[57] J.A.Forfang×D.A.Tande

916 69 3
                                    

Johanna wybudziło w środku nocy wibrowanie. Spojrzał na telefon i ujrzał wiadomość od Daniela.

Daniel: Mógłbyś przyjść? Źle się czuję...

Zaskoczony przeczytał kilka razy wiadomość i usiadł. Daniel pomagał jemu, więc chciał się odwdzięczyć. Odpisał mu, że zaraz wychodzi z domu.

Szybko się ubrał w jakieś dresy i grubą bluzę. Ubrał jeszcze kurtkę i wyszedł z domu, najciszej jak potrafił. Przed nim była droga, która szybkim tempem powinien przejść w około pół godziny.

Johann czuł jak robi mu się coraz zimniej, więc przyspieszył. Zaczął się zastanawiać, co się dzieje z Danielem. Miał nadzieję, że to nic poważnego...

Johann wiedział, że jest sam, więc wszedł do środka. Rozebrał się i niepewnie wszedł do salonu rozglądając się za nim. Później poszedł do pokoju, gdzie były uchylone drzwi. Zauważył leżącego tyłem Daniela. Powoli podszedł i położył się za nim, przytulając do pleców.

- Co się dzieje? - spytał szeptem i odgarnął włosy z jego policzka.

- Źle się czuję...- odparł i położył się na plecach. - Dziękuję, że przyszedłeś.

- Co ci dolega? Brałeś jakieś tabletki? - podparł głowę na ręce, którą zgiął w łokciu.

- Mam jakieś dreszcze raz mi ciepło raz zimno i brzuch...

- Masz gorączkę - dotknął jego czoła, które było zbyt gorące. - Złapałeś coś. Przykryj się.

- Ale...

- Musisz się wygrzać, głupku - odparł i przykrył go. - Brałeś coś?

- Jakąś przeciwbólową tabletkę wziąłem - odparł. - Jeszcze się zarazisz...

- Nie wymyślaj, Danny. Zaczynasz majaczyć - zaśmiał się.

- Możliwe - mruknął i oparł głowę na ramieniu, Johanna. - Zostaniesz ze mną?

- A myślisz, że po ci przyszedłem o pierwszej w nocy? W odwiedziny? Raczej, że zostanę - przeczesał jego lekko spocone włosy.

Zauważył jak Daniel drży, był spocony.

- Dzięki - szepnął. - Zdejmij tą bluzę, bo się ugotujesz.

- Ja się w ogóle rozbiore, jak już mamy spać - parsknął.

Usiadł i zdjął bluzę z koszulką. Został w samych dresach i czując chłód, wsunął się pod kołdrę, przykrywając. Przysunął się bliżej Daniela, który przytulił się, drżąc.

- Jak będziesz się czuł gorzej to mów, dobrze? Albo jak będzie ci się chciało pić, albo...

- Zrozumiałem - zaśmiał się cicho. - Teraz to ty troszczysz się o mnie. Mała zmiana ról.

- Właśnie - szepnął. - Przeszkadza ci to?

- Niezbyt - mruknął. - Cieszę się, że przyszedłeś. Nikogo nie ma, a ja nie chcę umierać samotnie.

- Wolisz ze mną - zaśmiał się, bawiąc jego włosami.

- Właśnie, jak dobrze, że mnie rozumiesz.

Johann poczuł jak Daniel mocniej go obejmuje i przerzuca nogę przez jego biodra, prawie na nim leżąc.

- Zimno mi.

- Masz jakiś koc?

- Nie zostawiaj mnie samego - mruknął. - Nie chcę być sam.

- Przecież nie będziesz...

- Nie idź.

- No dobrze - pogładził jego plecy, nieco zaskoczony.

Johann niepewnie pocałował go w czoło.

- Daniel nie schodzi ci gorączka. Pójdę po mokry ręcznik, tylko musisz ze mnie zejść...

- Ale ja nie chcę - burknął.

- Danny, musimy zbić gorączkę. Poczujesz się lepiej...

- No dobrze, ale wracaj szybko.

Johann uśmiechnął się i poszedł do łazienki. Znała półkę z czystym i ręcznikami i wziął jeden. Zamoczył go w zimnej wodzie i wycisnął po czym wrócił do Daniela. Usiadł obok i położył mu go na czole, mimo jego narzekań.

- Czy ja umieram?

- Nawet tak nie mów - skarcił go. - Co wtedy by było? Jakbyś nagle zniknął?

- Nic ciekawego - wzruszył ramionami, patrząc w sufit. - Tęsknił byś za mną chociaż?

- To oczywiste, że tak. W dodatku pewnie bym płakał...

Johann przytulił się do jego boku, nakrywając ich kołdrą.

- Cieszę się, że cię mam, Johann - wyszeptał i niewiele później usnął.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz