Peter Prevc już dawno stracił zachamowania. Zwłaszcza, gdy życie dawało mu w kość. Był egoistyczny, zależało mu tylko na własnej przyjemności. Co chwilę nowi kochankowie, których uważał za trofeum.
Bo skoro w skokach mu nie wychodziło... W tym był świetny. W zdobywaniu, niczym drapieżnik polował na swoje ofiary, które nie miały nic do mówienia. Jeśli ktoś mu się spodobał, to po prostu dla tej osoby był koniec. Peter nigdy nie odpuszczał, nie miał żadnych skrupułów. Był w stanie rozwalić komuś związek, byleby poczuć przyjemność. Zdobywał kolejne osoby, zawracał im w głowie sprawiając, że należały do niego. Większość była na jedną noc, ale zdarzały się wyjątki, gdzie skryty, dziki romans trwał dłużej. Ale nigdy nie dochodziło do niczego więcej.
Mało kto wiedział jaki jest. To co robił z innymi zawsze zostawało między nimi. Niektórzy po prostu się wstydzili tego co zaszło, inni zdradzali z nim partnerów, więc musieli milczeć, a inni po prostu czuli się zranieni. Ale on miał to gdzieś.
Tym razem, po kolejnych nieudanych, wręcz tragicznych zawodach, miał ochotę się wyżyć, uwolnić emocje. A akurat nadarzyła się okazja... Pewien młodzieniec niedawno wpadł mu w oko. Nie przejmował się tym, że jest o wiele młodszy, wręcz przeciwnie. To sprawiało, że chciał go jeszcze bardziej, pragnął go. Stopniowo się do niego zbliżał, wymienił kilka rozmów. Młody był naiwny, co tylko ułatwiło wszystko. Nie musiał za bardzo się starać o numer, bo sam chętnie do niego przychodził.
Więc, gdy wysłał mu wiadomość, z prośbą o spotkanie, Jonathan zjawił się za ledwie kilkanaście minut później.
Peter otworzył mu drzwi, zaledwie w samych dresach, z mokrymi włosami, z których kapała woda. Dopiero co skończył brać prysznic i po części zrobił to specjalnie...
Czuł na sobie wzrok młodego, który badał jego odkryte ciało, aż w końcu natrafił na jego twarz. Ich spojrzenia się spotkały, a Peter uśmiechnął się lekko, odsuwając.
— No chodź, Jonathan — powiedział, gdy ten wciąż stał, nieco oszołomiony i zawstydzony.
Chwycił jego delikatną dłoń i pociągnął za nią. Zamknął drzwi, dyskretnie przekręcając klucz. Delikatnie pchnął młodego w głąb pokoju.
Jonathan był zaskoczony tym, że Peter go zaprosił, ale jeszcze bardziej działało na niego jego nagie ciało i zniewalający zapach... Niesamowicie mu się to podobało. Widział sygnały jakie mu posyłał i nawet mu się to podobało, ale był zbyt nieśmiały żeby zrobić cokolwiek więcej niż dyskretne uśmiechy i spojrzenia, lub przypadkowe muśnięcia dłonią, tracenie ramieniem. Nie był świadomy, że jest ofiarą w szponach Prevca.
— Zdejmij tą bluzę, Jon — powiedział cicho, wyrywając go z zamyślenia.
Peter zbliżył się i zsunął z niego ubranie, po czym rzucił je gdzieś do tyłu.
— Peter...— jego głos był cichy, drżał.
Starszemu bardzo to się podobało. Był dominujący, uwielbiałem rządzić, mieć kontrolę i po prostu być nad kimś. A patrząc na młodziutkiego i nieśmiałego Jonathana, wiedział, że łatwo owinie go sobie wokół palca, a ten nawet nie będzie stawiał sprzeciwu. Niesamowicie podobała mu się ta wizja.
— Wiem czego chcesz. Widzę to w twoich oczach — powiedział szczerze, uśmiechając się lekko.
Learoyd spuścił wzrok, a na jego bladych policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Prevc chwycił go za szyję ręką i mocno do siebie przyciągnął, całując zaborczo i wręcz agresywnie.
Jonathan jęknął zaskoczony i nieprzyzwyczajony do takiego zachowania. Chciał się cofnąć, ale dłoń Petera była mocno zaciśnięta na jego szyi, nie pozwalając mu na to. Odwzajemnił pieszczotę, zaskoczony i wręcz oszołomiony. Mimo to poczuł pewnego rodzaju przyjemność. Zacisnął dłonie na jego ramionach, przysuwając się.
CZYTASZ
amour × ski jumping one shots
FanfictionMyślę, że tytuł wszystko mówi. Zapraszam do czytania :)