— Kochanie...— spojrzałem na jedzenie, a później na niego.
Gregor pusto patrzył w talerz, na którym był niewielki kawałek zapiekanki. Naprawdę był mały.
Chwyciłem jego dłoń. Wtedy spojrzał na mnie.
— Muszę to jeść? — spytał cicho. — Thomas...
— Gregor, musisz — powiedziałem. — Nic nie jesz. Ważysz za mało, naprawdę... Jeśli nie przytyjesz idziemy do psychologa i jakiegoś dietetyka.
— Nie chcę, nie pójdę tam — odparł zabierając dłoń.
— Chcę dla ciebie dobrze, Gregor — westchnąłem cicho. — Jesteś o wiele za chudy. Same kości. Niszczysz swój organizm...
— Nie jestem... Nie chcę być gruby.
— Jesteś za chudy, Greg. Proszę cię. Zjedz chociaż to..
Nie wiedziałem co robić. W ostatnim czasie Gregor zaczął mniej jeść i chudnąć. Myślałem, że to chwilowe, ale skończył się sezon i dopiero wtedy zauważyłem jak źle z nim jest. Waży o wiele za mało. Gdybym tego nie zignorował... Dziś byłoby dobrze.
— Dobrze — uległ.
Zacząłem jeść swój kawałek, który już wystygł. Wziął jeden kawałek i zaczął go powoli żuć. Wiedziałem, że Gregor potrzebuje czasu. Po kilku minutach zjadł. Uśmiechnąłem się lekko.
Wtedy Gregor wstał i poszedł na górę. Westchnąłem i poszedłem za nim. Siedział w pokoju. Przez koszulkę widziałem jego wystający kręgosłup...
Wszedłem do środka i usiadłem obok.
— Gregor...
— Nie mogę na siebie patrzeć. Wciąż ważę za dużo, inaczej lepiej bym skakał, a i tak wszystko pieprzę.
— Gregor, kochanie...— wciągnąłem go na kolana. — Jesteś najcudowniejszy na świecie. Kocham cię. Jesteś piękny, ale gdybyś trochę przytył byłoby jeszcze lepiej. Nie zauważyłeś, że nie masz siły na treningi? Właśnie to się odbija na twoje skoki. Twój organizm nie ma na to wszystko siły. Nie jesz, a chcesz ćwiczyć intensywnie jak wcześniej. Znów zasłabniesz...
Zacząłem składać czułe pocałunki na jego szyi i twarzy.
— Nie chcę cię stracić... A czuję, że powoli tak się dzieje... Tak bardzo cię kocham — wyszeptałem w jego szyję.
— Ja ciebie też, Thomas — wyszeptał.
Powoli pocałowałem go w usta.
— Postaram się — powiedział. — Ale nie wiem czy dam radę.
— Dasz, Greg — uśmiechnąłem się. — Jesteś silny. Będę ci pomagał, przecież wiesz.
— Wiem, ale... Jestem słaby.
— Delikatny, ale sądzę, że jeśli weźmiemy się w garść to wyjdziesz z tego. Zdajesz sobie sprawę, że trener cię odsunie? Rozmawiałem z nim o tym. Musisz przytyć, albo pożegnasz się ze skokami, a przecież tak bardzo to kochasz...
— Ale ja nie dam rady — jęknął. — Teraz wyglądam o wiele lepiej niż wcześniej.
— Gregor, kocham cię, ale... Ale wyglądasz źle. Po prostu. Jesteś tak strasznie chudy, przecież ty powoli przestajesz przypominać dawnego siebie... Nie chcę cię stracić — szepnąłem.
— Nie stracisz, obiecuję — objął moją szyję. — Naprawdę wyglądam, aż tak źle? Myślałem, że lepiej...
— Greg, ja tak bardzo się o ciebie boję... Przecież ciebie wiatr zdmuchnie.... Ale poradzimy sobie.
— Pomożesz mi, prawda? — szepnął.
— Przecież wiesz, że tak — uśmiechnąłem się lekko.
I krok po kroczku, mimo upadków udało mu się wrócić do odpowiedniej wagi, co było naszym największym sukcesem. Mogłem patrzeć, jak wraca do skoków, pełen energii, mogłem dostrzec wesołe ogniki w jego oczach, te, których przez tak długi czas mi brakowało. Wrócił mój Gregor, po prostu. Mój ukochany, pełen energii, szczęścia i życia.
CZYTASZ
amour × ski jumping one shots
FanfictionMyślę, że tytuł wszystko mówi. Zapraszam do czytania :)