68. "Nie jesteś sama."

3.1K 316 123
                                    

- Cole... Co się dzieje?

- Nic. Idziemy?

- Nie. Nigdzie nie pójdę, dopóki mi nie wyjaśnisz co się z tobą dzieje. Jesteś... Inny.

- Zły dzień.

- Miałeś mi o wszystkim mówić...

- Żebyś zaraz wyjechała?

Spojrzał na mnie, przez co zmarszczyłam brwi.

- Co..?

- Nic, zapomnij.

- Wyjeżdżam bo tego potrzebuję... Zrozum że nie chcę tu być. Wszystko mi przypomina o Damianie i ojcu...

- Tak, wiem, rozumiem. Możemy już...

- Nie, nie rozumiesz. Widzę to.

- Nie mam zamiaru znowu o tym rozmawiać. Za dwa dni wyjeżdżasz.

- Przepraszam, okej? Przepraszam jeśli tak to cię boli. Myślałam że chociaż ty to zrozumiesz. Lena, Lewis, mama mają mi to za złe i uważają że sobie nie poradzę. Sądziłam że we mnie wierzysz.

- Bo wierzę. Wiem że sobie dasz radę. Możemy iść na tą cholerną randkę i naprawdę się nie kłócić w tym momencie? Znam cię, zaraz się na mnie wkurwisz i pójdziesz do domu.

- Po prostu ten wyjazd też nie jest dla mnie łatwy, a każdy się do mnie czepia że tak postanowiłam.

- Wiem że to nie jest dla ciebie łatwe...

Odwróciłam wzrok, a on westchnął i mnie pocałował.

- Nie chcę mieć w tobie wroga, po prostu ty musisz zrozumieć że nie chcę żebyś wyjeżdżała. Wiem że jestem pocieszeniem po Damia...

- Nie jesteś.

- Sarah.. Oboje o tym wiemy. Cieszę się że jesteś chociaż trochę szczęśliwa mimo tych sytuacji.

- Cole do cholery nie jesteś żadnym pocieszeniem. Pocieszeniem był syn właściciela klubu, albo typ z baru. Nie ty.

- Wpadłaś do mnie i mnie pocałowałaś, tak po prostu. Potrzebowałaś tego żeby nie myśleć o Damianie.

- Chciałam to po prostu zrobić.

Zeszłam z jego kolan, a on znowu opadł na łóżko i pociągnął mnie na siebie.

- Nie naskakuję na ciebie, tylko mówię, więc się uspokój.

- Nie jesteś pocieszeniem.

Spłynęła mi łza, a on się uśmiechnął.

- No już. Możemy w końcu iść?

- Nie, nie możemy. Nie chcę.

- Okej posłuchaj mnie... Zależy mi, okej? Cholernie mi zależy i nie chcę cię stracić. Co mam robić jak wyjedziesz? Jak mam spojrzeć na Lewisa tak, żeby kurwa nie widział że twój wyjazd mnie cholernie boli? Zostawisz mnie tu i zaczniesz nowe życie.

- Możesz polecieć ze mną.

Uśmiechnął się, przejeżdżając dłonią po moim biodrze.

- Muszę się zająć Mayą. Nie zostawię jej z ojcem.

Kiwnęłam głową, a on westchnął, delikatnie mnie całując.

- Jak będę w Nowym Jorku to do ciebie napiszę, nawet kurwa za dwadzieścia lat, okej?

- Co jeśli zmienię numer?

Uśmiechnęłam się, ścierając łzy. Nie chcę go zostawiać.

- Mamy Facebooka. Ej, dasz radę.

I Will Never Forget Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz