Po rozpoczęciu wyszłam, od razu kierując się do samochodu.
- Kurwa dość. Ja pierdole. Chase zabierz mnie stąd.
- Czekamy na Amy.
- Zakochałeś się w niej?
- A tobie by się chciało jeździć autobusem?
- Oczywiście.
- Bądź miła.
- Zawsze jestem.
Przewróciłam oczami, a on się zaśmiał.
- Jasne.
Pocałował mnie, mocno do siebie przyciągając.
- Pojedźmy już stąd.
- Nie jestem tobą, słonko.
- A ja nie jestem szoferem.
- To ja jestem twoim szoferem.
Zmarszczył brwi, przez co się zaśmiałam.
- Dzisiaj jadę na mój pierwszy wyścig. Też chcesz?
- Jaki wyścig?
- No samochodowy. Biorę samochód Caleba.
- Nigdzie nie jedziesz.
- Jadę. Tatuś mi pozwolił.
- Ale ja ci nie pozwalam.
- Bo twoje zdanie jest ważniejsze od taty?
- Dokładnie. Ja jestem twoim opiekunem.
- A wiesz, że Baldwin też kiedyś był?
- Dlaczego już nie jest?
- Miał dość pilnowania mnie. To ciężka praca jak widać.
- Najcięższa jaką miałem, ale jak pomyślę że po całym tym cholernym dniu mogę się z tobą położyć, jest od razu lepiej.
Uśmiechnęłam się i się od niego odsunęłam. O cholera to było urocze, ale nie powiem tego na głos. Nie ma takiej opcji. Jestem twardą laską i nie mówię do faceta że jest uroczy, słodki, albo coś w tym stylu. Jedynie do Baldwina kilka razy się zdarzyło, ale przy nim czuję się jak normalna dziewczyna, albo taka dziewczynka bogatego tatusia, mimo że wcale nie mam tylu pieniędzy. Tata nigdy mnie nie rozpieszczał i jestem mu za to wdzięczna. Dzieci w podstawówce myślały że jestem biedna, mimo że miałam dużo pieniędzy. No tata miał. Amy podeszła, więc wsiadłam do samochodu i westchnęłam, zdejmując obcasy. Moje nogi umierają...
- Pomasować nóżki?
Chase się zaśmiał, a ja się wyszczerzyłam i pokiwałam głową.
- Tak. Z chęcią.
- Poważnie?
- Poważnie. Ale ich nie całuj, ani nic. Masażyk lubię.
Uśmiechnęłam się i położyłam nogi na jego udach, a on ruszył.
- W domu, a teraz zapnij pasy.
- Będziesz musiał mnie zanieść.
- Zaniosę.
Zapięłam pas, nie zdejmując nóg z jego ud, a on zaczął mi masować stopy, przez co jęknęłam i odchyliłam głowę.
- Cudownie.
- Wiecie że tu siedzę?
Amy się odezwała.
- Nie robimy nic złego.