Dziś rano widziałam ptaka.
Co za śmieszne stworzenie. Spoglądałam przez okno, jak skacze z gałęzi na gałąź, pozornie bez żadnego celu. Słyszałam jak ćwierka, choć w pobliżu nie było nikogo zdolnego aby go usłyszeć i zrozumieć. Widziałam jak odleciał, mimo że nie było niczego, co mogłoby go przestraszyć. Jak cudownie naiwny był ten ptak.
Ludzie są głupi, poszukując we wszystkim sensu. To co ładne go nie ma.
W końcu odeszłam od szyby. I tak wieczorem do niej powrócę. Włożyłam ubrania. I tak wieczorem je zdejmę. Wyszłam z domu. Wieczorem znów się w nim znajdę.
Jestem ptakiem.
Szybuję po niebie, bez zobowiązań i celu, wyłącznie dla własnej przyjemności. Z góry patrzę na ludzi, którzy myślą, że są mądrzejsi ode mnie. Żyję wśród nich, ale jak gdyby w innym wymiarze. Smuci mnie szara codzienność, uszczęśliwia kropla deszczu. Czekam na promień słońca. Biegnę po tęczy do celu, udaję wróżkę lub smoka. Ubieram myśli w słowa, raz w królewskie szaty, raz w łachmany biedaka. Daję im skrzydła lub przykuwam do ziemi. Jestem dla nich królową, bogiem, niesprawiedliwą tyranką. Chcą mnie obalić, mieszają w głowie, szykują się do przewrotu.
Nie przejmuj się.
W końcu i tak zobaczysz wirujący liść na wietrze.
CZYTASZ
Wiersze, wierszydła i inne splątane myśli
PoetryWszystko i nic. Plątanina wierszy we wszystkich formatach i różnej jakości. Śmietnik do którego wyrzucam niektóre skrawki umysłu. Po zdatną do czytania poezję zapraszam do drugiego tomiku. EDIT: Znaczna część dobrej poezji czasowo niedostępna, podob...