Ostatnio uświadomiłem sobie parę rzeczy. Między innymi to, że kocham cię tak cholernie bardzo i to, że chyba jestem masochistą. To wszystko przez ciebie, Michi. Mój kochany...
Ranisz mnie prawe każdego dnia. Bijesz mnie, krzyczysz, wyzywasz od dziwek i kurw, a ja pragnę więcej i więcej, bo wiem, że jestem twój, a ty mój. A może to dlatego, że na końcu zawsze mocno mnie przytulasz, mówiąc jak mnie kochasz? Nie wiem, nie potrafię odpowiedzieć. Ale chyba coś jest ze mną nie tak, prawda?
Musi być.
Gdyby ktoś wiedział... Każdy na moim miejscu uciekał, albo chociażby próbował, ale ja nie mam najmniejszego zamiaru. Zdaję sobie sprawę, że bez ciebie nie przetrwam, Michi. Moja dusza, rozum, serce, ciało... Wszystko należy do ciebie.
Zastanawiam się... Skoro jestem masochistą, to ciekawe czy jesteś sadystą? Nigdy nie miałbym odwagi zapytać cię o coś takiego. Tylko ty znasz odpowiedź i niech tak pozostanie.
Kocham cię, Michi. I ty mnie też, inaczej nie walczył byś o mnie tak długo. W zasadzie wciąż to robisz, odganiając innych facetów. Ale zanim zostaliśmy razem, miesiąc próbowałeś mnie przekonać. Jesteś moim pierwszym i mam nadzieję ostatnim chłopakiem. Strasznie się tego bałem. Bałem się, że jeśli nam nie wyjdzie to stracę przyjaciela, byłeś dla mnie ważny, czułem to, ale nie widziałem czy zdołam cię pokochać.
Gdy teraz wspominam tamte chwile mam ochotę głośno się zaśmiać ze swojej głupoty. Oszalałem na twoim punkcie.
Wiesz z czego cieszę się najbardziej? Że wciąż jest tak samo. Nie chodzi o bicie, bo pierwszy raz uderzyłeś mnie niedawno, ale... Chodzi o to, że wciąż się starasz. Wciąż dajesz kwiaty, zapraszasz na randki, wspominasz, robisz różne wypady... Zazwyczaj z czasem w związku takie coś znika, prawda? A ty wciąż jesteś taki sam. Za każdym razem zakochuję się w tobie od nowa. Niesamowite, Michi. Ty jesteś niesamowity.
Nie wiem, czy wiesz, ale uwielbiam patrzeć na ciebie, gdy śpisz. Zwłaszcza, gdy wcześniej byłeś na mnie lub kogoś innego wściekły. Podczas snu jesteś taki spokojny, delikatny i wręcz nieskazitelny.
Zadziwiasz mnie. W jednej chwili potrafisz być wściekły, krzyczeć, podnosić rękę, a niewiele później potrafisz delikatnie całować mnie po skroni, czole, szyi, czy ustach, uroczo szeptając, że mnie kochasz. Czasem jest tak, że gdy jesteś na kogoś wściekły, wystarczę ja i jesteś spokojniejszy. Twierdzisz, że to przez mój dotyk. Że go kochasz. Nawet nie wiesz jak cieszą mnie takie słowa.
Pragnę ich. Pragnę ciebie, twojego głosu. Nie ważne czy wyzywasz mnie od dziwek, skrzatów, czy kwiatuszków, pragnę twojego głosu, twojej obecności. Gdy poleciałem na jeden z konkursów bez ciebie, myślałem, że oszaleję. Naprawdę. Mój umysł totalnie szalał. Przyzwyczajony do twojej obecności obok nie potrafił sobie poradzić. Ciężko było mi usnąć i jedynie rozmowy z tobą przez telefon, pomagały mi.
Uwielbiam cię, pragnę, a co najlepsze to z każdym dniem jest coraz mocniejsze. Zwiększa się, a nie znika... Cieszę się, że cię mam. Cieszę się, że mam kogoś takiego jak ty. Każdy ma wady, ty akceptujesz moje, a ja twoje i jest nam dobrze. Mam nadzieję. Naprawdę się staram być jak najlepszym chłopakiem, choć wiele osób do ciebie startowało. Nie raz zastanawiałem się czemu ja? "Jesteś moim skrzatem", "Bo cię kocham", "Jesteś dla mnie idealny". Zazwyczaj coś takiego słyszałem. I to wystarczyło.
Och, Michi. Mój cudowny, ukochany... Dałeś mi wszystko czego pragnąłem. Wszystko. Będę ci na zawsze wdzięczny. Teraz patrzę na ciebie jak śpisz. Znów to robię. I mimo, że sam walczę z sennością, napawam się twoją obecnością, widokiem.
— Stefan...— mruknąłeś i otworzyłeś oczy. — Czemu nie śpisz?
— Byłem w toalecie — skłamałem.
— Chodź do mnie...
Położyłem się obok i wtuliłem w twój bok. Jak zawsze pocałowałeś mnie w usta, a później w czoło. Poczułem jak mnie obejmiesz. Chcę żebyś to robił do końca mojego życia.
— Nad czym tak myślisz, skrzacie?
Uśmiechnąłem się lekko. Skrzacie... Tak, jestem twoim skrzatem.
— Nad niczym, Michi — wyszeptałem, jakbym się bał, że ktoś usłyszy. A przecież tylko ty. — Tak tylko... Myślę o nas.
— I co wymyśliłeś? — spytałeś cicho.
Ziewnąłeś, zakrywając usta. Oblizałem wargi. Złożyłem pocałunek na twoim obojczyku.
— Nic. Po prostu cię kocham — wzruszyłem ramionami.
— Ej, a wiesz, że ja ciebie też, kruszyno?
Zaśmiałem się cicho. Uwielbiałeś podkreślać jak niski i drobny jestem. Nie przeszkadzało mi to pod warunkiem, że ty to mówiłeś.
— Wiem — odparłem.
— Daj mi całusa i chodźmy spać. Jutro jedziemy do twoich rodziców, lepiej abyś się wyspał. Przed nami długa droga.
— No tak — przypomniałem sobie.
Zbliżyłem się i pocałowałem cię, co natychmiast odwzajemniłeś.
— Dobranoc.
— Dobranoc, Michi.
CZYTASZ
amour × ski jumping one shots
FanfictionMyślę, że tytuł wszystko mówi. Zapraszam do czytania :)