[56] S.Leyhe×Y.Sato

803 58 41
                                    

Nie pytajcie jak to powstało, nie mam zielonego pojęcia XD

- Yuki - zaśmiał się i objął młodszego. - Jesteś tak cholernie uroczy.

- Nie jestem - burknął i odwrócił się tyłem.

- Dla mnie jesteś - szepnął do jego ucha i pocałował go w policzek, przytulając się do jego pleców.

- Stephan - uśmiechnął się lekko i odwrócił w moją stronę.

Spojrzałem mu w oczy i pogładziłem jego policzek. Jego włosy były rozczochrane i wyglądał słodko. Zresztą cały on był słodki, zwłaszcza jeśli mówił swoim angielskim i ten jego wzrost... Jest jak mały krasnal. Myślałem, że to Fannemel jest najniższy aż nagle pojawił się Yukiya, jeszcze niższy.

I w sumie nie wiem jak to się stało, po prostu gdy pewnego razu czekaliśmy na swoje skoki, zagadałem. To była nasza pierwsza rozmowa. Później po skoku podszedł do mnie pogratulować mi, wtedy też zamieniliśmy parę zdań. Tak rozwinął się nasz kontakt i to z mojej strony, bo to ja ciągle za nim chodziłem jak głupi...

No i w końcu, pewnego dnia wypiłem za dużo z Andreasem, byłem o wiele bardziej odważniejszy niż zwykle. Przyszedłem do jego pokoju, nie pamiętam czemu, ale na szczęście był wtedy sam. Wziął mnie do siebie, a ja go po prostu pocałowałem. A że ten skrzat nie sięga mi do ranienia, to nawet nie był się w stanie odsunąć, gdy wepchnąłem się na niego. Był zaskoczony, pamiętam strach w jego oczach. Później przepraszałem jak głupi, składałem wszystko na alkohol i w sumie to po części dzięki niemu to zrobiłem, ale nie byłem aż tak pijany, skoro wszystko pamiętam.

W każdym razie, Yuki był później jeszcze bardziej nieśmiały niż zwykle. Wiedziałem, że zawaliłem, ale mimo wszystko jakieś dwa tygodnie później ponownie go pocałowałem, a on odwzajemnił to. Byłem tak cholernie szczęśliwy.

- Yukiya - delikatnie pocałowałem mojego chłopca.

Boże, jak ja go uwielbiam. Tą jego dziecinną radość, nieśmiałość, śmiech, delikatność i wrażliwość. On jest dla mnie idealny. Jedynie to, że muszę się zginać, żeby go całować jest nieco uciążliwe, ale z drugiej strony urocze. Yuki jest taki drobny...

- Lubię gdy mnie całujesz - mruknął w moje usta.

- Ja to kocham - szepnąłem w jego usta.

- Kocham cię.

- Naprawdę? - podparłem się na łokciu, by móc spojrzeć na niego z góry.

Byliśmy razem niedługo, prawie trzech tygodni. Nie chciałem się z niczym spieszyć, uwielbiam go i kocham, ale nic mu nie mówiłem. A teraz usłyszałem to z jego ust.

- Tak - kiwnął głową, siadając. Zrobiłem to samo i przeczesałem jego włosy. - Bardzo cię kocham.

- Och, ja ciebie też kocham, Yuki. Od samego początku - pocałowałem go. - Nawet nie wiesz jak się cieszę...

- Ja też - zachichotał. - Jesteś mój, Steph.

- Cały twój - namiętnie go pocałowałem.

Wciągnąłem go na kolana, uwielbiałem go. To było jego miejsce, u mnie. Mogłem objąć jego drobne i delikatne ciałko, całować go, przytulać godzinami.

- Yukiya...- mruknąłem w jego usta.

Zjechałem pocałunkami na jego szyję, a on zaczął cicho jęczeć moje imię, bawiąc się moimi włosami. Naprawdę wariowałem, gdy to robił.

- Nakręcasz mnie, wiesz o tym? - spytałem.

- Przecież to ty robisz mi malinki, kto kogo nakręca? - spytał.

Zaśmiałem się cicho i polizałem jego szyję, na co zachichotał odsuwając się.

- Łaskocze - odparł uśmiechnięty.

- Och, no tak, masz łaskotki - odparłem.

- Nie próbuj! - odskoczył, gdy chciałem go pogilgać. - Stephan, błagam!

Sato pisnął i wyskoczył z łóżka. Mamo, on ma takie łaskotki, dosłownie wszędzie. I czasem to wykorzystuję...

- Ej, natychmiast tu wracaj. Do łóżka - powiedziałem, po czym wstałem.

- Będę krzyczeć...

- Krzyczeć możesz pode mną, ale w całkiem innej sytuacji...

Zaśmiałem się widząc jego minę i skoczyłem do niego, jednak ten uciekł do drzwi. Zanim zdążył przekręcić klucz, docisnąłem go do nich, unosząc jego nadgarstki nad głowę.

- Myślałem, że będziesz grzecznym chłopcem, Yuki - zamruczałem kręcąc głową.

- Na tortury nie będę się zgadzać - prychnął.

- Tak mówisz?

Zanim zdążył odpowiedzieć, przerzuciłem go sobie przez ramie. Sato zaczął krzyczeć, więc rzuciłem go na łóżko i zawisłem nad nim. Natychmiast go pocałowałem, ściskając jego policzki. Z jego ust wydarł się cichy jęk, jednak odwzajemnił pieszczotę.

- Kocham cię, skarbie - szepnąłem i przygryzłem jego wargę.

- J-ja ciebie też - jęknął. - I dobrze to wiesz. Nikt inny by z tobą nie wytrzymał.

Zaśmiałem się, chowając głowę w jego szyi.

- A ja się dla ciebie cały czas staram.

- Przecież ty nienormalny jesteś - zaśmiał się. - Ale mój. To mi wystarczy.

- Aww - uśmiechałem się. - To nie moja wina, że przy tobie wariuje.

- Jak ja nic nie robię.

- Po prostu jesteś sobą - pocałowałem go. - Właśnie za to cię kocham

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz