[47] P.Prevc×K.Stoch

1.1K 68 11
                                    

— Pójdę otworzyć — odparł Cene, rzucając telefon na łóżko.

Mówiąc to wstał i zniknął za ścianą. Usłyszałem znajomy głos. Cene zjawił się z Kamilem. Zaskoczony spojrzałem na niego.

— Wezmę prysznic — odparł Cene, znikając w łazience.

— Cześć Kamil — wstałem.

— Cześć Peter — zbliżył się na niebezpieczną odległość, więc cofnąłem się.

— Czego chcesz? Myślałem, że wszystko sobie wyjaśniliśmy...— odparłem zakładając ramiona.

— Naprawdę nie widzisz dla nas szansy? — chwycił moją dłoń.

— Nie — wyrwałem ją. — Proszę cię, musisz wreszcie zrozumieć, że nic do ciebie nie czuję. Im szybciej to zrobisz tym lepiej dla nas. Dla ciebie. Możemy być co najwyżej przyjaciółmi, nie jestem w stanie dać ci niczego więcej — odparłem zmęczony.

Kamil już od jakiegoś miesiąca stara się zbliżyć. Odkąd zrozumiałem, że Mina jest dla mnie zerem... Nie wiem czy jestem gotowy na kolejny związek. Stoch jest dla mnie przyjacielem, ale uparcie nie chce tego do siebie przyjąć. To dla mnie ciężkie, bo on ciągle to drąży... Ostatnio starałem się mu przemówić, że nic z tego, ale jak widać - po raz kolejny nieskutecznie... W pewnej chwili poczułem, że chcę więcej, że coś zaiskrzyło... Ale to było, po tych pieprzonych zdradach, byłem załamany... A on był dla mnie wsparciem, pomagał mi, słuchał mnie... Nie wiem czy to nie było chwilowe. Po prostu.

— Pero, ale ja naprawdę czułem z twojej strony coś innego...

Może miał rację. Byłem z nim bliżej niż powinienem. Ale nie doszło do niczego więcej, jak długie przytulanie, leżenie razem w łóżku. Może w pewien sposób go wykorzystałem, ale to nie było celowe. Gdy dowiedziałem się o zdradach Miny... Potrzebowałem bliskości. Natrafił się Kamil, z którym po prostu się dogadywałem... Tylko przy nim potrafiłem się otworzyć, zbliżyć. Doceniałem to, wciąż to robię.

— Wiem, dlatego przepraszam, że tak to odebrałeś — chwyciłem jego dłoń. — Ale naprawdę nie możemy być razem, Kami. Nie jestem w stanie, nie chcę cię ranić bardziej...

— Chociaż spróbuj! — mocno zagryzł wargę. Jego oczy były szkliste.

— Kamil... Chcesz żyć w obłudzie? To byłoby jeszcze gorsze... Po co miałbym udawać, że coś mogłoby być, a później odejść od ciebie, raniąc cię? Nie potrafię nic do ciebie poczuć, rozumiesz? Nie chcę dawać ci zbędnych nadziei... Wiem, że cierpisz, ale musisz się pogodzić z tym, że nie będziemy razem — odparłem łagodnie.

Sam nie do końca wierzyłem w swoje słowa. A patrząc w oczy Kamila, nadchodziło mnie jeszcze więcej wątpliwości, co do moich uczuć...

— Ale ja nie potrafię...— po jego policzku spłynęła samotna łza.

Westchnąłem cicho i przyciągnąłem go do siebie, przytulając. Pogładziłem jego włosy i wytarłem łzę.

— Nie płacz, proszę — powiedziałem.

— Chcę żebyś był mój, Pero.

— Wiem, Kamil. Wiem... Ale nie możemy... Nie jestem dla ciebie. Ktoś inny... Może Andreas.

— Andi?

— Nie mów, że nie zauważyłeś...— odparłem zdziwiony.

— Nie widzę nikogo poza tobą — spuścił wzrok i wtulił się mocniej. — Chcę ciebie.

— Proszę... To niemożliwe. Nie utrudniaj tego, proszę, Kamil. Możemy być tylko przyjaciółmi.

Powoli się odsunął i spojrzał mi w oczy. Wytarłem jego wilgotne policzki i uśmiechnąłem się lekko.

amour × ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz