[20] A.Kofler×W.Loitzl

720 51 2
                                    

Wszedłem do domu i od razu wszedłem do kuchni. Zacząłem wykładać zakupy, a gdy skończyłem, zdjąłem kurtkę i odłożyłem ją.

— Cześć — usłyszałem.

— Wolfgang — uśmiechnąłem się.

Odwróciłem się w jego stronę i od razu na powitanie pocałowałem go w usta, obejmując jego szyję. Położył dłonie na moich biodrach i oddał pocałunek.

— Miałeś przyjechać wczoraj — powiedziałem, gdy przestałem go całować.

— Wiem, że tęskniłeś — jeszcze raz mnie pocałował. — Ale odwiedzili mnie rodzice...

— No to ci wybaczam — chciałem się odsunąć, ale mi nie pozowolił.

— Hola, hola — powiedział. — Gdzie się wybierasz?

— Mam zamiar...

— Nie, Andreas zostajesz tu ze mną. Nie pójdziesz na żaden spacer. Jest zimno jak cholera — odparł.

Niestety Wolfgang, zna mnie na tyle, że przewidział co chcę zrobić.

— No dobra — odparłem. — Więc...?

Uśmiechnąłem się znacząco. Ponownie objąłem jego szyję, zbliżając się do niego. Poczułem jego zsuwa dłonie na moje pośladki i ściska je. Pocałowałem go.

— Tęskniłem za tobą...— wymruczał.

— Ja też — jeszcze raz go pocałowałem. — Masz ochotę na prysznic?

— Wolę kąpiel. Najlepiej z tobą — powiedział.

Zaśmiałem się i chwyciłem go za dłoń. Poszliśmy na górę do mojej łazienki. Włączyłem wodę, aby napełniła wannę. Zacząłem go rozbierać. Odrzuciłem jego kurtkę na bok i pocałowałem go. Za każdą chwilą byliśmy coraz mniej okryci.

— Wiesz, że cię kocham, Andi?

Zaczął całować moją szyję, więc cicho westchnąłem i docisnąłem jego głowę.

— Ja też cię cholernie kocham. Ale będę jeszcze bardziej, gdy przestaniesz palić — zaśmiałem się, czując od niego dym.

— To mój nałóg — mruknął. — Tak jak ty.

Uśmiechnąłem się. Zamknąłem kurek i weszliśmy do środka. Usiadłem między jego nogami i oparłem się o niego. Objął moją szyję i pocałował mnie w czubek głowy.

— Uwielbiam cię — powiedział

Uśmiechnąłem się lekko i odwróciłem głowę by spojrzeć mu w oczy.

— Tak?

— Tak — kiwnął głową. — I mam coś dla ciebie.

Sięgnął po spodnie i wyjął coś z nich. Wystawił rękę przedemnie. W dłoni miał złoty pierścionek.

— Czy ty...

— Wyjdziesz za mnie?

— Oświadczasz mi się w wannie? — zaśmiałem się głośno.

Oparłem głowę o jego tors.

— Nawet szampana nie ma...

— Ale jest pierścionek — zaśmiał się. — Andreas, kocham cię i chcę, abyśmy na zawsze byli razem. Tylko tego pragnę i jeśli szampan cię przekona to w tej chwili pojadę i kupię najlepszy jaki znajdę — odparł.

— Nie... To mi wystarczy — powiedziałem. — Tak.

Wsunął pierścionek na mojego palca. Wtedy odwróciłem się w jego stronę. Usiadłem na nim okrakiem i mocno go pocałowałem.

— Wolfgang, jesteś pieprzonym idiotą, ale kocham cię i cieszę się, że wreszcie zapytałeś.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz