Po miesiącu Baldwin mnie odwiózł na lotnisko, a tu na niego spojrzałam.
- Znowu to samo.
Westchnęłam.
- To prawda... I znowu, jeśli będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń.
- Będę.
- Nie odwracaj się.
Uśmiechnął się, a ja pokiwałam głową.
- Postaram się.
- I grzecznie. Rzuć dobrze wiesz co. Tu ci odpuściłem.
- Dotrzymałeś obietnicy. Nie myślałam o tacie i niczym z LA.
Zaśmiał się, kiwając głową.
- Ciągle byliśmy w łóżku. To by było dziwne jakbyś myślała o swoim ojcu podczas seksu.
- Dzięki, Baldwin. Wiesz że rzadko dziękuję.
- Doskonale o tym wiem. Powodzenia.
- Będę cholernie zazdrosna jeśli kogoś znajdziesz.
- I vice versa. Kocham cię, hm?
Uśmiechnęłam się i go pocałowałam. Nie chcę mu odpowiedzieć. Nie wiem co to miłość, wiem że Baldwin jest dla mnie ważny.
- Do kiedyś tam, tak?
Spojrzałam na niego, trzymając dłonie na jego barkach.
- Dokładnie. Może niedługo znowu coś wywiniesz. Albo ja.
- Rzucę się pod pociąg.
- Ja za tobą.
Zaśmiał się i pocałował mnie w głowę.
- Papa.
- Pa.
Wzięłam od niego moją walizkę oraz torebkę, jeszcze raz go całując i od razu poszłam. Chase ma mnie odebrać z lotniska, sam mi kupował bilet.
Weszłam na pokład samolotu, a tu się rozejrzałam i jak już znalazłam swoje miejsce, usiadłam na nim, wzdychając głęboko. Przywiązałam się do Baldwina jeszcze bardziej niż wcześniej. Szczerze mówiąc, miesiąc spędziliśmy w jego łóżku, kuchni, lub basenie. Nawet się opaliłam i to ślicznie, bo nie miałam stroju i mam całe ciało opalone bez białych śladów. Wyszliśmy też kilka razy, wziął mnie do wesołego miasteczka na randkę, a później zjedliśmy pizzę. Po prostu od jego wyjazdu coś się zmieniło między nami. Kiedyś go traktowałam jak nikogo, bo był i byłam pewna że będzie, a teraz... Wiedząc, że go już nie mam to pewnie uczucia się obudziły. Baldwin oczywiście dzisiaj rano zrobił mi ze sto malinek. Dosłownie. Dla mnie to w jakiś sposób urocze, ale jak kto woli.
Poszukałam wzrokiem Chase'a, ale jak go nie znalazłam, zadzwoniłam do niego.
- Co tam mała?
- No gdzie jesteś?
- Przed lotniskiem, za dużo ludzi.
- Za dużo ludzi czy papieros?
Zaśmiałam się, idąc w stronę wyjścia z lotniska.
- Co w takim dobrym humorze?
- Czuję się cudownie. Już nie będę płakać.
- Mm, okej.
Wyszłam i zobaczyłam jak opiera się o poręcz od schodów i pali, patrząc prosto na mnie. Ma zarost.
- Ogól się, stary dziadzie.