[61] S.Kraft×M.Hayböck

709 38 2
                                    

— Jesteś szmatą — powiedział. — Jesteś kłamliwą dwulicową szmatą.

Stefan normalnie nie przejął by się tymi słowami. Michael bywał wulgarny, nie raz się przezywali i przeklinali. Tym razem sytuacja różniła się tym, że Hayböck pakował swoje rzeczy do torby, a Kraft wiedział, że nie jest w stanie to zatrzymać.

— Michi...

— Zamknij się — syknął. — Nie mogę cię słuchać, zbiera mi się na wymioty.

— Wiesz, że cię kocham — odparł, bawiąc się palcami.

Kraft wytarł spocone dłonie w spodnie. Chciał zatrzymać Michaela, chciał żeby przestał, żeby został, ale nawet nie wiedział jak go przekonać.

— Wiem, że jesteś kłamcą i oszustem  — prychnął. — Wiem też, że lubisz manipulować ludźmi. Szkoda, że tak łatwo się dałem...

— To nieprawda — jęknął. — Michael, proszę cię, zostań, wybacz mi...

— Nawet nie próbuj! — przerwał mu głośnym krzykiem. — Nie składaj obietnicy. Doskonale wiemy, że nie dotrzymasz słowa.

Blondyn wrzucał swoje ubrania do torby. Gdy ją zapełnił, zajął się napełnianiem walizki.

— Naprawdę się postaram...

— Jesteś pieprzonym kłamcą! Nie potrafisz mówić prawdy, kłamiesz w najbardziej błahych sprawach. Nasz związek to było jedno wielkie kłamstwo, fikcja, którą stworzyłeś — syknął. — Nie wiem na kogo jestem bardziej wściekły. Na ciebie, czy na siebie, że nie posłuchałem Gregora i dawałem ci kolejne szanse.

— Teraz do niego pójdziesz? — spytał. — Myślisz, że on ci mnie zastąpi? To mnie kochasz! I ja kocham ciebie, nie możesz odejść.

— Żebyś wiedział, że to właśnie do niego pójdę — warknął.

Wściekły zapiął walizkę i wstał. Spojrzał na swojego już eks chłopaka.

— Nie pozwolę ci odejść.

— Nie masz prawa mnie zatrzymać. Nie masz prawa się odzywać, zwłaszcza po tym co zrobiłeś. Co robiłeś przez ten cały czas...

— Michi, przecież... Przecież cię nie zdradziłem, to były tylko małe kłamstewka, nic złego...

— Nic złego?! — krzyknął z niedowierzaniem. — Ciągle kłamstwa, wymyślanie, oszukiwanie i naginanie prawdy to dla ciebie małe kłamstewka?

Blondyn zaśmiał się histerycznie.

— Jesteś szmatą.

— A ty dziwką — odparł Kraft. — Jak tak bardzo chcesz do Gregora to idź! Proszę, droga wolna! Już od dawna chce cię wciągnąć do łóżka.

— Z chęcią do niego wejdę...

Rozjuszony Stefan rzucił się na Michaela i popchnął go na szafę.

— Co ty robisz, do cholery?!

Zaczęli się szarpać, ale chwilę później Hayböck odepchnął mocno mężczyznę, który był mniejszy i słabszy. Stefan jeszcze raz na niego ruszył, ale Michael stanowczo go odepchnął. Kraft wpadł na ścianę.

— Chyba zwariowałeś — syknął dysząc. — Co ci strzeliło do głowy idioto?!

— Nie pójdziesz do niego!

— Przed chwilą powiedziałeś co innego — parsknął. — Przestań Stefan. To i tak nie ma sensu. Nie mam do ciebie ani szacunku, ani zaufania. Nie można w taki sposób zbudować związku.

— Ja cię kocham Michi...— powiedział cicho.

— Ale ja ciebie nie. Już nie — dodał. — Próbowałem, ale... Tobie nie można ufać.

Michael chwycił torbę i walizkę, po czym wyszedł z domu. Wsiadł do auta i odjechał, mimo wołania Stefana i tego, że wybiegł za nim na zewnątrz.

Hayböck jechał przez jakieś czterdzieści minut, aż dotarł do hotelu. Wziął swoje rzeczy i wszedł do środka. Windą wjechał na szóste piętro i podszedł do pokoju z numerem 68. Wszedł do środka i odłożył bagaże na ziemię. Z łazienki wyszedł mężczyzna w samym szlafroku.

— Cześć, kochanie.

— Hej, Gregor — mruknął i zadowolony przytulił się do niego.

— I jak?

— Już po wszystkim. Pozbyłem się go — odparł blondyn.

Objął szyję chłopaka i spojrzał mu głęboko w oczy. Schlierenzauer objął go mocno w pasie i przysunął bliżej.

— Czyli wreszcie mam cię dla siebie? — spytał zadowolony z uśmiechem na ustach.

— Teraz już tak — musnął jego usta. — Jestem cały twój...



amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz