- No dawaj, nie wstydź się - kiwnął głową, rozkładając ramiona. - Przytul mnie.
- Ale...
- Johann - przeciągnął. - Przytul Danielka.
Johann zaśmiał się cicho i spełnił jego prośbę, zbliżając się i obejmując go.
- No wreszcie - mruknął, przytulając się. - Mam wrażenie jakbyś tego nie lubił. A w szczególności ze mną.
- To nie tak - odparł.
- A więc? Zawsze jak to robię to się spinasz, albo tak jak teraz masz jakieś opory...
- No bo... Nie pamiętam kiedy ktokolwiek mnie przytulił przed tobą - westchnął. - Tak przyjacielsko i miło... Po prostu trochę dziwnie się czuje, bo z dnia na dzień ciągle byś mnie tulił - zachichotał cicho.
- No wiesz co - zaśmiał się. - Bo ja lubię cię przytulać.
- A ja lubię, gdy to robisz.
- Wybacz, że tak pomyślałem. Ale wiesz, nie chciałem się narzucać, a tak to trochę poczułem.
- Nie... Przyzwyczajam się powoli - uśmiechnął się delikatnie. - Do tego jak się kleisz.
- Ja? - zaśmiał się i odsunął. - Kotku, gdyby nie to, że jesteś tak nieśmiały, to pewnie byś się nie odkleił ode mnie, prawda? - uniósł brew, a Johann musiał mu przyznać rację. - Ja widzę, że ty potrzebujesz dotyku i bliskości.
- Bo tak jest, Danny i jak zwykle masz rację - westchnął cicho.
- Ciesz się, że masz mądrego przyjaciela, a nie jakiegoś buca.
- Naprawdę? - zaśmiał się. - Daniel, ty głupi jesteś.
- Ranisz moje serduszko...
- Ah, nie chciałem.
- Przytul mnie mocniej - poprosił.
Johann zmarszczył brwi, ale wykonał prośbę.
- Mówimy ciągle o mnie, ale nic o tobie. A chyba coś się stało skoro tak się tulisz - odparł niepewnie.
- Nie... Wszystko dobrze - powiedział.
Johann cofnął się i spojrzał mu w oczy. Daniel unikał jego wzroku, co było bardzo dziwne i wręcz niepokojące.
- Co się dzieje, Danny? - spytał łagodnie i niepewnie chwycił jego dłoń. - Ja ci się zwierzyłem. Teraz czas na ciebie, blondyno.
- Mam pewien problem - szepnął. - I boję się, że jeśli ci powiem, to mnie znienawidzisz. A czuję, że jakby nasz kontakt nagle miał się urwać, to chyba bym tego nie zniósł.
Johann słysząc to po prostu się przestraszył. Nie miał pojęcia o co mogło chodzić, jeszcze nie znał dobrze Daniela, bo praktycznie od początku znajomości w centrum jest Johann i jego problemy.
- Napewno nie... Możesz mi powiedzieć - odparł pewnie.
- Chyba jestem uzależniony - powiedział cicho.
- Od czego? - spytał.
- Narkotyków - odparł. - Wziąłem dwa czy trzy razy i ciągle mi się chce. A wiem do czego to prowadzi. Czuje, że to mnie powoli pożera... Stanę się ćpunem, wyląduje pod jakimś mostem...
- Nie, Daniel, nie - odparł zaskoczony. - To... Nie chcesz brać, prawda?
- No nie - spuścił wzrok. - Ale tak mi się chce... Muszę zapalić.
Wyszliśmy na jego balkon. Wyjął z kieszeni paczkę i zapalił papierosa.
- Drżysz - szepnął.
- Boję się, że nie dam rady - powiedział. - Nie chcę, żeby twój przyjaciel był ćpunem. Miałem być dobry...
- Jesteś - chwycił jego ramię. - Chciałbym ci jakoś pomóc...
- Bądź ze mną - odwrócił się w jego stronę. - Po prostu bądź.
Johann uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
- Ty byłeś, więc ja też będę.
Daniel westchnął z ulgą i uśmiechnął się.
- Dziękuję.
Blondyn oparł się o barierkę łokciami z pochylając do przodu.
- Danny? - oparł się obok. - Nie wiem czy wziąłeś na jakiejś imprezie, czy ktoś ci dał pod szkołą, czy masz jakiegoś dilera, ale musisz z tym skończyć. Z tamtym środowiskiem. Żeby cię nie kusiło.
- Wiem... Nie pójdę już do żadnego klubu - westchnął i przymknął na chwilę oczy.
- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze - przytulił się do jego pleców. - Nie zostawię cię z tym.
Daniel uśmiechnął się i odwrócił w jego stronę. Objął go, a Johann wtulił się.
- Nie pozwolę ci więcej wziąć. Bo jeśli to zrobisz, nie wyjdziesz stąd cały...
- Wiesz jak mnie zmotywować - parsknął. - Postaram się dla ciebie.
CZYTASZ
amour × ski jumping one shots
FanfictionMyślę, że tytuł wszystko mówi. Zapraszam do czytania :)