[38] A.Wellinger×K.Stoch

1K 65 23
                                    

Poczułem jak Kamil kładzie głowę na moim ramieniu, a rękę na klatce piersiowej. Objąłem go, a drugą rękę założyłem za głowę.

Zlustrowałem jego profil. Wczoraj bardzo się pokłóciliśmy. Poszło o Prevca, jak zwykle, ale miałem swoje powody. Przyszedł do Kamila z kwiatami. Miałem nie reagować? Dałem mu w pysk, tyle że... Później akcja przeniosła się między mnie i Kamila. Stwierdził, że jestem zbyt zazdrosny, że nie powinienem się wtrącać. Padło wtedy wiele gorzkich i wręcz bolesnych słów. Doszło do popychania, aż w końcu... Uderzyłem go. Zrobiłem to. Żałuję. Nigdy bym tego nie zrobił, ale... Nie wiem jak to się stało. Poniosły mnie emocje, przyćmiły mój umysł.

Byłem wściekły, a on zaczął jeszcze bardziej mnie obwiniać, popchnął mnie, ja jego i... Boże, tak go kocham. Wiem, że go zraniłem, wiem. Ale ja naprawdę nie chciałem. Przecież to mój Kami...

Pogładziłem jego policzek, na którym był jeszcze niewielki ślad po wczorajszym.

— Andi?

— Tak? — spytałem.

— Kocham cię — uśmiechnął się, co odwzajemniłem.

— Ja ciebie też — pocałowałem go w czoło. — Przepraszam...

— Wybaczam ci. Wiem, że te wszystkie emocje i kłótnia na to wpłynęły. Wystarczy, że nie zrobisz tego ponownie...— odparł cicho.

— Kamil, nie zrobię tego. Naprawdę nie wiem... Straciłem kontrolę.

Próbowałem się tłumaczyć, żałosne, wiem. Ale gdy widzę jego minę w tamtym momencie... Jego łzy napływające do oczu, szok i niedowierzanie. Ten widok nie daje mi spokoju.

Zlustrowałem jego twarz. Właśnie w tej chwili, w ramionach miałem całe swoje szczęście, wszystko czego pragnąłem. Kamil. Mój ukochany, najwspanialszy człowiek na świecie.

— Obiecaj, że nigdy mi tego nie zrobisz.

Uniósł się na łokciu, by spojrzeć mi w twarz.

— Obiecaj, Andi. Zrób to. Inaczej to koniec — powiedział z powagą w głosie.

— Obiecuję — musnąłem jego usta. — Już więcej cię nie uderzę.

Pewnie zastanawiacie się czy dotrzymałem obietnicy. Nie. Nie zrobiłem tego. A Kamil w przeciwieństwie dotrzymał swojej. Zostawił mnie.

Wiecie co mnie boli najbardziej? Że teraz jest w pieprzonych ramionach Prevca. To ja powinienem go przytulać i całować, ale jak zwykle spierdoliłem... Gdybym umiał się opanować... Kolejna kłótnia i uderzyłem go drugi raz. Nie wiem, chyba przez myśl mi przeszło, że nie zostawił by mnie. Że wybaczy mi po raz drugi... Ale nie zrobił tego.

Pierwsze co zrobił, to oddał mi. Zrobił to naprawdę mocno i do dziś pamiętam ten ból... Zacisnął mocno wargi. Nie uronił żadnej łzy, jednak najgorsza w tamtej chwili była cisza z jego strony. Nie wypowiedział, ani słowa. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł. Myślę, że trzask drzwi uświadomił mi, co tak naprawdę się stało.

Odszedł.

Z mojej głupoty, bo jakby inaczej. I teraz ma go Peter, a to właśnie od niego starałem się go odciągnąć... To tak cholernie boli. Bo ja mimo upływu czasu wciąż go kocham. I wiem, że nikogo innego nie będzie. Bo to on był tym jedynym.

Ale to koniec.

I muszę nauczyć się z tym żyć.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz