Spojrzałem na śpiącego Petera. Jego oddech był spokojny, klatka nieznacznie się unosiła, usta lekko uchylone, a twarz była blada. Tak jak zawsze.
Tak bardzo go kocham.
Ale z każdym dniem rani mnie coraz bardziej. Jesteśmy razem tylko tutaj. Zostawiłem dla niego Ewę, oczekiwałem, że to samo zrobi z Miną. Czekam na to już kilka miesięcy, za każdym razem słyszę, że to zrobi, że musi to zrobić delikatnie i tak dalej.
Wiem, że tego nie chce. Woli spokojne życie z żoną niż ze mną. Ja jestem co najwyżej atrakcją, urozmaiceniem życia, może pociechą po słabych skokach. Tak to czuję mimo, że wielokrotnie mówił mi, że mnie kocha.
Gdyby faktycznie tak było, nie ukrywali byśmy się. Poświęciłem się dla niego z nadzieją, że zrobi to samo, ale on nie jest na to gotowy.
Szkoda.
Naprawdę sądziłem, że kiedyś możemy być szczęśliwi, razem. Bez ukrywania się po kątach, udawania zwykłej przyjaźni. Ale po tylu miesiącach zwlekania, przekładania i udawania zrozumiałem, że on nigdy tego nie zrobi. To tak cholernie boli. Kocham go, ale nie chcę tak żyć. Nie chcę udawać.
Dlatego nie śpię już którąś noc, zastanawiając się co dalej. Teraz już wiem. Starałem sobie wmówić, że Pero napewno się z nią rozstanie, ale otworzyłem oczy, otrząsnąłem się i zdecydowałem.
To koniec.
Nie mam zamiaru stawiać mu ultimatum, zrozumiałem, że już dawno wybrał.
Ubrałem się, starając się go nie obudzić. Ostatnie czego chcę w tej chwili to tłumaczyć się czemu znikam... Teraz nie jestem w stanie mu tego powiedzieć. Dopiero jutro, jeśli uda mi się z nim spotkać.
Wyszedłem z pokoju i wróciłem do swojego. Dawid już spał, ale nawet gdyby nie... On wie. Powiedziałem mu, jest moim przyjacielem. Oczywiście Peter nie ma o tym pojęcia, byłby zły. Nie chciał by k t o k o l w i e k wiedział o n a s.
Położyłem się do łóżka, ale nie spałem. Wpatrywałem się za okno. Nie wiem ile czasu minęło, ale mój telefon zawibrował.
Pero: Gdzie jesteś?
Przełknąłem ciężką gulę. Obudził się.
Ja: Wróciłem do pokoju.
Pero: Czemu? Chodź do mnie.
Tak bardzo bym chciał... Znów znaleźć się w twoich ramionach, usłyszeć twój głos. Ale nie mogę tego zrobić. Już nie.
Ja: Nie mogę. Przykro mi.
Przez chwilę nie dostawałem wiadomości. Myślałem, że może dał sobie spokój, naprawdę tego chciałem. Żeby to wszystko wreszcie się skończyło.
Pero: Co masz na myśli?
Ja: Chciałem ci powiedzieć jutro...
Pero: Czekam pod drzwiami.
Zaskoczony przeczytałem kilka razy wiadomość. Po chwili wstałem i ponownie się ubrałem. Wyszedłem do niego.
— Kamil, co ty robisz?
— Nie tu... Chodźmy na klatkę schodową — powiedziałem cicho, unikając jego wzroku.
Bez słowa poszedłem tam. Zszedłem ze schodów i oparłem się o ścianę.
— Co się dzieje?
— To koniec, Peter — wyszeptałem. — Z nami. Przykro mi.
— Jak to? Kamil, żartujesz sobie?
Chwycił moją twarz i zmusił bym spojrzał mu w oczy. W tej chwili walczyłem z łzami.
— Nie... Zdecydowałem, że tak będzie lepiej. Nie potrafię tak dłużej...
— Ale czemu? Myślałem, że jest nam dobrze... Kami, kochanie...
Stanowczo go odsunąłem, gdy chciał mnie pocałować. Muszę być silny. Dasz radę Kamil.
— Nie chcesz się ujawniać, wolisz być z Miną. Nie chcesz by ktokolwiek o nas wiedział. Nie wiem, czy się wstydzisz, czy jest jakiś inny powód, ale ja tak nie chcę. Nie potrafię udawać... Tak będzie dla nas lepiej. Zrozumiałem, że od początku nie miałeś zamiaru jej zostawiać... Szkoda, że tak późno.
— Kamil, kocham cię. Nie rób mi tego, proszę — wyszeptał.
— Nie kochasz mnie, Peter.
— Zostawię ją, naprawdę.
— Przestań, Peter. Doskonale wiemy, że tego nie zrobisz. Z nią jesteś bezpieczny, spokojny o przyszłość... Tak miało być od początku. Po prostu nie możemy być razem...— te słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
Chciałbym wskoczyć mu w ramiona, całując go po całym ciele. Uwielbiałem to, ale... Ale to przeszłość.
— Kamil...
— Przykro mi, Peter — cofnąłem się. — Liczyłem na coś więcej, coś czego nie potrafiłeś mi dać. Nie chciałeś. Bo dla ciebie tak jest lepiej. Ale z drugiej strony dziękuję. Rozstałem się z Ewą... Nie muszę się kryć. Mogę znaleźć kogoś kogo pokocham i ten ktoś może to odwzajemni...
— Wellinger, tak? — spytał i spojrzał mi w oczy.
Wzruszyłem ramionami.
— Nie wiem — odparłem i zbliżyłem się. — Momentami było cudownie... Żegnaj, Pero.
Deliaktnie go pocałowałem i uciekłem do pokoju, gdzie od razu zaniosłem się płaczem.
CZYTASZ
amour × ski jumping one shots
FanfictionMyślę, że tytuł wszystko mówi. Zapraszam do czytania :)