Po chwili przyszedł z sokiem w szklance i mi dał. Pomarańczowy.
- Nie będę Ci przeszkadzać.
Wstałam, ale złapał mnie za rękę.
- Nie przeszkadzasz.
Wzruszył ramionami, kładąc się na łóżku. Usiadłam z powrotem, patrząc od razu na niego. Dopiero zauważyłam że jest w dresie. I... Muszę przyznać że wygląda świetnie. Zupełnie inaczej niż w garniturze, a tylko tak go ostatnio widziałam. Ma czarną koszulkę z dekoltem w serek i szare dresy.
- Już nie będziesz się spóźniała do pracy.
- Co?
Zaśmiał się, unosząc brwi.
- Myślisz że cię nie obudzę?
- Cole no nie!
- Oj tak. Jutro pobudka o siódmej.
- No błagam cię kurwa.
- Mnie błagasz?
- Tak! O siódmej?! Wiesz kiedy ostatnio o tej wstałam?
- Nie mam pojęcia.
- Trzy lata temu jak zaczynałam! Sorry, wtedy też się spóźniłam.
- Jakim cudem cię nie wylał?
- Też się dziwię.
Skrzywiłam się, a on się zaśmiał i pokręcił głową.
- Dlaczego byłaś tak cholernie wkurzona że jest nowy szef?
- Bo mi to obiecali. Właściciel tej firmy mnie zna i obiecali mi że niedługo będę na najwyższej pozycji.
- Nie zarabiam jakoś dużo więcej od ciebie.
- Nie chodzi o pieniądze... Chodzi o moje ego, okej? O moje cele. Są dla mnie najważniejsze i postawiłam sobie to na cel, skoro miałam taką możliwość. A oni mi kurwa przysłali jakiegoś idiotę.
- Idiotę?
Zaśmiał się i uniósł brwi, przez co się uśmiechnęłam.
- Potrzebowałam tej pozycji, to tyle.
- Mogę cię awansować na mojego zastępcę.
- To nie to samo.
- Może w końcu ci się uda.
Uśmiechnął się, a ja westchnęłam, wypijając sok do końca. Nawet sok ma kurwa najlepszy. Ze świeżysz pomarańczy do cholery.
- Położę się już.
Uśmiechnęłam się i wstałam, a on kiwnął głową.
- O siódmej wstajemy.
- Spierdalaj.
Wyszłam z jego pokoju i wpadłam na Lenę, a ona się szeroko uśmiechnęła.
- A ty co tam robiłaś? I to jeszcze tak ubrana.
- Nie wyobrażaj sobie nic.
- W końcu ruszyłaś uczuciowo o mój boże.
- Nie ruszyłam. Damia... Cole jest po prostu miły.
- Zapomnij o Damianie.
- Nie potrafię, dobra?
Poszłam do "swojego" pokoju, a tu westchnęłam, zamykając drzwi na klucz i położyłam się pod kołdrą. Ale wygodne łóżko o mój boże... Chcę je na zawsze.