[25] A.Wellinger×K.Stoch

1.2K 96 4
                                    

— Ka-kamil? — powiedział niewyraźnie.

— Andreas? Po co dzwonisz? Przecież rozmawialiśmy — powiedział Stoch.

— Ja... Wiem, ale tak bardzo tę-tęsknie — burknął.

Chwycił butelkę i napełnił kieliszek. Co z tego, że więcej wylał niż nalał. Przyłożył go do ust i opróżnił.

— Andi?

— Nie mów tak! Już nie możesz! — uniósł się zły.

Kolejny kieliszek wódki.

— Jesteś pijany? Andreas? Jesteś tam?

— T-tak — kiwnął głową sam do siebie. — Jestem. I czekam na ciebie.

— Andreas, jesteś pijany, a jest dopiero po.... Szesnastej — starszy westchnął. — Rozmawialiśmy o tym. Nie możemy być razem.

— Zostaw ją. Jestem o wiele lepszy i naprawdę cię kocham, Kamil — powiedział.

Blondyn spojrzał na butelkę, która okazała się być pusta. W ostatnim czasie zaczął więcej pić. Zły strącił butelkę, która spadła na ziemię i roztrzaskała się.

— Andreas? Co tam się dzieje?

— Skończyła mi się wódka...

— Proszę, przestań pić. Idź do łóżka i się wyśpij — powiedział zmartwiony Stoch.

— Chcę żebyś był obok. Chcę cię przytulić.

Wellinger zaczął płakać. Tęsknił za Kamilem. Kochał go, ale on był z Ewą i wiedział, że nie jest w stanie tego zmienić. Cierpiał z powodu miłości i nie wiedział jak sobie z tym poradzić. Alkohol okazał się być tymczasowym rozwiązaniem w samotne dni.

— Andi, kochanie...

— Prze-przestań! Nie rób mi nadziei! — zapłakał. — Zrobiłbym dla ciebie wszystko, ale ty i tak wybrałeś ją! Nienawidzę cię i kocham jednocześnie! Nawet nie wiesz jak się czuję!

— Andreas, proszę, uspokój się.

— Kamil...

— Tak? — spytał.

— Powiedz, że mnie kochasz. Powiedz to i spraw, abym jutro obudził się z tobą obok i wreszcie mógł cię pocałować. Błagam — zaszlochał i oparł czoło o stół, kładąc się na nim.

— Andreas, przecież wiesz, że Ewa...

— Nie mów mi o niej. Proszę cię.

— Dobrze — westchnął. — Andi, idź spać, dobrze?

— Nie chcę. Chcę cię całować.

— Andi, proszę. Zrób to dla mnie. Powoli idź do łóżka i śpij, dobrze?

— Okej — pociągnął nosem.

Andreas, wstał. Przeskoczył nad kupką szkła i tracąc równowagę wpadł na ścianę. Wypuścił telefon i chwycił się z głowę.

— Kurwa...

Zgiął się i chwycił komórkę.

— Andi?! Co się tam dzieje?!

— Nic... Telefon mi wypadł.

— Napewno?

— Kamil — zachichotał. — Nie mogę wejść po schodach. Będę się wspinał.

Mówiąc to chwycił za barierkę i zaczął wchodzić na górę jednak, co chwilę się potykał. Po chwili był na górze. Wszedł do pokoju i upadł na łóżko.

— Andi? Śpisz?

— Właśnie się położyłem — mruknął sennie. — Kocham cię, Kamil. Chciałbym żebyś był obok. To moje jedyne marzenie. Dobranoc.

— Dobranoc.

+++

Kamil zaraz po rozmowie wsiadł w samochód. Zarezerwował bilet jeszcze w trakcie rozmowy, akurat był za godzinę. Pojechał na lotnisko. Następnego dnia był pod jego domem. Wziął zapasowy klucz, który zawsze był pod doniczką i cicho wszedł do domu. Zmęczony i niewyspany zajrzał do kuchni. Zauważył rozbitą butelkę, a na blacie kilka innych butelek, co oznaczało, że zaczął pić. Była trzecia w nocy. Poszedł na górę. Wszedł do pokoju i położył się obok Wellingera. Spojrzał na jego opuchnięte od płaczu oczy. Od razu wyczuł od niego alkohol jednak po chwili usnął.

+++

Wellinger obudził się z ogromnym bólem głowy. Słońce raziło go w oczy. Zamrugał i spojrzał przed siebie. Kamil.

Niedowierzając uniósł się i dotknął jego policzka, jakby bał się, że zaraz zniknie.

— Kamil... To ty — szepnął nie wierząc własnym oczom. — To ty — powtórzył i przeczesał jego brązowe włosy.

— To ja — mruknął i otworzył oczy.

Położył się na boku i uniósł na łokciu.

— Ale... Ty... Jak...— blondyn nie wiedział co zrobić. — Kamil...

Zbliżył się i od razu go pocałował. Kamil oddał pocałunek jednak odsunął się.

— Andreas, co ty wyprawiasz? — spytał szeptem.

— Tęskniłem — powiedział prawie płacząc.

— Idź się ogarnij. Śmierdzisz wódką. Poczekam na dole.

Kamil wstał i zostawił go samego. Ucieszony Andreas, pobiegł do łazienki. Wziął prysznic, ogolił się, załatwił potrzeby i poszedł na dół. Żauważył szkło, które Kamil zamiótł w kupkę.

— Kamil...

— Usiądź — powiedział. — Co to jest?

Postawił na stole siedem butelek po alkoholu. Każda pusta.

— Co to kurwa jest? — powtórzył.

— Ja... Nie wiem. Załamałem się...

— Andreas, obiecałeś mi coś — powiedział zły. — Miałeś o siebie dbać.

— Wiem — zawstydzony spuścił wzrok. — Kamil... Tak bardzo tęskniłem.

— Ja za tobą też.

— K-kocham cię.

Kamil odłożył butelki na blat i usiadł naprzeciwko. Andreas wstał i usiadł bokiem na kolanach ukochanego. Stoch natychmiast go objął i krótko pocałował.

— Też cię kocham.

— Ale...

— Jestem tu, Andi — pogładził jego policzek. — Przyleciałem tu. Do ciebie.

— Naprawdę? — zapłakał cicho ze szczęścia. — Co to znaczy?

— Że chcę z tobą być. I koniec z Ewą.

Szczęśliwy zapłakał i natychmiast pocałował Kamila, który oddał pocałunek.

— Kocham cię.

— Ja ciebie też, Kamil.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz