Johanna wybudziło w środku nocy wibrowanie. Spojrzał na telefon i ujrzał wiadomość od Daniela.
Daniel: Mógłbyś przyjść? Źle się czuję...
Zaskoczony przeczytał kilka razy wiadomość i usiadł. Daniel pomagał jemu, więc chciał się odwdzięczyć. Odpisał mu, że zaraz wychodzi z domu.
Szybko się ubrał w jakieś dresy i grubą bluzę. Ubrał jeszcze kurtkę i wyszedł z domu, najciszej jak potrafił. Przed nim była droga, która szybkim tempem powinien przejść w około pół godziny.
Johann czuł jak robi mu się coraz zimniej, więc przyspieszył. Zaczął się zastanawiać, co się dzieje z Danielem. Miał nadzieję, że to nic poważnego...
Johann wiedział, że jest sam, więc wszedł do środka. Rozebrał się i niepewnie wszedł do salonu rozglądając się za nim. Później poszedł do pokoju, gdzie były uchylone drzwi. Zauważył leżącego tyłem Daniela. Powoli podszedł i położył się za nim, przytulając do pleców.
- Co się dzieje? - spytał szeptem i odgarnął włosy z jego policzka.
- Źle się czuję...- odparł i położył się na plecach. - Dziękuję, że przyszedłeś.
- Co ci dolega? Brałeś jakieś tabletki? - podparł głowę na ręce, którą zgiął w łokciu.
- Mam jakieś dreszcze raz mi ciepło raz zimno i brzuch...
- Masz gorączkę - dotknął jego czoła, które było zbyt gorące. - Złapałeś coś. Przykryj się.
- Ale...
- Musisz się wygrzać, głupku - odparł i przykrył go. - Brałeś coś?
- Jakąś przeciwbólową tabletkę wziąłem - odparł. - Jeszcze się zarazisz...
- Nie wymyślaj, Danny. Zaczynasz majaczyć - zaśmiał się.
- Możliwe - mruknął i oparł głowę na ramieniu, Johanna. - Zostaniesz ze mną?
- A myślisz, że po ci przyszedłem o pierwszej w nocy? W odwiedziny? Raczej, że zostanę - przeczesał jego lekko spocone włosy.
Zauważył jak Daniel drży, był spocony.
- Dzięki - szepnął. - Zdejmij tą bluzę, bo się ugotujesz.
- Ja się w ogóle rozbiore, jak już mamy spać - parsknął.
Usiadł i zdjął bluzę z koszulką. Został w samych dresach i czując chłód, wsunął się pod kołdrę, przykrywając. Przysunął się bliżej Daniela, który przytulił się, drżąc.
- Jak będziesz się czuł gorzej to mów, dobrze? Albo jak będzie ci się chciało pić, albo...
- Zrozumiałem - zaśmiał się cicho. - Teraz to ty troszczysz się o mnie. Mała zmiana ról.
- Właśnie - szepnął. - Przeszkadza ci to?
- Niezbyt - mruknął. - Cieszę się, że przyszedłeś. Nikogo nie ma, a ja nie chcę umierać samotnie.
- Wolisz ze mną - zaśmiał się, bawiąc jego włosami.
- Właśnie, jak dobrze, że mnie rozumiesz.
Johann poczuł jak Daniel mocniej go obejmuje i przerzuca nogę przez jego biodra, prawie na nim leżąc.
- Zimno mi.
- Masz jakiś koc?
- Nie zostawiaj mnie samego - mruknął. - Nie chcę być sam.
- Przecież nie będziesz...
- Nie idź.
- No dobrze - pogładził jego plecy, nieco zaskoczony.
Johann niepewnie pocałował go w czoło.
- Daniel nie schodzi ci gorączka. Pójdę po mokry ręcznik, tylko musisz ze mnie zejść...
- Ale ja nie chcę - burknął.
- Danny, musimy zbić gorączkę. Poczujesz się lepiej...
- No dobrze, ale wracaj szybko.
Johann uśmiechnął się i poszedł do łazienki. Znała półkę z czystym i ręcznikami i wziął jeden. Zamoczył go w zimnej wodzie i wycisnął po czym wrócił do Daniela. Usiadł obok i położył mu go na czole, mimo jego narzekań.
- Czy ja umieram?
- Nawet tak nie mów - skarcił go. - Co wtedy by było? Jakbyś nagle zniknął?
- Nic ciekawego - wzruszył ramionami, patrząc w sufit. - Tęsknił byś za mną chociaż?
- To oczywiste, że tak. W dodatku pewnie bym płakał...
Johann przytulił się do jego boku, nakrywając ich kołdrą.
- Cieszę się, że cię mam, Johann - wyszeptał i niewiele później usnął.
CZYTASZ
amour × ski jumping one shots
FanfictionMyślę, że tytuł wszystko mówi. Zapraszam do czytania :)