— Markus...— usiadłem mu na kolanach. — Co z tobą?
— Nic — powiedział i odsunął mnie.
Zszedłem z niego i usiadłem obok. Posłałem mu zdziwione spojrzenie.
— Po prostu zły dzień.
— Chyba tydzień — odparłem. — Jesteśmy przyjaciółmi, możesz mi powiedzieć, Eisei.
Położyłem dłoń na jego, ale on natychmiast ją odsunął. Poczułem się... Dziwnie. Wcześniej takie gesty i zachowania były codziennością, a teraz jakby bał się mojego dotyku...
— Markus... Proszę. Powiedz mi. Dziwnie się zachowujesz, inaczej. Nie wiem, co to znaczy — westchnąłem.
— Bo mi też to ciężko zrozumieć, Stephan — westchnął.
— Markus...— przysunąłem się.
Chciałem go objąć, ale natychmiast wstał.
— Leyhe, przestań się do mnie kleić. Proszę.
— Prze-przepraszam — odparłem zawstydzony.
Usiadłem po turecku. Oparłem się o ścianę, nie wiedząc co zrobić.
— Po prostu... Myślałem, że sobie ufamy...
— Co ma do tego... Nie ważne — westchnął. — Przepraszam. Ostatnio źle się czuję.
— Nie ma sprawy — odparłem.
Zacząłem się bawić zamkiem od bluzy, nie wiedząc co zrobić.
— Chodzi o Andreasa? — spytałem.
— Niby skąd ten pomysł?
— Bo... Raz widziałem jak się kłócicie. Akurat przechodziłem z Karlem. W sumie nie wiem, czy się kłóciliście, bo nie za bardzo słyszeliśmy, ale byliście strasznie... Niezadowoleni — przyznałem.
— Nie, to nie jego wina — machnął ręką i przetarł brodę.
— Więc co? — wstałem. — Zakochałeś się czy jak?
— Tak! Zakochałem się! — krzyknął.
— Więc...
— Bo nie chcę być gejem, Stephan — powiedział. — Bez urazy. Po prostu... Zawsze miałem dziewczyny, to one mnie interesowały, jeszcze niedawno chodziłem z Martą, a teraz... Puf! — machnął rękoma.
Przyjrzłem się mu. Wyglądał źle. Widać było, że to wszystko go dręczy.
— Albo to zaakceptujesz, albo...— wzruszyłem ramionami. — W sumie nie ma albo. Może jesteś bi? Możesz próbować odkochać się w tym facecie, ale to może być trudne...
— To jest cholernie trudne. Staram się, ale nie umiem — pociągnął za swoje włosy.
— Więc po prostu z nim porozmawiaj. Wiesz czy on jest gejem?
— Jest nim, wiem to, ale... Nie potrafię. Boję się — odparł i oparł się o ścianę. — I nie wiem czy chcę.
— Rozumiem. Musisz to przemyśleć, najlepiej samemu — położyłem dłoń na jego ramieniu. — Będziesz miał okazję, bo wychodzę.
— Gdzie?
— Z Cene.
— Z Prevcem? — spytał zdziwiony.
— Tak — przyznałem.
— Jasne — odparł. — To... Miłego spotkania.
— Dziękuję — uśmiechnąłem się. — Przemyśl sobie to wszystko. Napewno nie jest tak źle.
— Oby — lekko się uśmiechnął.
— No, z uśmiechem ci lepiej — zaśmiałem się i wyszedłem.
Z Cene byliśmy na zwykłym spacerze. Zaprosił mnie, a ja lubię spacerować, więc się zgodziłem. Mam nadzieję, że chodziło tylko o spacer. Co prawda całkiem fajnie się rozmawiało, ale... To tylko rozmowa. Nic więcej.
Nieco zziębnięty wróciłem do pokoju. Wszedłem do środka i Zdjąłem kurtkę. Potarłem dłońmi, dmuchając w nie.
— Hej — uśmiechnąłem się lekko.
Usiadłem na swoim łóżku. Markus, akurat zamykał okno. Znów palił.
— Nie pal — poprosiłem. — Musisz inaczej się odstresować.
— Wiem — odparł i schował paczkę papierosów do kieszeni.
Wziął peta i wyrzucił do kosza.
— I jak? — spytałem.
Wziąłem koc z walizki i owinąłem się nim. Stanąłem przy ciepłym grzejniku.
— A jak myślisz?
— Źle — westchnąłem. — Pójdź na żywioł. Albo wyznasz, co czujesz i on to odwzajemni, albo wręcz przeciwnie. I tyle w temacie.
— Jak spotkanie? — spytał po chwili ciszy, która była nieco niezręczna.
— Spoko — uśmechnąłem się. — Lubię Cene. Fajnie się z nim rozmawia.
Markus stanął przedemną. Rozłożyłem ramiona, trzymając w dłoniach koc. Markus przytulił się, a wtedy objąłem go, jednocześnie okrywając go kocem.
— Będzie dobrze...
I w tej chwili stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Pocałował mnie. Zrobił to. I nagle dotarło do mnie, że to o mnie ciągle mówił.
— Przepraszam, Stephan. Tak bardzo przepraszam — wyszeptał, odsuwając się trochę.
Nadal byliśmy do siebie przytuleni. Nasze usta dzieliło kilka centymetrów. Nie miałem pojęcia co zrobić. Niepewnie spojrzałem mu w oczy. Widziałem w nich ból, niepewność i smutek. Niepewnie dotknąłem jego policzka.
— Dlatego tak reagowałeś...
— Chciałem to wszystko wyprzeć, to uczucie. Starałem się myśleć o tobie jak o przyjacielu, ale po prostu nie potrafię. Nawet nie wiem kiedy stałeś się kimś więcej, Steph. Nie wiem — mówił cicho.
— Nie sądziłem, że... Nie zrozumiałem, że mówisz o mnie — powiedziałem.
Markus milczał. Chciał się odsunąć, ale chwyciłem jego dłonie. Niepewnie musnąłem jego usta. Delikatnie i na ułamek sekundy.
— Nie wiem, czy coś czuję...— wyszeptałem. — Nie chcę cię ranić.
— Rozumiem...
— Moglibyśmy spróbować, ale... Co jeśli to będzie błędem?
— To zależy tylko i wyłącznie od ciebie, Steph — pogładził mój policzek. — Moje serce i tak należy do ciebie.
I spróbowałem. Spróbowałem, a to się okazało najlepszą decyzją w moim życiu.
CZYTASZ
amour × ski jumping one shots
FanfictionMyślę, że tytuł wszystko mówi. Zapraszam do czytania :)