[58] J.A.Forfang×D.A.Tande

862 70 10
                                    

- No dawaj, nie wstydź się - kiwnął głową, rozkładając ramiona. - Przytul mnie.

- Ale...

- Johann - przeciągnął. - Przytul Danielka.

Johann zaśmiał się cicho i spełnił jego prośbę, zbliżając się i obejmując go.

- No wreszcie - mruknął, przytulając się. - Mam wrażenie jakbyś tego nie lubił. A w szczególności ze mną.

- To nie tak - odparł.

- A więc? Zawsze jak to robię to się spinasz, albo tak jak teraz masz jakieś opory...

- No bo... Nie pamiętam kiedy ktokolwiek mnie przytulił przed tobą - westchnął. - Tak przyjacielsko i miło... Po prostu trochę dziwnie się czuje, bo z dnia na dzień ciągle byś mnie tulił - zachichotał cicho.

- No wiesz co - zaśmiał się. - Bo ja lubię cię przytulać.

- A ja lubię, gdy to robisz.

- Wybacz, że tak pomyślałem. Ale wiesz, nie chciałem się narzucać, a tak to trochę poczułem.

- Nie... Przyzwyczajam się powoli - uśmiechnął się delikatnie. - Do tego jak się kleisz.

- Ja? - zaśmiał się i odsunął. - Kotku, gdyby nie to, że jesteś tak nieśmiały, to pewnie byś się nie odkleił ode mnie, prawda? - uniósł brew, a Johann musiał mu przyznać rację. - Ja widzę, że ty potrzebujesz dotyku i bliskości.

- Bo tak jest, Danny i jak zwykle masz rację - westchnął cicho.

- Ciesz się, że masz mądrego przyjaciela, a nie jakiegoś buca.

- Naprawdę? - zaśmiał się. - Daniel, ty głupi jesteś.

- Ranisz moje serduszko...

- Ah, nie chciałem.

- Przytul mnie mocniej - poprosił.

Johann zmarszczył brwi, ale wykonał prośbę.

- Mówimy ciągle o mnie, ale nic o tobie. A chyba coś się stało skoro tak się tulisz - odparł niepewnie.

- Nie... Wszystko dobrze - powiedział.

Johann cofnął się i spojrzał mu w oczy. Daniel unikał jego wzroku, co było bardzo dziwne i wręcz niepokojące.

- Co się dzieje, Danny? - spytał łagodnie i niepewnie chwycił jego dłoń. - Ja ci się zwierzyłem. Teraz czas na ciebie, blondyno.

- Mam pewien problem - szepnął. - I boję się, że jeśli ci powiem, to mnie znienawidzisz. A czuję, że jakby nasz kontakt nagle miał się urwać, to chyba bym tego nie zniósł.

Johann słysząc to po prostu się przestraszył. Nie miał pojęcia o co mogło chodzić, jeszcze nie znał dobrze Daniela, bo praktycznie od początku znajomości w centrum jest Johann i jego problemy.

- Napewno nie... Możesz mi powiedzieć - odparł pewnie.

- Chyba jestem uzależniony - powiedział cicho.

- Od czego? - spytał.

- Narkotyków - odparł. - Wziąłem dwa czy trzy razy i ciągle mi się chce. A wiem do czego to prowadzi. Czuje, że to mnie powoli pożera... Stanę się ćpunem, wyląduje pod jakimś mostem...

- Nie, Daniel, nie - odparł zaskoczony. - To... Nie chcesz brać, prawda?

- No nie - spuścił wzrok. - Ale tak mi się chce... Muszę zapalić.

Wyszliśmy na jego balkon. Wyjął z kieszeni paczkę i zapalił papierosa.

- Drżysz - szepnął.

- Boję się, że nie dam rady - powiedział. - Nie chcę, żeby twój przyjaciel był ćpunem. Miałem być dobry...

- Jesteś - chwycił jego ramię. - Chciałbym ci jakoś pomóc...

- Bądź ze mną - odwrócił się w jego stronę. - Po prostu bądź.

Johann uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.

- Ty byłeś, więc ja też będę.

Daniel westchnął z ulgą i uśmiechnął się.

- Dziękuję.

Blondyn oparł się o barierkę łokciami z pochylając do przodu.

- Danny? - oparł się obok. - Nie wiem czy wziąłeś na jakiejś imprezie, czy ktoś ci dał pod szkołą, czy masz jakiegoś dilera, ale musisz z tym skończyć. Z tamtym środowiskiem. Żeby cię nie kusiło.

- Wiem... Nie pójdę już do żadnego klubu - westchnął i przymknął na chwilę oczy.

- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze - przytulił się do jego pleców. - Nie zostawię cię z tym.

Daniel uśmiechnął się i odwrócił w jego stronę. Objął go, a Johann wtulił się.

- Nie pozwolę ci więcej wziąć. Bo jeśli to zrobisz, nie wyjdziesz stąd cały...

- Wiesz jak mnie zmotywować - parsknął. - Postaram się dla ciebie.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz