uśmiechnięty od ucha do ucha.

Po pewnym czasie byliśmy na miejscu. Engelberg, piękne miejsce. Oczywiście pokój miałem z Anže. Nie chciałem tego zmieniać. Byłoby dziwnie.

— O czym chciałeś mówić? — spytał, gdy wszedł do pokoju z rzeczami.

— To koniec.

— Ale co? — zapytał i odłożył walizkę.

Torbę rzucił na łóżko. Zdjął kurtkę, czapkę, odwiesił ją i dopiero wtedy na mnie spojrzał.

— Z nami. Koniec z nami. Jeśli w ogóle coś było — prychnąłem.

— Jak to? Domen, o czym ty mówisz? — zapytał poważnie.

— Nie rozumiesz?

— Czemu? Myślałem, że jest dobrze...

Zaśmiałem się głośno przerywając mu.

— Jesteś okropny — prychnąłem. — Nawet się nie czułem jakbym z tobą był. Kiedy gdzieś wyszliśmy? Kiedy szczerze rozmawialiśmy? Kiedy mnie pocałowałeś? Kiedy spędziłeś cały dzień ze mną? Był w ogóle taki? Ciągle znikasz, nie mówisz gdzie, nie wiem kiedy wrócisz. Jestem...— urwałem. Westchnąłem i odwróciłem się tyłem. Podszedłem do okna i zacisnąłem wargi, żeby się nie rozpłakać.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz