[49] D.A.Tande×D.Prevc×J.A.Forfang Cz.2

699 65 12
                                    

Te dwa tygodnie były dla mnie złe. Nie potrafiłem się skupić, ciągle myślałem o tamtym pocałunku.

Naszły mnie wątpliwości.

Może zrywanie z Johannem było błędem? Zdałem sobie sprawę, że mimo wszystko tęsknię za nim. Z Domenem jestem szczęśliwy, nic mi nie brakuje, ale mój jebany mózg jak zwykle coś odwala.

Naprawdę nie wiem co robić.

Zostawiłem go sądząc, że wypaliło się moje uczucie wobec niego, że już nic nie czułem. Z Domenem czuję się inaczej, może przez to, że ten związek jest świeży, nie potrafię tego wyjaśnić. Jest nam dobrze, a przynajmniej mi i nagle Johann... Nagle coś poczułem. Nie wiem co robić. Jestem między młotem, a kowadłem.

Prawie miesiąc wmawiałem sobie i Johann'owi, że już nic do niego nie czuję i ma o mnie zapomnieć, dać sobie spokój. I nagle coś poczułem.

Prawie miesiąc byłem z Domenem, myśląc, że jest tym czego potrzebuje, że to właśnie on jest kimś na kim cholernie mi zależy, że to może z nim powinienem być od początku. A jednak zawitały u mnie wątpliwości.

Znów miałem pokój z Johannem. Nawet się nie kłóciłem, Domen nie był zadowolony, to oczywiste.

Ale ku mojemu zdziwieniu Johann zmienił się. Już nie błagał o powrót, nie starał się tak. I chyba to mnie w pewien sposób zabolało. Czułem z jego strony obojętność, źle się z tym czułem. A przecież tego chciałem. Żebym wreszcie stał się nikim.

Już nie patrzył na mnie ciągle, wręcz unikał mojego spojrzenia, nie odzywał się, gdy nie musiał. To było wkurwiające i bolesne jednocześnie. A nie powinno. Sam do tego doprowadziłem.

Nie potrafiłem zrozumieć siebie. Mojego mózgu, który zrobił totalny syf w moim życiu. Nie wiedziałem co czuję. Miałem mętlik w głowie.

To wszystko odbiło na moim związku z Domenem. Nieco się wycofałem, zwolniłem. Zauważył to, ale nic nie mówił. Pewnie się domyśla. Teraz zranię i jego. Chyba jestem stworzony tylko do tego...

Johann przeszedł obok mnie bez słowa, znikając w łazience. Po chwili usłyszałem puszczaną wodę. Brał prysznic. Ostatnio zauważyłem, że usunął nasze zdjęcie z tapety telefonu, a zastąpił je jakimś głupim kwiatkiem.

Byłem wściekły na siebie za to wszystko. Powoli docierało do mnie, że jestem kawałem chuja. Dopiero zranienie Johanna uświadomiło mi, że jednak muszę coś do niego czuć. Gdybym go nie kochał, nie czuł bym się tak dziwnie. Nie cierpiał bym, gdy omija mnie, ignoruje...

Energicznie wstałem i wszedłem do łazienki. Johann spojrzał na mnie zaskoczony.

— Daniel, co ty...

Nie przejmując się ubraniami, wszedłem do kabiny. Docisnąłem go do ściany i mocno pocałowałem. Strumień wody uderzał we mnie, ubrania zaczęły się klecić do mojego ciała. Ale nie przejmowałem się tym, w tej chwili ważne były tylko jego usta. Tylko on.

Czułem jak chciał mnie odsunąć, ale wziąłem jego dłonie i docisnąłem do ściany. Pogłębiłem pocałunek, czując jak zaczyna go odwzajemniać. Z jego ust wydarł się cichy jęk.

Czemu ja to zrobiłem? Czemu zniszczyłem sobie i jemu życie? Czemu byłem tak głupi?

— Danny...— zajęczał i odsunął głowę.

Oparłem czoło na jego ramieniu, dysząc. Przymknąłem na chwilę oczy, czyste szaleństwo. Zdradzam Domena, całuję Johanna... Jestem nienormalny.

— Przepraszam — wyszeptałem. — Wiem, że nie powinienem. Wiem. Ale nie panuje nad sobą, nie wiem co się dzieje ze mną, z moim życiem. Wszystko niszczę, zraniłem ciebie, teraz Domena... Nie wiem co ja wyprawiam, Johann — westchnąłem.

Poczułem jak przeczesuje moje włosy. Niepewnie spojrzałem mu w oczy.

— Zawsze mówiłem, że masz nierówno pod sufitem — zagryzł wargę lekko się uśmiechając.

Zaśmiałem się cicho i zdałem z siebie mokre ubrania, wyrzucając je na podłogę.

— Ale jesteś z Domenem. Albo on, albo ja, Danny — dotknął mojego policzka. — Zresztą...

— Johann, nie wiem co się dzieje — przetarłem mokrą twarz. Wyłączyłem wodę. — Byłem pewien, że nic do ciebie nie czuję, myślałem, że z Domenem będzie inaczej, a teraz wszystko się skomplikowało. Kiedy uświadomiłem sobie, że jednak już o mnie nie walczysz i masz mnie gdzieś, poczułem się okropnie. A nasz ostatni pocałunek...

— Teraz już przed ostatni — mruknął.

— No tak, ale... Przepraszam, Johann. Nie mam pojęcia co robię ze swoim życiem...— oparłem się o kabinę.

— Nie mam cię gdzieś, Daniel — odezwał się cicho. — Myślisz, że mógłbym się odkochać od tak? Naprawdę tak sądzisz? — zapytał.

— Nie wiem...

— Kocham cię tak samo, ale stwierdziłem, że jasno się określiłeś i faktycznie czas dać ci spokój.

— Sam tego chciałem — odparłem.

— Właśnie — powiedział. — Zdajesz sobie sprawę, że jesteś z Domenem. Nie możesz od tak mnie całować...

— A jeszcze niedawno sam się kleiłeś — na moje usta wpłynął uśmiech, a Johann zarumienił się lekko. — Wiem. Jest mi z nim dobrze, naprawdę, ale teraz... Teraz powoli dociera do mnie, że najlepiej było mi z tobą. I wszystko zniszczyłem.

— Jak możesz...— jego warga zadrżała, więc przygryzł ją. — Wreszcie się ogarnąłem, zrozumiałem, że dla nas nie ma szansy, że odszedłeś! Zacząłem się starać zapomnieć o tym wszystkim, a ty przychodzisz, całujesz mnie i mówisz takie rzeczy?!

Zaczął uderzać mnie pięściami po klatce, więc chwyciłem jego nadgarstki, a on zaczął płakać. Przyciągnąłem go do siebie i mocno przytuliłem. Johann zaczął płakać, więc położyłem dłoń na jego plecach, gładząc je. Po chwili zaczął się uspokajać.

A ja naprawdę zacząłem tęsknić za naszymi beztroskimi chwilami, gdzie liczyliśmy się tylko my.

Jednak zrozumiałem, że muszę podjąć decyzję.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz