[33] S.Leyhe×M.Eisenbichler

1K 69 5
                                    

— Markus...— usiadłem mu na kolanach. — Co z tobą?

— Nic — powiedział i odsunął mnie.

Zszedłem z niego i usiadłem obok. Posłałem mu zdziwione spojrzenie.

— Po prostu zły dzień.

— Chyba tydzień — odparłem. — Jesteśmy przyjaciółmi, możesz mi powiedzieć, Eisei.

Położyłem dłoń na jego, ale on natychmiast ją odsunął. Poczułem się... Dziwnie. Wcześniej takie gesty i zachowania były codziennością, a teraz jakby bał się mojego dotyku...

— Markus... Proszę. Powiedz mi. Dziwnie się zachowujesz, inaczej. Nie wiem, co to znaczy — westchnąłem.

— Bo mi też to ciężko zrozumieć, Stephan — westchnął.

— Markus...— przysunąłem się.

Chciałem go objąć, ale natychmiast wstał.

— Leyhe, przestań się do mnie kleić. Proszę.

— Prze-przepraszam — odparłem zawstydzony.

Usiadłem po turecku. Oparłem się o ścianę, nie wiedząc co zrobić.

— Po prostu... Myślałem, że sobie ufamy...

— Co ma do tego... Nie ważne — westchnął. — Przepraszam. Ostatnio źle się czuję.

— Nie ma sprawy — odparłem.

Zacząłem się bawić zamkiem od bluzy, nie wiedząc co zrobić.

— Chodzi o Andreasa? — spytałem.

— Niby skąd ten pomysł?

— Bo... Raz widziałem jak się kłócicie. Akurat przechodziłem z Karlem. W sumie nie wiem, czy się kłóciliście, bo nie za bardzo słyszeliśmy, ale byliście strasznie... Niezadowoleni — przyznałem.

— Nie, to nie jego wina — machnął ręką i przetarł brodę.

— Więc co? — wstałem. — Zakochałeś się czy jak?

— Tak! Zakochałem się! — krzyknął.

— Więc...

— Bo nie chcę być gejem, Stephan — powiedział. — Bez urazy. Po prostu... Zawsze miałem dziewczyny, to one mnie interesowały, jeszcze niedawno chodziłem z Martą, a teraz... Puf! — machnął rękoma.

Przyjrzłem się mu. Wyglądał źle. Widać było, że to wszystko go dręczy.

— Albo to zaakceptujesz, albo...— wzruszyłem ramionami. — W sumie nie ma albo. Może jesteś bi? Możesz próbować odkochać się w tym facecie, ale to może być trudne...

— To jest cholernie trudne. Staram się, ale nie umiem — pociągnął za swoje włosy.

— Więc po prostu z nim porozmawiaj. Wiesz czy on jest gejem?

— Jest nim, wiem to, ale... Nie potrafię. Boję się — odparł i oparł się o ścianę. — I nie wiem czy chcę.

— Rozumiem. Musisz to przemyśleć, najlepiej samemu — położyłem dłoń na jego ramieniu. — Będziesz miał okazję, bo wychodzę.

— Gdzie?

— Z Cene.

— Z Prevcem? — spytał zdziwiony.

— Tak — przyznałem.

— Jasne — odparł. — To... Miłego spotkania.

— Dziękuję — uśmiechnąłem się. — Przemyśl sobie to wszystko. Napewno nie jest tak źle.

— Oby — lekko się uśmiechnął.

— No, z uśmiechem ci lepiej — zaśmiałem się i wyszedłem.

Z Cene byliśmy na zwykłym spacerze. Zaprosił mnie, a ja lubię spacerować, więc się zgodziłem. Mam nadzieję, że chodziło tylko o spacer. Co prawda całkiem fajnie się rozmawiało, ale... To tylko rozmowa. Nic więcej.

Nieco zziębnięty wróciłem do pokoju. Wszedłem do środka i Zdjąłem kurtkę. Potarłem dłońmi, dmuchając w nie.

— Hej — uśmiechnąłem się lekko.

Usiadłem na swoim łóżku. Markus, akurat zamykał okno. Znów palił.

— Nie pal — poprosiłem. — Musisz inaczej się odstresować.

— Wiem — odparł i schował paczkę papierosów do kieszeni.

Wziął peta i wyrzucił do kosza.

— I jak? — spytałem.

Wziąłem koc z walizki i owinąłem się nim. Stanąłem przy ciepłym grzejniku.

— A jak myślisz?

— Źle — westchnąłem. — Pójdź na żywioł. Albo wyznasz, co czujesz i on to odwzajemni, albo wręcz przeciwnie. I tyle w temacie.

— Jak spotkanie? — spytał po chwili ciszy, która była nieco niezręczna.

— Spoko — uśmechnąłem się. — Lubię Cene. Fajnie się z nim rozmawia.

Markus stanął przedemną. Rozłożyłem ramiona, trzymając w dłoniach koc. Markus przytulił się, a wtedy objąłem go, jednocześnie okrywając go kocem.

— Będzie dobrze...

I w tej chwili stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewał. Pocałował mnie. Zrobił to. I nagle dotarło do mnie, że to o mnie ciągle mówił.

— Przepraszam, Stephan. Tak bardzo przepraszam — wyszeptał, odsuwając się trochę.

Nadal byliśmy do siebie przytuleni. Nasze usta dzieliło kilka centymetrów. Nie miałem pojęcia co zrobić. Niepewnie spojrzałem mu w oczy. Widziałem w nich ból, niepewność i smutek. Niepewnie dotknąłem jego policzka.

— Dlatego tak reagowałeś...

— Chciałem to wszystko wyprzeć, to uczucie. Starałem się myśleć o tobie jak o przyjacielu, ale po prostu nie potrafię. Nawet nie wiem kiedy stałeś się kimś więcej, Steph. Nie wiem — mówił cicho.

— Nie sądziłem, że... Nie zrozumiałem, że mówisz o mnie — powiedziałem.

Markus milczał. Chciał się odsunąć, ale chwyciłem jego dłonie. Niepewnie musnąłem jego usta. Delikatnie i na ułamek sekundy.

— Nie wiem, czy coś czuję...— wyszeptałem. — Nie chcę cię ranić.

— Rozumiem...

— Moglibyśmy spróbować, ale... Co jeśli to będzie błędem?

— To zależy tylko i wyłącznie od ciebie, Steph — pogładził mój policzek. — Moje serce i tak należy do ciebie.

I spróbowałem. Spróbowałem, a to się okazało najlepszą decyzją w moim życiu.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz