Tego dnia nie wróciłem do Manuela. Jednak poszliśmy na imprezę, wypiliśmy więcej trochę więcej i jakimś cudem wylądowałem u niego w domu. W jego łóżku. Półnagi. A on całował mnie. To mnie kurwa przeraziło, bo zdałem sobie sprawę, że Fettner miał rację. Stefan to mój przyjaciel. Tylko przyjaciel. I jeśli coś do mnie czuje, nie chcę mu robić nadziei i go ranić.
Odsunąłem go i powiedziałem, że nie chcę, że nic do niego nie czuję. Wszystko działo się bardzo szybko. Nie wiem, czy to przez to, że wypił, czy przez coś innego, ale wpadł w jakąś panikę. Zaczął przepraszać i błagać, bo myślał, że jestem gejem. Powiedziałem mu, że jestem, a wtedy zaczął przepraszać za to co zrobił. Tłumaczył, że nie chce zepsuć naszej przyjaźni, ale chyba coś do mnie poczuł. Wyglądał jakby chciał płakać. Jeszcze chwilę z nim siedziałem i po prostu poszedłem. Bez słowa, jak tchórz. Wróciłem do domu, ale nie potrafiłem usnąć. Udało mi się nad ranem i oto teraz siedzę ledwo przytomny z kawą.
— Halo? — powiedziałem z zachrypniętym głosem, odbierając połączenie.
— Jak tam Michi? — usłyszałem głos Fettnera.
— Miałem się odezwać. Sorry, ale nie dałem rady — westchnąłem.
Czułem się źle, że Stefan coś do mnie poczuł. Po prostu miałem spieprzony humor. Wiem, że między nami nie będzie już tak samo, a to była praktycznie najbliższa mi osoba.
— Spoko, jest okej — odparł.
— Manu...
— No? Co się dzieje, Michi? — zapytał.
— Miałeś kurwa rację. Nie wiem, co robić — powiedziałem i odłożyłem kubek po kawie do zmywarki. — Czuję się okropnie.
— Czekaj, ale miałem rację z czym? — zapytał.
— Z Stefanem.
Wyszedłem do ogrodu i usiadłem na leżaku. Założyłem okulary i spojrzałem w niebo.
— Co się stało?
— Manu, czuję się jak jakiś chuj. Zraniłem go, po prostu zostawiłem go.
— Michael, spokojnie. Pokolei, co się dzieje?
— Kurwa, byliśmy na tej imprezie. Nie wiem jak, ale wylądowaliśmy w łóżku i prawie się z nim przespałem. Dosłownie się do mnie przyklelił. Gdy zrozumiałem, co się dzieje wszystko przerwałem. Wyznał, że coś do mnie czuje, zaczął przepraszać, błagać i w ogóle. Wiem, że był trochę napity, zresztą ja też, ale to było szczere. Najlepsze jest to, że po prostu zostawiłem go bez słowa. Czuję się okropnie. Nie mogłem usnąć i czuję się jak zombie. Martwy od wewnątrz.
Czekałem aż się odezwie, ale mijał czas i nic.
— Manu? Manuel, jesteś tam?
— Tak — odparł. — Wiesz, trochę kiepsko to wyszło.
— Wiem, w ogóle sorry. Nie powiniem zawracać ci dupy.
— Michi, to ja zadzwoniłem — zaśmiał się. — Co zamierzasz?
— Nie mam pojęcia. Boję się do niego zadzwonić, ale chyba to zrobię i zapytam czy wszystko okej. Boże, nie wiem. Nie wiem, co robić.
— Nie przeżywaj aż tak. Wszystko się ułoży.
— Kurwa, Stefan to najbliższa mi osoba, a teraz wiem, że to wszystko legło w gruzach. Nigdy nie będzie tak samo. Nigdy. Wszystko minęło i nie wróci, Manuel...
— Mam przyjechać?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Jedyne co nas łączyło to seks. Otworzyłem się przed nim. Powiedziałem, co mnie trapi. Nigdy czegoś takiego nie robiliśmy. Tylko przyjemności i beztroskie chwile. Nic więcej. A teraz... Chyba mu zaufałem.
— Proszę — powiedziałem niepewnie.
— Już jadę, Michi.
Rozłączyłem się. Wciąż czekałem na niego w tym samym miejscu. Po kilkunastu minutach usłyszałem dźwięk samochodu. Wstałem z leżaka i poszedłem otworzyć drzwi. W międzyczasie zadzwonił dzwonek. Otworzyłem drzwi.
— Cześć — słabo się uśmiechnąłem.
— Hej.
Zrobiłem mu miejsce i zamknąłem drzwi na klucz.
— Coś do picia?
— Nie, dzięki — odparł. — Kupiłem nam fajki.
Uśmiechnąłem się i zaprowadziłem go na zewnątrz. Zaprowadziłem go na huśtawkę, która miałem pod drzewem. Usiedliśmy, a on wyjął papierosa i odpalił go. Nigdy nie braliśmy osobnych. Zawsze to on palił, a ja od niego brałem. Nie wiem czemu.
— Więc?
— Nie wiem co robić — przyznałem.
— Będzie dobrze — odparł o oparł się ręką za moimi plecami.
— Nie będzie. Wiem, że go straciłem — powiedziałem cicho.
Chciało mi się płakać. Wziąłem od niego papierosa i włożyłem go do ust. Oparłem głowę o jego ramię, a wtedy mnie objął. Podciągnąłem nogi i ułożyłem je bokiem.
— Dziękuję, że przyjechałeś — powiedziałem. — Nie sądziłem, że w ogóle zechcesz mnie słuchać, a tym bardziej przyjechać.
— Chyba przez ten seks zbliżyłem się do ciebie. Poznałem cię i po prostu ci ufam, Michi. I mam nadzieję, że ty mi też.
— Ufam ci — potwierdziłem. — Dlatego tobie się użalam. Bo nie mam komu — uśmiechnąłem się i oddałem mu fajkę.
Zaczął gładzić mój bok. Położyłem się i ułożyłem głowę na jego udach. Spojrzałem na niego z dołu. On również na mnie spojrzał. Przeczesał moje włosy i ułożył dłoń na moim policzku. Pogładził go przez chwilę i zsunął dłoń na moją szyję, a później tors.
Złączyłem nasze dłonie.
— Wszystko będzie dobrze — powiedział i spojrzał przed siebie. — Musi być.
CZYTASZ
amour × ski jumping one shots
FanfictionMyślę, że tytuł wszystko mówi. Zapraszam do czytania :)