[13] M.Hayböck×M.Fettner Cz.2

713 55 7
                                    

Tego dnia nie wróciłem do Manuela. Jednak poszliśmy na imprezę, wypiliśmy więcej trochę więcej i jakimś cudem wylądowałem u niego w domu. W jego łóżku. Półnagi. A on całował mnie. To mnie kurwa przeraziło, bo zdałem sobie sprawę, że Fettner miał rację. Stefan to mój przyjaciel. Tylko przyjaciel. I jeśli coś do mnie czuje, nie chcę mu robić nadziei i go ranić.

Odsunąłem go i powiedziałem, że nie chcę, że nic do niego nie czuję. Wszystko działo się bardzo szybko. Nie wiem, czy to przez to, że wypił, czy przez coś innego, ale wpadł w jakąś panikę. Zaczął przepraszać i błagać, bo myślał, że jestem gejem. Powiedziałem mu, że jestem, a wtedy zaczął przepraszać za to co zrobił. Tłumaczył, że nie chce zepsuć naszej przyjaźni, ale chyba coś do mnie poczuł. Wyglądał jakby chciał płakać. Jeszcze chwilę z nim siedziałem i po prostu poszedłem. Bez słowa, jak tchórz. Wróciłem do domu, ale nie potrafiłem usnąć. Udało mi się nad ranem i oto teraz siedzę ledwo przytomny z kawą.

— Halo? — powiedziałem z zachrypniętym głosem, odbierając połączenie.

— Jak tam Michi? — usłyszałem głos Fettnera.

— Miałem się odezwać. Sorry, ale nie dałem rady — westchnąłem.

Czułem się źle, że Stefan coś do mnie poczuł. Po prostu miałem spieprzony humor. Wiem, że między nami nie będzie już tak samo, a to była praktycznie najbliższa mi osoba.

— Spoko, jest okej — odparł.

— Manu...

— No? Co się dzieje, Michi? — zapytał.

— Miałeś kurwa rację. Nie wiem, co robić — powiedziałem i odłożyłem kubek po kawie do zmywarki. — Czuję się okropnie.

— Czekaj, ale miałem rację z czym? — zapytał.

— Z Stefanem.

Wyszedłem do ogrodu i usiadłem na leżaku. Założyłem okulary i spojrzałem w niebo.

— Co się stało?

— Manu, czuję się jak jakiś chuj. Zraniłem go, po prostu zostawiłem go.

— Michael, spokojnie. Pokolei, co się dzieje?

— Kurwa, byliśmy na tej imprezie. Nie wiem jak, ale wylądowaliśmy w łóżku i prawie się z nim przespałem. Dosłownie się do mnie przyklelił. Gdy zrozumiałem, co się dzieje wszystko przerwałem. Wyznał, że coś do mnie czuje, zaczął przepraszać, błagać i w ogóle. Wiem, że był trochę napity, zresztą ja też, ale to było szczere. Najlepsze jest to, że po prostu zostawiłem go bez słowa. Czuję się okropnie. Nie mogłem usnąć i czuję się jak zombie. Martwy od wewnątrz.

Czekałem aż się odezwie, ale mijał czas i nic.

— Manu? Manuel, jesteś tam?

— Tak — odparł. — Wiesz, trochę kiepsko to wyszło.

— Wiem, w ogóle sorry. Nie powiniem zawracać ci dupy.

— Michi, to ja zadzwoniłem — zaśmiał się. — Co zamierzasz?

— Nie mam pojęcia. Boję się do niego zadzwonić, ale chyba to zrobię i zapytam czy wszystko okej. Boże, nie wiem. Nie wiem, co robić.

— Nie przeżywaj aż tak. Wszystko się ułoży.

— Kurwa, Stefan to najbliższa mi osoba, a teraz wiem, że to wszystko legło w gruzach. Nigdy nie będzie tak samo. Nigdy. Wszystko minęło i nie wróci, Manuel...

— Mam przyjechać?

Zaskoczył mnie tym pytaniem. Jedyne co nas łączyło to seks. Otworzyłem się przed nim. Powiedziałem, co mnie trapi. Nigdy czegoś takiego nie robiliśmy. Tylko przyjemności i beztroskie chwile. Nic więcej. A teraz... Chyba mu zaufałem.

— Proszę — powiedziałem niepewnie.

— Już jadę, Michi.

Rozłączyłem się. Wciąż czekałem na niego w tym samym miejscu. Po kilkunastu minutach usłyszałem dźwięk samochodu. Wstałem z leżaka i poszedłem otworzyć drzwi. W międzyczasie zadzwonił dzwonek. Otworzyłem drzwi.

— Cześć — słabo się uśmiechnąłem.

— Hej.

Zrobiłem mu miejsce i zamknąłem drzwi na klucz.

— Coś do picia?

— Nie, dzięki — odparł. — Kupiłem nam fajki.

Uśmiechnąłem się i zaprowadziłem go na zewnątrz. Zaprowadziłem go na huśtawkę, która miałem pod drzewem. Usiedliśmy, a on wyjął papierosa i odpalił go. Nigdy nie braliśmy osobnych. Zawsze to on palił, a ja od niego brałem. Nie wiem czemu.

— Więc?

— Nie wiem co robić — przyznałem.

— Będzie dobrze — odparł o oparł się ręką za moimi plecami.

— Nie będzie. Wiem, że go straciłem — powiedziałem cicho.

Chciało mi się płakać. Wziąłem od niego papierosa i włożyłem go do ust. Oparłem głowę o jego ramię, a wtedy mnie objął. Podciągnąłem nogi i ułożyłem je bokiem.

— Dziękuję, że przyjechałeś — powiedziałem. — Nie sądziłem, że w ogóle zechcesz mnie słuchać, a tym bardziej przyjechać.

— Chyba przez ten seks zbliżyłem się do ciebie. Poznałem cię i po prostu ci ufam, Michi. I mam nadzieję, że ty mi też.

— Ufam ci — potwierdziłem. — Dlatego tobie się użalam. Bo nie mam komu — uśmiechnąłem się i oddałem mu fajkę.

Zaczął gładzić mój bok. Położyłem się i ułożyłem głowę na jego udach. Spojrzałem na niego z dołu. On również na mnie spojrzał. Przeczesał moje włosy i ułożył dłoń na moim policzku. Pogładził go przez chwilę i zsunął dłoń na moją szyję, a później tors.

Złączyłem nasze dłonie.

— Wszystko będzie dobrze — powiedział i spojrzał przed siebie. — Musi być.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz