[9] G.Schlierenzauer×S.Hannawald

992 51 3
                                    

Wróciłem do pokoju po kolejnych nieudanych zawodach. Zmęczony rozebrałem się, wziąłem szybki prysznic i usiadłem na łóżku. Chwyciłem telefon i zacząłem przeglądać media społecznościowe. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. To napewno nikt z drużyny. Wstałem i otworzyłem je.

— Sven? — spytałem zaskoczony. — Co tu robisz?

— Nie wpuścisz mnie? — uśmiechnął się szeroko.

— Nie, wchodź — odparłem szczęśliwy.

Odsunąłem się. Zamknąłem za nim drzwi na klucz. Tak, aby nikt nam nie przeszkadzał. Odwróciłem się w jego stronę, a wtedy od razu zaatakował moje usta. Docisnął mnie do drzwi, kładąc dłonie na mojej twarzy.

— Tęskniłem...— wyszeptał zjeżdżając na moją szyję.

— Och, Sven...— westchnąłem.

Powrócił do moich ust i zaczął je intensywnie całować. Przeczesał moje włosy i zsunął dłonie na moją szyję. Kciukami zaczął gładzić moją żuchwę. Nasz pocałunek z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny i pełen uczuć. Zacisnąłem dłonie na jego odpiętej kurtce.

W zasadzie nasz związek trwa od niedawna. Ukrywamy się, chociaż wiem, że wiele osób wie. Jakkolwiek to brzmi. W każdym razie, wiek Svena mi nie przeszkadza. To chyba on się bardziej przejmuje, czy nie jest dla mnie za stary. Nie jestem w stanie wytłumaczyć, jakim cudem jesteśmy razem. Spotkaliśmy się podczas pewnego wywiadu i to było to. Po prostu. Oczywiście słyszałem o nim wcześniej, ale to wtedy jego uśmiech, wzrok, głos. Zawrócił mi w głowie. Później dwa razy przespaliśmy się bez zobowiązań, ale doszliśmy do wniosku, że nie powinniśmy być razem. Nieco ponad miesiąc, może półtora znów się spotkaliśmy. Nie potrafiłem udawać, że nic nie czuję, bo to wszystko sprawiło, że jeszcze bardziej go chciałem. Długo się przed tym broniłem, próbowałem wmówić, że to chwilowe i minie, ale zrozumiałem, że jestem conajmniej zauroczony.

Gdy brakło mi tchu odsunąłem go od siebie.

— Jeszcze tydzień i święta. Wtedy będziemy razem — odparłem. — Sven, opanuj się — zaśmiałem się, gdy znów chciał mnie pocałować.

Odsunąłem go od siebie. Chwyciłem jego dłoń i zaciągnąłem do łóżka. Usiadł na nim, a ja na jego udach okrakiem.

— Czemu nie mówiłeś, że przyjedziesz? — zapytałem i ściągnąłem mu czapkę. Przeczesałem jego włosy.

— To był spontaniczny wypad — stwierdził i zdjął z siebie kurtkę. — Nie wiedziałem, że tu będę.

— Fajnie, że udało ci się przylecieć — przyznałem cicho. — Też za tobą tęskniłem.

— Gregor... Odkąd zaczął się sezon, jestem sam i miałem okazję przemyśleć parę spraw.

Zaniepokojony odsunąłem się. Słysząc jego ton głosu wręcz się przestraszyłem.

— O co chodzi? — spytałem ostrożnie, bojąc się odpowiedzi.

— Wiem, że to może być dla ciebie za wcześnie, ale przemyślałem to i zrozumiałem, że chcę abyś był obok, bo wtedy jestem szczęśliwy. Chcciałbym abyś ze mną zamieszkał, Gregor — powiedział.

— Naprawdę? — zapytałem zaskoczony i wzruszony.

Poczułem łzy, ale nie pozwoliłem im wypłynąć. Chciałem tego. To oczywiste.

— Naprawdę tego chcesz? — spytałem.

— Jak niczego innego — uśmiechnął się.

— Nie mogę się doczekać świąt w nowym domu — zaśmiałem się i pocałowałem go krótko, ale kilka razy. — Dziękuję.

Byłem podekscytowany i po prostu szczęśliwy. To on sprawiał, że cieszyłem się z życia, że wciąż skakałem, że uśmiechałem się.

— Nie mogę się doczekać i uwierzyć... Boże, Sven. Ty wariacie — uśmechnąłem się szeroko. Pocałowałem go jeszcze raz.

— Uwielbiam, jak mnie całujesz — odparł.

— Kocham cię, staruszku — zaśmiałem się.

— Ja ciebie też, Gregor — uśmiechnął się i znów mnie pocałował.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz