Pov. Angel.
- Angel, jedziemy.
Camel do mnie wszedł, więc kiwnęłam głową i westchnęłam, od razu wstając. Najbardziej niebezpieczna rzecz jaką zrobię. Kurwa sram ze strachu.
- Wszystko okej?
- Tak. Po prostu się trochę boję.
Uśmiechnęłam się, a on kiwnął głową.
- Nie dziwię się. Ale wszystko będzie okej, hm? Zobaczysz.
- Tęsknię za tatą. Jackiem też. A oni chcą mnie porwać i sprzedać. Cudownie.
- Słabo, ale... Hej, jak cie porwą i zdejmą w końcu te maski, to cię nie sprzedadzą.
- Tata się na mnie zawiedzie, Jack też i tyle. Nie zaufają mi więcej.
- Przesadzasz.
- Camel zdradziłam ich. Poszłam do ich wroga. I jakby tego było mało to jeszcze sypiam z tobą.
- Szczerze mówiąc, w tym wszystkim chyba nie jestem najgorszy.
- To prawda. Nie zdziw się jak tu zamieszkam na stałe.
Ubrałam się w czarne rurki oraz czarną bluzę z kapturem, a po tym założyłam kominiarkę.
- I jak wyglądam?
- Anielsko.
Parsknął, przez co się uśmiechnęłam i pokręciłam głową.
- Spierdalaj, Cameron.
- Prawie nas zdradziłaś.
- To ty się odezwałeś.
Wyszłam stąd i poszłam do kuchni. W domu by tu siedział Chase i mnie obserwował. Tu jest jakiś typek który ciągle siedzi w kuchni, ale on po prostu zakochał się w lodówce. Dosłownie. To wariat, uciekł z psychiatryka. Jako jedyny w tym domu nie widział mojej twarzy.
- Zmień te jeansy. Załóż jakieś spodnie które nie opinają ci dupy.
Mike się zaśmiał, przez co na niego spojrzałam.
- Ale ładnie mi wygląda dupa w tych spodniach. Brzydko?
Spojrzałam na swoje pośladki, a on się zaśmiał.
- Dobrze wygląda, ale taki Chase może ją rozpoznać.
- Rozpozna mnie po dupie?
- Uwierz, że tak. Nie noś obcisłych rzeczy.
- Ughh...
Przebrałam się szybko w jakieś spodnie dresowe i pojechaliśmy pod charakterystyczny zielony dom. Jedyny w tej okolicy. Mieszkają tu typki, którzy nas okradli i są cholernie niebezpieczni.
- Angel, idź za mną. Będę cię osłaniał.
- Okej...
Powoli weszliśmy i po cichu, kiedy ktoś mnie złapał za rękę. Kurwa nikt za mną nie szedł. Odwróciłam się i zobaczyłam Jacka. Nie...
- Idziesz dobrowolnie, czy mam cię wziąć?
Wycelowałam w niego z drżącymi rękami, a on się zaśmiał.
- Widzę że się boisz.
Nie mogę nic powiedzieć... Rozpozna mnie. Kurwaa.
- Zdejmuj kominiarkę.
W takich sytuacjach żałuję że nie mam kasku. Usłyszałam strzał, a po chwili wielki ból w nodze. O kurwa...
- Opatrzę ci to i pojedziemy do nas.